BILIŃSKA-STECYSZYN: Dziewczyna imieniem Janina

W roku 2020 (a on jeszcze się nie skończył) zarejestrowano w naszym kraju grubo ponad 90 dziewczynek o imieniu Janina. W Polsce – wg bazy PESEL – obecnie jest 263031 posiadaczek tego imienia (dane z września). Janka, jak widać, wraca do łask i staje się modna, choć pamiętam, że nie zawsze tak było.

Znane Janiny to m.in. Janina Ochojska, Janis Joplin, Jane Fonda. Ciekawe, czy lubiły swoje imię. Jedna moja sąsiadka, znana od bardzo wielu lat pani Niusia, to też Janina. Nigdy swojego imienia nie używa (chyba, że oficjalnie gdzieś musi), od dzieciństwa była Niusią i tak zostało do dziś. W braku sympatii dla własnego imienia (i chyba w niektórych cechach  charakteru) przypomina trochę Janinę Duszejko, bohaterkę powieści Olgi Tokarczuk “Prowadź swój pług przez kości umarłych”…

Pani Duszejko, “nie daj Boże – Janina”, która na swój użytek wymyśla nazwiska i imiona Ludziom i Zwierzętom (używam wielkiej litery, tak jak ona), ubolewa: “Niestety, sama dla siebie nie mogłam wybrać żadnego porządnego imienia. To zapisane w papierach uważam za skandalicznie niedopasowane i krzywdzące […]. Myślę, że naprawdę mam na imię Emilia albo Joanna” (tu ciekawostka: podobno “Janina” pojawiła się w Polsce dopiero w XIX w., a pochodzi od… “Joanny”).

Internetowa “Księga imion” donosi, że “Janina to kobieta do końca przekonana o swej nieomylności. Uparta, dumna, nieugięta i często bezlitosna na drodze do spełnienia marzeń. […] pod twardą, racjonalną powłoką skrywa niepoprawną romantyczkę. […] chadza swoimi drogami i nie przejmuje się kontaktami towarzyskimi.[…] Bliskich znajomych posiada niewielu, przez co mało kto ją dobrze zna […]. Ma spore problemy w porozumiewaniu się z ludźmi, ponieważ mało mówi, a wymaga pełnego zrozumienia. Posiada także własną wizję świata, często rozmijającą się z prawdą i rzadko akceptowaną przez inne osoby.[…] Krytycznymi uwagami na swój temat nie przejmuje się zazwyczaj wcale i niełatwo daje się przekonać do zmiany lub skorygowania swojego stanowiska”.

Dla mnie to jest wypisz-wymaluj Janina Duszejko!

Bohaterka powieści Olgi Tokarczuk, emerytowana inżynier budowy mostów, nauczająca w szkole angielskiego, wraz ze swym ekscentrycznym znajomym tłumacząca poezje Blake’a, ma już swoje lata i związane z wiekiem choroby. Nękają ją ataki straszliwego bólu całego ciała. Samotność, mimo że z wyboru, i trudy życia na odludziu też coraz częściej dają się jej we znaki. Jest astrolożką i nienawidzącą myśliwych wegetarianką, przez otoczenie uważaną za dziwaczkę, “starą wariatkę”. Swoje psy (od ich zaginięcia zaczyna się cała historia gniewu i zemsty bohaterki) nazywa Dziewczynkami.

Dlaczego i ją nazwałam dziewczyną? Bo jest w niej wciąż młodzieńcza wierność ideałom i poczucie bycia dzieckiem natury. Poprawiam się: Natury. Wielką literą.

Czytałam książkę Tokarczuk powolutku, smakowałam, mimo że to “sensacja” i powinno mnie ciekawić jak najszybsze rozwiązanie zagadki morderstw w piękno-groźnej scenerii Kotliny Kłodzkiej. Nie spieszyło mi się, zresztą finał już znałam – z obejrzanego wcześniej filmu Agnieszki Holland “Pokot”, dla którego powieść Olgi Tokarczuk stała się bazą scenariusza. Kryminalna, “lekkostrawna” fabuła to zresztą tylko jeden z elementów tej powieści, pełnej pasji i z filozoficznym przesłaniem; “thrillera moralnego”, jak nazwała swoją książkę autorka.

Bohaterka, nieugięta i wierna w swej miłości do Zwierząt i Natury, z każdą stroną powieści stawała mi się bliższa – mimo że nie najlepiej znam angielski, William Blake dotąd jedynie z nazwiska obił mi się o uszy i kompletnie się rozmijam z wiedzą i pasją astrologiczną. Astrolożka Janina Duszejko zna datę własnej śmierci, dzięki czemu, jak twierdzi, czuje się wolna. Ja, nienawidząca horoskopów i bojąca się wróżb, chyba bym od takiej wiedzy zwariowała ze zgryzoty. Wreszcie – bezkompromisowy wegetarianizm też jest mi obcy… Aczkolwiek – gdy się czyta: “Co to za świat? Czyjeś ciało przerobione na buty, na pulpety, na parówki, na dywan przed łóżkiem, wywar z czyichś kości do picia… Buty, kanapy, torba na ramię z czyjegoś brzucha, grzanie się cudzym futrem, […], bez żadnych wyrzutów sumienia, bez najmniejszej refleksji […]. Czy to możliwe, że naprawdę dzieje się ta makabra […]? Jaki to świat, gdzie normą jest zabijanie i ból?” – gdy czytam coś takiego, to jednak refleksje jakieś mam.

I wyrzuty sumienia. I coraz mniej smakują mi pulpety i parówki.

HANNA BILIŃSKA-STECYSZYN


Olga Tokarczuk, “Prowadź swój pług przez kości umarłych”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2019.