KRAKOWIAK: Retrokryminał ma się dobrze

Moda na literaturę retro nie umiera. Mieliśmy Warszawę 1937, mamy teraz Radom Anno Domini 1938. Marcin Kępa, radomski pisarz, wieloletni prezes Radomskiego Towarzystwa Naukowego i znawca swojego miasta, tym razem przenosi nas w gorące lata trzydzieste.

A był to okres, przy którym obecny szturm na Kapitol wydaje się być dziecinną igraszką. Bójki uliczne między socjalistami a narodowcami, getta ławkowe, intensywne działania szpiegów czy powszechna militaryzacja społeczeństwa to obraz nie tylko ówczesnej Polski, ale również całej Europy. Widzieliśmy to niedawno w “Królu”, widzimy teraz w “Trójkącie niebezpieczeństwa”.

Skąd taki tytuł książki? Ano nawiązuje on w bezpośredni sposób do tzw. trójkąta bezpieczeństwa, gdzie umiejscowiony został w 1936 r. Centralny Okręg Przemysłowy (COP). Radom zaś, jako nieoficjalna stolica okręgu i najbardziej uprzemysłowione miasto, stał się miejscem dość ciekawie poprowadzonej afery szpiegowskiej, która wydarzyła się u progu II wojny światowej.

“Kiedy pewnego wiosennego dnia 1938 roku znany notariusz popełnia spektakularne samobójstwo, nikt w mieście nie ma wątpliwości, że kryje się za tym wielka, mroczna tajemnica. Na ulice Radomia wypełza niepokój podsycany coraz gwałtowniejszą niechęcią do mniejszości żydowskiej… Czy aspirant Ludwik Kindt zatrzyma ogromną machinę pchającą ku zagładzie nie tylko Radom i Polskę, ale również cały kontynent, a może i świat?” – taki opis przygotował wydawca i dobrze oddaje on klimat książki. Z pozoru typowe samobójstwo przeistacza się w zataczającą szerokie kręgi aferę szpiegowską, a jej macki sięgają m.in. do Krakowa, a nawet do III Rzeszy.

Podobnie jak u Twardocha Warszawa, tak u Kępy przedstawiony został Radom. Atutem książki jest autentyzm i drobiazgowe oddanie ówczesnej rzeczywistości, np. świetne, obrazowe opisy ulic i placów, czemu smaczku dodaje używanie przez bohaterów nazw jeszcze sprzed I wojny (czyli z okresu zaborów). Ulica Piłsudskiego jest zatem Szeroką, a 1 Maja – Wysoką.

Autor pięknie oddał także klimat miasta wielokulturowego, w którym wspólnie żyją katolicy, starozakonni, protestanci i prawosławni. Już rok później ten klimat zacznie bezpowrotnie przemijać. Pozostaną tylko ślady – gdzieniegdzie odrapane kamienice, resztki murów, pomników. W Radomiu po wojnie nie ostała się nawet synagoga. W jej miejscu stoi teraz pomnik Ofiar Getta. Po mniejszości niemieckiej zachował się położony przy Rynku duży kościół, po prawosławnych – cmentarz. Cerkwie przebudowano na świątynie katolickie. I tyle… Z miasta, w którym ponad 30% mieszkańców stanowiły mniejszości, zostało niewiele. Chwała takim ludziom jak Marcin Kępa, dzięki którym powraca przedwojenny klimat miasta.

Autor we wstępie zapowiada, iż chciałby, aby książka posiadała ciąg dalszy, i ma już pomysły na kolejne części. Pozostaje żywić nadzieję, że uda mu się ten plan zrealizować, bo ja już z niecierpliwością czekam, aby poznać dalsze koleje losu komisarza Kindta, jego niemieckiego brata Johanna czy redaktora Majewskiego. Szczerze polecam – nie tylko zwolennikom kryminałów retro!

KAMIL K. KRAKOWIAK


Marcin Kępa, “Trójkąt niebezpieczeństwa”, Księży Młyn, Łódź 2020.