BILIŃSKA-STECYSZYN: Jak pomyliłam Szczygła ze Stasiukiem

Fot. Krystyna Gajda. Na zdjęciu Hanna Bilińska-Stecyszyn w Parku Saskim w Warszawie.

Na początku września 2013 roku byłam z bliską znajomą w Warszawie. Dwie panie z prowincji spragnione otarcia się o Wielki Świat Kultury.

W sobotę, 7 września, zamierzałyśmy wybrać się pod wieczór na koncert “Chopin na jazzowo” na skwerze Hoovera, lecz przypadkiem dowiedziałyśmy się, że właśnie odbywa się święto ulicy Gałczyńskiego, organizatorem jest m.in. Mariusz Szczygieł, a w programie znalazło się spotkanie z Kirą Gałczyńską. Jestem wielką miłośniczką poezji K.I.G. i w pewnej mierze także jej znawczynią, więc czym prędzej pośpieszyłyśmy w tamtym kierunku. O ile w Warszawie “czym prędzej” jest w ogóle możliwe… No i Mariusz Szczygieł! Bardzo lubię czeskie klimaty, również dzięki niemu. To nie tylko uroczy człowiek, świetny gawędziarz, autor wspaniałych reportaży. To już Człowiek-Instytucja. Naprawdę chylę czoła.

Gdy dotarłyśmy na ulicę Gałczyńskiego, święto było już w pełnym rozkwicie lub może nawet w fazie schyłkowej. Trafiłyśmy wreszcie, rozpytując się po drodze, na taras przy jakimś butiku z książkami i prasą, z emocji nie zapamiętałam szczegółów. Na tarasie w towarzystwie paru osób siedział sam Wielki Mariusz Szczygieł. Na stole obok leżały książki z utworami Gałczyńskiego, stare, pożółkłe wydania, przyniesione zapewne przez różnych dobrych ludzi. Mariusz Szczygieł podszedł do nas i powiedział, że możemy sobie coś wziąć. Wybrałam “Niobe”, wydanie w płóciennej oprawie z 1958 roku, córka poety wpisała mi potem w książce swoją dedykację. Zapytałyśmy p. Szczygła, gdzie odbywa się to spotkanie z Kirą, powiedział, że już się zaczęło, ale można tam śmiało iść, wskazał gdzie. Korzystając z okazji, chciałam powiedzieć coś mądrego, a zwłaszcza podziękować mu za jego książki. I zaczęłam tak:

– Dziękuję panu za “Deutschland”.

Ukrywając zapewne politowanie, uśmiechnął się z pobłażaniem i poprawił:

– “Gottland”. “Deutschland” jest Stasiuka.

– Tak, oczywiście, wiem, przepraszam, to przejęzyczenie, z emocji… – zaczęłam się plątać. Naprawdę wiedziałam!!! Naprawdę czytałam jedno i drugie i znam autorów! Naprawdę to było tylko przejęzyczenie. Mam nadzieję, że Mariusz Szczygieł nie poczuł się nim zbyt mocno dotknięty, w końcu Stasiuk to także Najwyższa Półka.

Ze wstydu nie potrafiłam wydukać już nic więcej i poszłyśmy na to spotkanie…

HANNA BILIŃSKA-STECYSZYN