KRAKOWIAK: Gdzie te kobiety…

Fot. Pixabay.com

„Ach, gdzie ci mężczyźni?” – śpiewała w swoim szlagierze sprzed lat Danuta Rinn. Dziś chciałoby się zaśpiewać przewrotnie: „A gdzie te kobiety?”.

Jadąc rano autem, usłyszałem w radiu piosenkę, która wyrwała mnie z zimowego marazmu i pozwoliła odciąć się na kilka minut od warszawskich korków. Wraz z miłą melodią i słowami “uczymy się życia” przeniosłem się wspomnieniami w przyjemne letnie dni. Wstyd przyznać, ale ten, jak się okazało, duży hit Zdzisławy Sośnickiej z 1985 r. słyszałem pierwszy raz w życiu. Po przyjściu do domu włączyłem na YouTube video, chcąc pokazać żonie, co dziś usłyszałem, a ta zdziwiona zapytała: – To ty nie znasz Zdzisławy Sośnickiej?

Zaczęliśmy więc słuchać razem i tak po kolei przyszedł czas na Halinę Frąckowiak, Annę Jantar, Alicję Majewską… długo można by wymieniać. Zrobił się nam rodzinny, bo spędzony wraz z 3-letnią córeczką, taneczny wieczór w klimacie lat 80.

Piszę o tym, bowiem od razu nasuwają się porównania do bieżących “hitów”.  Słuchając muzyki z lat 80., zawsze wprawiam się w lepszy nastrój. Te piosenki nie dość że miały zgrabne melodie, to często i mądre słowa: “Uczymy się żyć – bez końca, bez początku/ Uczymy się żyć – dwie obrączki, kilka wątków/ Uczymy się żyć – spragnieni słodkich nagród/ Uczymy się żyć – słono”. Idealne do zabawy dla 20, 30, 40 czy nawet 50 lub 60-latków.

A dziś… No właśnie, kto za kilka lat będzie pamiętał takie nazwiska jak Viki Gabor, Daria Zawiałow czy Kasia Lins ? Jaką wartość mają zawarte w ich piosenkach teksty? Co się takiego stało na przestrzeni lat, że zamiast piosenkarek w stylu Sośnickiej czy Jantar mamy takie jak Viki Gabor, np. śpiewającą tak: “In 3, 2, 1/ Zarwana noc, zarwany dzień/ I o co ta afera zaraz się pozbieram/ Żyje się raz?”.

Muzyka XXI wieku znacznie różni się od tej z końca XX. Niby to 30-40 lat, ale to już właściwie dwa światy. Współczesna młodzież fascynuje się komputerami i technologią, wskutek czego muzyka utraciła duszę. Teraz stawia się na jakość nagrania, dźwięku. Komputery zastępują instrumenty, a często też znacznie przetwarzają głosy śpiewających. Słuchając obecnych gwiazd, mam wrażenie, jakbym słuchał mechanicznie nastawionych robotów, które po prostu odśpiewują zaprogramowane wcześniej piosenki.

Na szczęście mamy nagrania i pomimo upływu lat wciąż możemy cieszyć się znanymi i lubianymi przebojami sprzed lat. One pomogą nam przetrwać każdy ponury dzień, porę roku czy pandemię. I tego życzmy sobie wszyscy. Aby w nowym roku więcej było dobrej muzyki (nawet jeśli tej sprzed lat) i więcej uśmiechu na naszych twarzach.

KAMIL K. KRAKOWIAK