Czas na poezję: MAREK WOŁYŃSKI

Prostym słowem
Nad ranem
przybiegają do mnie
zwykłe proste słowa
Mogę nimi
czytać gazetę
odwrócić kota ogonem
lub mówić
do psa
Mogę je też zamienić
na słoneczne promienie
które się przebiją
przez skamieniałą noc
aż do samego świtu
i uwolnią źródło
Wszystko
mogę
W rogu pokoju
W pułapce
niespełnionej miłości
najbardziej boli
to miejsce
w którym
na fotografii
z rodzinnego albumu
widać tylko
suchy bukiet kwiatów
w rogu pokoju
* * *
Tak często i mocno
przytulali się do siebie
że stworzyli
całość
Teraz
odłupują
kawałek po kawałku
bardzo boli
Obcy
Samotność we dwoje –
czy to możliwe
Kiedy w głębi duszy
czujesz się obcy
przyklejony do ściany
ukochanego domu —
słyszysz bicie serca
po drugiej stronie
zakończenia
* * *
Gdzie znajdę miejsce
żeby muzy we śnie tulić
gdzie mój dom
by wytrwać
Jeśli to istnieje
zamknę się –
zamilknę
na resztę życia
a jeśli ktoś
zapuka do drzwi
odpowiem pukaniem
Boska praktyka
Bóg nie wybacza grzechów
— Bo to i tak
nic nie da — mówi aniołom
Lepiej żeby taki grzesznik
poszedł na długi spacer
posadził drzewo
uśmiechnął się do starego
człowieka
to mu bardziej pomoże
niż rozgrzeszenie
które jest tylko
teoretyczne
którego nie da się
dotknąć
poczuć
Siła boska
to ma być efekt
mocne doznanie
a nie gadanie
i podawanie
pierścienia
* * *
Złamała paznokieć
Pocałował to
malutkie
zranione serce
i zawrócił z drogi
krople łez
Później
przytulił ją –
tak mocno
że aż
słowo
kocham
wysunęło się
by złapać
oddech
* * *
Kochaj mnie
nawet wtedy
gdy pakujesz śniadanie
a w nim schowane
delikatne dłonie
do całowania
Kochaj godziny
którymi jestem –
by istniały
niczym drzewo wyniosłe
Kochaj korzenie
które piją z ciebie
źródło życia
kochaj mnie
matko
żono
nadziejo