KRÓLIKOWSKI: Kogucik czy kurka?

Rys. Pixabay.com

Weszli w zakręt czterdziestką. Przyhamował przed rozchybotanym rowerzystą. Złośliwie podjechał tak, żeby koleś przestał cisnąć na samych pedałach i przysiadł na siodełku.

Przez chwilę jechali równolegle i nienawistnie mierzyli się wzrokiem. Kto pierwszy mrugnie. Nie odrywając oczu od cyklisty powiedział:

– Wiatr, na burzę idzie. Zostawiliśmy pelargonie na balkonie.

Nagle zajechała mu drogę pudełkowata Skoda. Przyheblował gwałtownie, zaklął i rozpoczął analizę osobowości kierowcy. Równolegle pokurwiając na rowerzystę, który został hen z tyłu. Analizę przeplatał wizjami kar, które powinny być dopuszczalne za takie zachowanie. Kar publicznych, kar wymierzanych na rynkach. Kar zakucia w kuny, w dyby, w hiszpańskie buciki. Wreszcie jedynie słusznej kary tysiąca cięć.

“Teraz się zacznie”, pomyślała Skłamana. “Najpierw pójdzie poczet historyków polskich, Samsonowicz, Jasienica, Topolski, potem będzie wkurwiona komaparatystyka woźnicy w literaturze Słowian zachodnich, dalej wielopiętrowe przekleństwa z Rosji, a na końcu odniesienie do przekłamań mediewistów, takich jak Szczur, Ożóg, Giedroyć, Geremek. Polecą wymyślne zestawy bluzgów, złorzeczeń. O rany, rany, kierowco czarnej Octavii, czemuś nam drogę zajechał?”

Grozak przerwał na chwilę wsobny monolog, bo zatrzymali się na światłach. Kierowca przed nimi zaczął rozglądać się na boki. Widać było, że miał na głowie dziwaczny kapelutek.

– Co on ma na łbie, co to za czapeczka? Czy ja dobrze widzę, piórko z niej wystaje? On na polowanie? Kogutek zajebany, kogutek w dupę kopany. Zawsze to mówię, najgorsi są ci w kapeluszach.

– Skąd wiesz, może to kurka? Jedzie na galę do ambasady czeskiej i ma wymyślny fascynator. Jak każdy damski orator – zaczęła się przekomarzać Tatiana.

– Kogucik! Kogucik jak nic. – Podjechał jeszcze bliżej, siedział już na zderzaku.

– A ja ci mówię, że kurka! Kurka, Grozaku.

Światła zmieniły się na zielone. Skoda ruszyła z piskiem, główka kierowcy obracała się nerwowo, mówiła coś w kierunku siedzenia pasażera, potakiwała, zaprzeczała, opadała, unosiła się gwałtownie.

Nagle auto zahamowało kilkakrotnie żabką. Zaterkotało i zgasło.

Z wydechowej rury wypadło jajko.

– Kurka! – odkrzyknęli zgodnie i przybili piątkę.

MARCIN KRÓLIKOWSKI