SCHMELING: Muzyka – miłość jego największa

Michał Bajor. Któż go nie zna? Wspaniały aktor i piosenkarz – choć miano pieśniarza bardziej według mnie do niego pasuje.
Urodził się 13 czerwca 1957 roku w Głuchołazach, w 1980 r. ukończył Państwową Wyższą Szkołę Teatralną im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie. Jest laureatem wielu prestiżowych nagród i wyróżnień, spośród których pierwsza była Nagroda Główna na Festiwalu Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze (1973). Potem posypały się następne, m.in. Jantar ’82 na X Koszalińskich Spotkaniach Filmowych „Młodzi i Film” za niezapomnianą rolę w filmie pt. „Limuzyna Deimler – Benz” w reżyserii Filipa Bajona (1982); Nagroda Artystyczna Młodych im. Stanisława Wyspiańskiego I stopnia za osiągnięcia aktorskie w latach 1983-1985 w teatrze, filmie i na estradzie; Nagroda Specjalna Telewizji Polskiej na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu za wykonanie songów Bertolda Brechta (1985), Srebrny Medal „Zasłużony Kulturze – Gloria Artis” (2005) i wiele innych…
Lubiany i ceniony przez polską publiczność, może pochwalić się obszerną filmografią. Zagrał m.in. Michasia w filmie Agnieszki Holland „Wieczór u Abdona”, gdzie wystąpił u boku Beaty Tyszkiewicz (1975); Nerona w ekranizacji powieści Henryka Sienkiewicza pt. „Quo vadis?” Jerzego Kawalerowicza (2001); Karola w filmie „Pornografia” Andrzeja Pawłowskiego (1983); prowokatora w nominowanym do Oskara „Hanussenie” Istvána Szabó (1988); aplikanta Miecia w „Bez końca” Krzysztofa Kieślowskiego (1985). Wystąpił także – jako Che Guevara – w zrealizowanym przez Teatr Rozrywki w Chorzowie musicalu „Evita” w reż. Marcela Kochańczyka (1994).
Imponująca jest dyskografia artysty, obejmująca dwadzieścia dwa albumy muzyczne, w których prym wiodą: „Miłość moja największa” (1998), „Od Piaf do Garou” (2011), „Od Kofty do… Korcza” (2017), „Kolor Cafe: Przeboje włoskie i francuskie” (2019). Utwory muzyczne wykonywane przez Michała Bajora to piosenki pop, ballady oraz tzw. piosenka aktorska, w tym poezja śpiewana, m.in. z tekstami Władysława Broniewskiego czy Juliana Tuwima. Ta dziedzina – piosenka literacka – bez wątpienia gwarantuje artyście najwyższe miejsce na podium sztuki i polskiej kultury. Oczywiście pieśniarz skupia swoją uwagę i wrażliwość artystyczną nie tylko na piosence polskiej, ale także francuskiej i włoskiej, czego dowodem jest wydany w 2019 roku album „Color cafe” – cieszący się wielką popularnością. Repertuar Michał Bajora jest imponujący, ponieważ sięga on po twórczość Edith Piaf, Charles’a Aznavour’a, Jaques’a Brel’a, Serge’a Gainsbourg’a, Dalidy, Gilberta Bécaud’a. Warto przypomnieć niektóre tytuły: „Je suis malade”, „Edith”, „Hymn miłości”, „La Bohème”, „C’est si bon”, „Nathalie”. Piosenki Michała Bajora (szczególnie „Walc na tysiąc pas”) polska publiczność darzy wręcz uwielbieniem. Ja również jestem ich wierną miłośniczką.
W błyskotliwej karierze artysty znaczące miejsce zajmowała i zajmuje współpraca z Włodzimierzem Korczem, Jerzym Satanowskim, Piotrem Rubikiem, Marcinem Nierubcem, Pawłem Stankiewiczem, Januszem Stroblem czy nieżyjącymi już Jarosławem Kukulskim i Wojciechem Młynarskim. Zaowocowała pięknymi kompozycjami i utworami zapewniającymi mu sławę i gromkie brawa na stojąco. To piosenki tematycznie niebanalne, bowiem Michał Bajor śpiewa o miłości, o tajemnicy życia – samotności, artystycznej bohemie; o wszystkich tych epizodach ludzkiej egzystencji, które składają się na jej całokształt, w tej najlepszej – bywa, że mniej atrakcyjnej – wersji.
A jakim artystą jest Michał Bajor? Na pewno nie jest piosenkarzem kogokolwiek naśladującym. Ma indywidualny, elegancki, wytworny wręcz styl, który wyróżnia go i plasuje na liście najwybitniejszych polskich współczesnych wykonawców estradowych. I nie musi fotografować się na tzw. ściankach, by przypomnieć się w mediach swojej „starej i nowej publiczności”, jak czynią to inni artyści zabiegający o medialną uwagę.
Skromny, tajemniczy, profesjonalny „do krwi i kości” – będąc na scenie, porusza
publiczność do głębi duszy i zachwyca swoich wiernych fanów (obojga płci) nie tylko pięknie brzmiącym głosem, ale także wielką kulturą sceniczną, przenosząc ich wrażliwość na wyższy poziom artystycznego Parnasu, pozwalając im na odrobinę poufałości z sobą… I tak od ponad trzydziestu lat, nie tracąc nic z zainteresowania sobą ani na popularności.
Oczywiście, jako artysta niebanalny i wybitny, nie potrzebuje przed występem wyrafinowanej konferansjerki, a w trakcie koncertu – blasku migocących i oślepiających reflektorów, by błyszczeć i czarować publiczność. Jest marką samą w sobie, tak jak marką jest jego niebanalna muzyka i sztuka rezonująca z wrażliwością ludzi siedzących na widowni wielkich i małych sal koncertowych.
DANUTA SCHMELING