SZMAŁZ: Swen i “Gnojna Góra”

Stanisław Czachorowski – pseudonim Swen (czeladnik terminujący u swojego mistrza) – żył w latach 1920-1994. Poeta, prozaik, aktor. Jeden z najwybitniejszych przedstawicieli pokolenia Kolumbów. Wieloletni przyjaciel Mirona Białoszewskiego, bohater “Pamiętnika z powstania warszawskiego”. W czasach okupacji poetów łączyła więź przyjacielsko – braterska i umiejętności pisarskie. Byli twórcami konspiracyjnego Teatru Swena.

Czachorowski miał silną osobowość, co potwierdzają wspomnienia Ireny Prudil, przyjaciółki poetów: ,”Rozmawiał, jakby recytował… Dominował w każdym towarzystwie. Był apodyktyczny, zachłanny, zmienny w nastrojach. To pełen patosu, to bez humoru… Swen fascynował, ale długo trzeba było po nim odpoczywać. Czytał swoje wiersze i wszyscy truchleli, że za głośno oddychają”.

Po wojnie ukończył studia aktorskie, grając u boku Juliusza Osterwy, po śmierci którego odszedł z teatru, by oddać się pisaniu. Debiutował w 1947 r. (razem z Białoszewskim) na łamach ,”Nowin Literackich”. Prawdziwe pisanie wybuchło, gdy wraz z rodziną przeprowadził się na peryferie Warszawy, do Kobyłki. Odtąd to miejsce na długi czas stało się synonimem ekstrawagancji i inności. Mieszkanie zdobiły drewniane świątki, polne kwiaty i bukiety schnących ziół (podobnie jak później u Mirona), tworząc klimat spotkań ówczesnej literackiej bohemy. Często nie mieli co jeść, ale herbata podawana była w pięknych filiżankach.

Niektórzy twierdzą, że Czachorowski był epigonem Mirona (pewnie dlatego, że debiutował dwa lata po nim). Wręcz przeciwnie – to Białoszewski długi czas był pod jego wpływem. Trudno dziś dociec, co który zawdzięczał drugiemu, ale pewne jest, że mieli wspólne upodobania do peryferii, kultury i tandety.

W 1968 roku drukiem ukazał się  (w bardzo małym nakładzie) zbiór opowiadań ,”Pejzaż Gnojnej Góry”, uważany za największe osiągnięcie poety. Utrzymany w formie balladowej tryptyk to jak pisał wybitny pisarz Władysław Terlecki: “Proza bardzo ornamentacyjna, sprawiająca wręcz wrażenie przesytu, przesuwająca skojarzenie z przesadnym, śmietnikowym chaosem”.

Skąd taki tytuł?  Gnojna Góra to dawne wysypisko śmieci i nieczystości starej Warszawy, gdzie od 1962 r. prowadzono prace archeologiczne. Możliwe, że Swen przechodząc obok, wpadł na pomysł tytułu… Przecież góra przelewających się nieczystości tworzyła swoisty pejzaż. Czachorowski stworzył inny pejzaż – opisał  przedwojenną Warszawę, zatrzymał ją w kadrze. Opisał świat peryferii, żebraków, lumpów, żydowskiej biedoty, która, mimo swojej tragicznej sytuacji, umiała kultywować tradycję, bawić się, kochać, żyć: “Jeżeli weseli się dziad/ to bardziej, niż cały świat/ dziadowska, szelmowska to rzecz/ jak radość, to radość/ a wszystko inne precz”.

“Pejzaż Gnojnej Góry” to swoisty donos rzeczywistości, opis folkloru, autentycznej, żydowskiej mowy, warszawskich peryferii. To świat, którego już nie ma, a który ocalał dla potomnych na kartach opowiadań Czachorowskiego.

Niektórym czytelnikom bogactwo barokowych ornamentów, metafor, oksymoronów czy peryfraz przeszkadza w zrozumieniu tekstu. Cóż, taka była estetyka i wizja autora. Ludwik Hering   (przyjaciel M. Białoszewskiego) kiedyś powiedział: “Pamiętasz, jak znalazłem usprawiedliwienie dla waszych bogatych metafor, twoich i Swena, że widocznie dlatego bogate, bo żyjecie w nędzy”.

Swen zmarł w nędzy i zapomnieniu. Po opublikowaniu “Pejzażu Gnojnej Góry” został skatowany przez Romana Śliwonika. Uraz psychiczny sprawił, że wybrał samotność. Cały czas pisał. Przed śmiercią, leżąc w zabałaganionym pokoju, czytał nowości wydawnicze. Zmarł w listopadzie 1994 r. w Warszawie. Jego bogatą spuściznę literacką przechowuje Muzeum Adama Mickiewicza. Może kiedyś doczeka się ona wydania… 

Myślę, że wznowiony po latach tryptyk znajdzie nowych czytelników, którzy, cytując Piotra Łuszczykiewicza: “Wyciągną Czachorowskiego z czyśćca albo wręcz piekła literackiego zapomnienia”. Bardzo bym tego chciała.

MAŁGORZATA SZMAŁZ


Stanisław Swen Czachorowski, “Pejzaż Gnojnej Góry”, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2019.