EDELMAN: Anomalie

Fot. Pixabay.com

Pojawiły się u mnie pewne odchylenia od normy. Nie stało się to z dnia na dzień, zmiany następowały wolno, ale regularnie. Najpierw myślałem, że ma to coś wspólnego z budowaną w pobliżu elektrownią wiatrową. Im więcej wiatraków oddawano do użytku, tym mocniej objawy się nasilały. Nawet byłem z początku zadowolony, bo stawałem się lżejszy. Ważyłem coraz mniej, chociaż nie chudłem. Ba, jadłem więcej, zacząłem też sobie dogadzać – ciastka, torty, cukierki, lody były teraz na porządku dziennym.

Aż stało się – nie ważyłem nic. No, prawie nic. Kiedy na festynie z okazji zakończenia budowy elektrowni ktoś z organizatorów wręczył mi, jak wszystkim, balonik w kształcie wiatraka, uniosłem się w górę. Dobrze, że w porę wypuściłem go z ręki, bo nie wiem, co mogłoby się stać. Od tamtego czasu nie ruszam się z domu bez przywiązanych do stóp sporych ciężarków.

W sprawie tej anomalii dzwoniłem w różne miejsca, nawet do administracji osiedla, ale poradzili mi, żebym się udał do psychiatry.

– Zepsuło się? Panie, to nie lodówka, to się nie ma prawa zepsuć! – Słyszałem, jak po drugiej stronie słuchawki ryczeli ze śmiechu.

Jakoś w tym samym czasie sąsiad mieszkający obok strasznie się opuścił. Dosłownie! Dotąd zawsze porządny, ułożony, zaczął wracać do domu na czworakach. Któregoś dnia, kiedy zauważyłem, że wychodzi, a właściwie wypełza z mieszkania, postanowiłem go zagadnąć. Lubię człowieka, mijamy się na osiedlu, pozdrawiamy grzecznościowo. Jesteśmy w podobnym wieku, obaj samotni, mieszkający w malutkich kawalerkach. Przykucnąłem obok niego i pytam, co się stało, że tak nisko upadł. Najpierw trochę kręcił, mówił coś o samozaparciu, treningu silnej woli, później, że to performance… i takie tam. Ale jak go przycisnąłem do muru, to się przyznał.

– Rozregulowało się – powiedział. – Nie jestem w stanie utrzymać pionu. Nawet na czworakach już mi za ciężko, sam pan widzisz, jak jest.

Schyliłem się i pomogłem mu wstać, a nie było to łatwe, bo ważył jak co najmniej dwóch. Kiedy już go solidnie objąłem wpół, mogłem odpiąć ciężarki ze stóp i poszliśmy po zakupy. Tak przez tydzień, dwa, wspomagaliśmy się w codziennych sprawach, aż w końcu, co tu dużo gadać, zaprzyjaźniliśmy się. Nie pytając administracji o zgodę, przebiliśmy ścianę i połączyliśmy mieszkania.

Całkiem fajny z niego gość. Mamy podobne zainteresowania, chodzimy na koncerty, do kina, jesteśmy nierozłączną parą. Trochę się ludzie za nami oglądają, czasem też ktoś rzuci kąśliwą uwagę, kiedy tak idziemy spleceni ramionami, cóż, tolerancja w społeczeństwie nie jest jeszcze najwyższa. Ale nie prostujemy, nie wyjawiamy prawdziwego powodu.

Bo w końcu kto uwierzy, że jedno z podstawowych praw na ziemi, prawo powszechnej grawitacji, zostało zakłócone? I to akurat na naszym osiedlu!

WŁADYSŁAW EDELMAN