HEBEL: Jak zostać pisarzem?

Fot. Pixabay.com

Mój ukochany pisarz Marek Hłasko, którego uważam za “brata duchowego”, sformułował w “Pięknych dwudziestoletnich” swoje zdanie na temat twórczości literackiej: “Książki warto pisać tylko wtedy, jeśli przekroczy się ostatnią granicę wstydu; pisanie jest rzeczą bardziej intymną od łóżka; przynajmniej dla mnie”. Stephen King w “Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika” zwrócił się do przyszłych literatów w taki sposób: “Jeśli chcecie zostać pisarzami, przede wszystkim powinniście pamiętać o dwóch rzeczach: dużo czytać i dużo pisać”.

Od dawna zastanawiam się nad tym, jakie obecnie trzeba spełnić warunki, żeby zyskać status i pozycję pisarza? Pytanie to jest o tyle zasadne, że na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat pojęcie “pisarza” uległo wyraźnej redefinicji. Nikt nie może mieć wątpliwości, że powszechnie za pisarzy są uważani: Sienkiewicz, Prus, Reymont czy Żeromski. Jak jednak oceniamy i klasyfikujemy współczesnych autorów? Jakie cechy powinien posiadać, jakie warunki spełniać twórca opowiadań, powieści, nowel czy esejów, by zasłużyć na zaszczytne miano pisarza?

Ktoś mi kiedyś powiedział, że dzisiaj piszą wszyscy, a dawniej – tylko pisarze… Jest w tym stwierdzeniu wiele prawdy i sądzę, że można w odniesieniu do niego postawić hipotezy i sformułować pewne wnioski. Przede wszystkim należy zapytać o to, czy samo pisanie (akt twórczy) już predestynuje autora do “ubierania się w pisarskie szaty”? Może jednak należy przyjąć nieco odmienny punkt widzenia? Być może za pisarza powinniśmy uznawać kogoś, kto utrzymuje się z pisania? Istnieje jeszcze inna perspektywa myślenia o tej kwestii. Zgadzam się bowiem z Markiem Ławrynowiczem, który w wywiadzie dla “Mojej Przestrzeni Kultury” (MPK) m.in. powiedział, że o pisarzu świadczą jego książki. Analogicznie ‒ o malarzu świadczą obrazy, zaś o rzeźbiarzu – rzeźby.

Powróćmy raz jeszcze do jednego z wcześniej sformułowanych pytań: Czy zarabianie na pisaniu może być jedyną przesłanką, na podstawie której jesteśmy w stanie nazwać kogoś pisarzem? Jeżeli tak, to był nim Tadeusz Dołęga-Mostowicz, a obecnie z pewnością jest nim Remigiusz Mróz. Zapytałbym jednak, czy po takich twórcach przetrwają jakieś ich książki? Dołęga-Mostowicz pisał szybko, ktoś mi kiedyś powiedział, że “na chybcika”. Autor ten stworzył wiele powieści, ale za książkę o wartościach literackich uchodzi tylko “Kariera Nikodema Dyzmy”. Utworom zekranizowanym tego twórcy – takim jak “Znachor”, “Doktor Murek” czy “Pamiętnik pani Hanki” – brakuje głębi i kunsztu pisarskiego.

