CYBULSKA: Życie powiązane z twórczością

Czasem wiersze bolą i ranią czytelnika. Z drugiej strony nie może on  oderwać się od ich lektury, gdyż wciągają go w swój wszechświat. Pokazują to, o czym często chcielibyśmy zapomnieć. Przekazują bolesną prawdę o naszym życiu i okrutnie obnażają szczególnie ludzkie słabości ciała. Możemy się w nich przejrzeć jak w lustrze i nie zawsze to, co zobaczymy, nam się spodoba. Taki jest właśnie tomik Zbigniewa Mysłowieckiego “Klęcznik codzienny”. Gdy bacznie przyjrzymy się rysunkowi konfesjonału zamieszczonemu na okładce, dostrzeżemy klęcznik pokryty ostrymi pinezkami.

Autor jest szczery wobec odbiorcy. Uważa, że wiersze powinny być “przeżyte” przez samego poetę, więc – jego zdaniem – nie wolno pisać o niczym. Dlatego odsłania się przed czytelnikami, wręcz obnaża, opiera się bowiem na własnych przeżyciach. Pisze o opiece nad starszą, schorowaną matką, o otaczających go ludziach, o naszych czasach, w których dominuje konsumpcjonizm, a także o samych poetach: “kiedyś mówili na nas/ «książęta muz»/ teraz mówią «wyrobnicy pióra»/ swego mamy tyle co brudu/ za paznokciem”. Niczego w tych wierszach nie upiększa, jest w nich prawda o życiu, powolnym odchodzeniu, chorobie, starości, wyobcowaniu, samotności, odtrąceniu. Podmiot liryczny jest synem, dziadkiem, bratem, jednak w żadnej z tych ról w pełni nie odnajduje się i  nie sprawdza: „zły marny ze mnie dziadek/ bo nie zrobiłem ci pierwszej procy/ bo nie umiałem przekazać ci tego/ czego mnie nie przekazano”.

Poeta z Bogiem jest na “ty”, mówi mu “Boguś”. W kuchni piją razem kawę, a czasem kieliszek czegoś mocniejszego: “mam nadzieję, że mnie nie opuścisz” – mówi podmiot liryczny. Ważną część tego tomu stanowi opowieść o relacji matki z synem. Syn towarzyszy matce w chorobie i wie, że są na siebie skazani każdego dnia. Rozumie, że się starość Panu Bogu nie udała, lecz cierpliwie znosi swój los. Przygotowuje matce śniadanie, pcha jej wózek na spacer do parku. Myśli, co zrobić, aby nie odjęli jej nogi. Jednak matka nie traktuje przychylnie jego twórczości: “matka/ mówi sąsiadce/ (o mnie) chory na łeb/ nic tylko nieróbstwo wierszy/ pisze co sam nie rozumie/ potem idzie do drugich takich głupich/ i czytają te pierdoły”.

Dla siebie podmiot liryczny też nie ma litości: “nie umiałem okazać serca/ nie umiałem współczuć/ tylko psy i rośliny/ miały ze mną dobrze”, jakby chciał w wierszu wyznać wszystkie swoje winy. A może jest tak, że każdy wiersz to rzeczywiście rodzaj spowiedzi przed sobą samym, czy nawet przed światem. Z tylnej strony okładki spogląda na nas autor wraz z kudłatym, sporym psem – suką, która także jest bohaterką wierszy.

Tłem utworów jest współczesna Warszawa, którą poeta mija każdego dnia, jak i to miasto z okresu II wojny światowej. W wierszu “Nad Wisłą w sierpniu” przeszłość istnieje tuż obok teraźniejszości, znajduje się jakby na wyciągnięcie ręki; rzeka nie zdążyła zmyć krwi z okruchów cegieł z Powstania Warszawskiego.

Bohaterowie tych wierszy pojawiają się przed nami bez zbędnych poprawek i makijażu: “stare dziewczynki/ wciąż skaczą przez skakankę/ codziennie grają w klasy o kulach”. W wierszu “Wieczór autorski” poeta wymienia osoby, które przyszły posłuchać jego poezji, potem dodaje: “stoję przed nimi – trema zżera mi trzewia/ niedowidzę maszynopisów bo światło skąpe/ jak honorarium”. No cóż, to trafny obraz, jak traktuje się dzisiaj poezję i samych poetów.

Wiersze Mysłowieckiego podszyte są sporą dawką cynizmu, a może również i mądrości życiowej. To wiedza, że świat to nie bajka, więc trzeba walczyć o swoje w nim miejsce i o to, by, pomimo braku środków materialnych, przetrwać do następnego dnia. Starość, o której pisze Zbigniew Mysłowiecki, nie ma w sobie nic wzniosłego, jest to raczej pełen goryczy obraz coraz bardziej ułomnego ciała i tego, co minęło.

Odnajdziemy w tym tomiku sąsiadkę: “od lat samotna skazana na towarzystwo świętych obrazów”; jest kierowca i przejechany przez niego kot: “kurczę jak boli szkoda że nie jestem czarny/ przyniósłbym mu pecha…”; jest grubas, po którym koszule i spodnie “odgrywają ważną rolę w moim/ codziennym borykaniu się/ z rzeczywistością”; jest dziadek Franciszek, który swój despotyzm ukrywał starannie przed wnukiem.

Utwory w tomie “Klęcznik codzienny” zaświadczają, że życie i twórczość są ściśle ze sobą powiązane, bez pierwszego nie ma drugiego. Bez twórczości – jak przyznał sam autor – nie można zaś żyć, pomimo że wszyscy uważają cię za wariata.

MAGDALENA CYBULSKA


Zbigniew Mysłowiecki, “Klęcznik codzienny”, Wydawnictwo Mons Admirabilis, Iwonicz-Zdrój 2019.