BILIŃSKA-STECYSZYN: Pokochałam panny Ponckie

Uwielbiam prozę Myśliwskiego. Pisarz powalił mnie już kilkoma dziełami, szczególnie “Ostatnim rozdaniem” czy “Traktatem o łuskaniu fasoli”. Lecz chyba “Widnokręgiem” najbardziej. Niedawno, jak od lat co roku jesienią, przyznano Nike, polską nagrodę literacką nazywaną przez niektórych naszym rodzimym odpowiednikiem nagrody Nobla. Pierwszym laureatem w dziejach Nike (1997) był Wiesław Myśliwski, otrzymał ją właśnie za “Widnokrąg”. Warto tę powieść przypomnieć, zachęcić do jej lektury.

Pamiętam, jak kończyłam czytać tę książkę – niemal ze łzami w oczach, ze wzruszenia i zachwytu. I z żalu, że to już koniec i trzeba będzie się rozstać z jej bohaterami, z którymi tak się zżyłam… Spacerowałam wraz z Piotrem po Sandomierzu, wędrowałam wraz z nim i jego matką od wsi do wsi w poszukiwaniu zgubionego buta, ogryzałam wspólnie z jego wiejską rodziną koguta ugotowanego na obiad i płynęłam z nim kajakiem po Wiśle…

Pokochałam wszystkich bohaterów powieści. Jakże w swym człowieczeństwie ułomnych i w ułomnościach jakże ludzkich. Jakże bliskich. Monologującą, wiecznie zatroskaną matkę, umierającego ojca głównego bohatera, jego samego – najbardziej „niedoopowiedzianą” postać powieści. Burmistrza i burmistrzową, pana nauczyciela, Sulkę, Annę, wujów, wujenki i dziadków Piotra, starszinę Iwana, nawet psa Kruczka, którego autor też w jakiś sposób uczłowieczył. I nawet tego nieszczęsnego towarzysza z cukrowni, który na zebraniu ku czci Stalina biednej braci robociarskiej, spędzonej naprędce do świetlicy, odczytał cały “Poradnik agitatora”.

A najbardziej pokochałam Ewelinę i Różę, panny Ponckie, które ponoć nawet nie nazywały się Ponckie, tylko jedna Śliwka, a druga Kasprzyk. Ekskluzywne prostytutki (gówniażeria z gimnazjum mówiła o nich po prostu: kurwy), które na stare lata zostały wziętymi krawcowymi, i które nade wszystko kochały tanga. Rozmemłane z rana, w nocnych koszulach i niepozapinanych szlafrokach, jeszcze na pół śpiące po nocach nieprzespanych nie tylko z powodu tang, zaś na pogrzebie ojca głównego bohatera obie w czerni od stóp do głów, czarne suknie, rękawiczki, buty, kapelusze, woalki. Jedyny biały akcent – chusteczki, którymi ocierały łzy. Tylko ten jeden. Nic więcej z anielskiej bieli. Zero niewinności.

A przecież były aniołami.

Podczas lektury powieści miałam niejednokrotnie skojarzenia z “Kroniką wypadków miłosnych” Tadeusza Konwickiego. To także powieść o dojrzewaniu i o pierwszej miłości “na tle dziejów”, w tym wypadku tuż przedwojennych (w “Widnokręgu” głównie tuż po). Może Myśliwski swoją powieścią – m.in. poprzez wątek panien Ponckich – świadomie nawiązuje do wielkiego poprzednika? “Kronika” ukazała się w 1974 roku, “Widnokrąg”  dwadzieścia dwa lata później. Tam – siostry Puciatówny, Olimpia i Cecylia, tu – Ewelina i Róża Ponckie. Tu i tam – “napaleni” gimnaziści. U panien Ponckich gramofon i półka pełna płyt z tangami, właściwie – wieczne tango. I niewinny Piotr, którego uczyły tanga, nie pozwalając mu jednocześnie “pójść z nimi w tango” (jakże były mądre!…). A u sióstr Puciatówien patefon, też tańce i nocna bezsenność (w przeciwieństwie do panien Ponckich one jednak pomagają jednemu z bohaterów, Lowie, “wejść w dojrzałość”…). I w obu powieściach echa wojny – tej, która wkrótce nadejdzie i nic już nie będzie tak samo, i tej, która właśnie minęła – i nic już tak samo nie jest. Podobieństwa aż nadto czytelne. Czy Myśliwski składa hołd mistrzowi Konwickiemu?

Choć od lektury powieści minęło już sporo czasu, wciąż “przepuszczam ją przez siebie”. Przez mój osobisty widnokrąg. I wracam do wspomnień z własnej młodości. Przez kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt stron książki (bo w niej nic nie dzieje się na łapu capu) siedziałam pod ścianą na szkolnej zabawie. Byłam Piotrem, którego stale ktoś ubiegł, gdy ruszał w stronę Anny, by zaprosić ją do tanga. I byłam Anną, która choć “wyhaczana” przez innych chłopaków, pragnęła, by zaprosił ją do tanga tylko ten jeden jedyny. I dla której panny Ponckie ocaliły Piotra.

HANNA BILIŃSKA-STECYSZYN


Wiesław Myśliwski, “Widnokrąg”, Wydawnictwo ZNAK, Kraków 2019.