Co jednak można powiedzieć o robotniku na co dzień pracującym na budowie i piszącym “do szuflady”, jeśli dorównuje on poziomem Franzowi Kafce? Na pewno nie zarabia on na pisaniu, lecz traktuje swoją twórczość jako rozrywkę albo ucieczkę przed szarą rzeczywistością, w której zmuszony jest funkcjonować. Jednak czyja twórczość tak naprawdę odciśnie piętno na literaturze? Czy kogoś, kto pisze dla pieniędzy i wydaje tzw. “produkcyjniaki”, czy może jednak wspomnianego przeze mnie robotnika, który “do szuflady” pisze prozę artystyczną? W gruncie rzeczy pytam o czynniki, które wpływają na uznanie kogoś za pisarza. Czy wystarczy zarabiać na pisaniu? Zobaczmy bowiem, że piekarz zarabia na pieczeniu chleba, malarz na malowaniu obrazów, rybak – na łowieniu ryb itd. Podążając tym tropem, pisarz to ktoś, kto utrzymuje się z pisania. Czy jednak nie jest tak, że pojęcie “pisarza” funkcjonuje w języku zgoła inaczej od innych nazw określających wykonawców zawodów i czynności. Pojęcie to nie dotyczy tylko wykonywanego działania (działalności), za które przewidziana jest zapłata. Nazwa ta w świadomości wielu osób wiąże się z pewną estymą. Można zatem stwierdzić, że omawiane pojęcie “pisarza” ma charakter złożony ‒ “wielowektorowy”. Nie da się go w tak prosty sposób zestawić-porównać z nazwami wykonawców zawodów i czynności. Pisarz to osoba, która nie tylko wykonuje daną czynność, ale dzięki niej staje się artystą, a więc kimś szczególnym. Dzisiaj na pewno o wiele łatwiej jest wydać książkę niż za czasów Hłaski czy Stachury. W tamtej rzeczywistości, gdy autor opublikował tekst w jednym z liczących się wydawnictw (myślę np. o Czytelniku czy Iskrach), z reguły zaczynał wówczas istnieć w świadomości wielu odbiorców. Tym samym docierał do szerszej publiczności i był obecny w “świecie literackim”. W tamtym okresie (do lat 70. czy nawet 80. XX w.) zazwyczaj każdy czytający wiedział, kto to jest pani “X” czy pan “Y” i jaka jego książka niedawno się ukazała.

Dzisiaj jest zupełnie inaczej – wydać książkę jest niesamowicie łatwo, tak naprawdę wystarczy odrobina zaangażowania, trochę czasu i pieniędzy. Co jednak może osiągnąć początkujący pisarz, który zdecyduje się na self-publishing i wyda książkę, poza satysfakcją z tego, że jego twórczość ukazała się w druku? Przecież nikt o tym nie wie, jeżeli nie liczyć wąskiego grona znajomych autora. W takiej sytuacji pojawia się dodatkowy kłopot związany ze sprzedażą książki. Problem ten zmuszony jest rozwiązać sam twórca. Można tu zatem mówić o pewnym paradoksie. Z jednej strony ‒ wydanie książki jest łatwiejsze niż dawniej, jednak z drugiej ‒ autor, który chce osiągnąć sukces i stać się popularny, aspiruje do bycia pisarzem, powinien mieć nie tylko ponadprzeciętny talent literacki, ale również posiadać zmysł menedżerski.

W czasach PRL-u, kiedy cenzurowano treści, trudniej było wydać własne dzieło. Jednak jeżeli już jedno z liczących się wydawnictw (innych wtedy nie było!) przyjęło komuś książkę do druku, to miało się wówczas gwarancję na zaistnienie w świadomości czytelników. Obecnie jest na odwrót. Książkę można łatwo wydać samemu, ale bez żadnej gwarancji, że dotrze ona do szerszego kręgu odbiorców.

Dzisiaj rzeczywiście piszą wszyscy, podczas gdy mamy do czynienia z dającym się zauważyć spadkiem czytelnictwa. Kto więc czyta? I jeszcze jedno – każdy ma prawo pisać, podobnie jak każdy ma prawo zajmować się pieczeniem ciasta czy gotowaniem. Nie wszystkim wychodzi to świetnie. Nikomu nie wolno jednak zabraniać zajmowania się pisaniem, chociaż spośród piszących tylko nieliczni zostaną uznanymi twórcami, których książki będziemy mogli kupić w księgarni. Aspirującym do bycia pisarzami polecam słowa Charlesa Bukowskiego: “[…] kiedy naprawdę przyjdzie pora/ i jeśli zostałeś wybrany/ zrobi się/ samo i odtąd już będzie się robiło/ póki nie skonasz ty albo ono w/ tobie/ innej drogi nie ma/ i nigdy nie było”.

JAROSŁAW HEBEL