BILIŃSKA-STECYSZYN: Patrzę bykiem (a nawet wilkiem)

Rys. Pixabay.com

Dość już dawno temu, z okazji Międzynarodowego Dnia Kota, znalazłam na jednej ze stron fejsbukowych taki wiersz: “rozkocurzony poznasz od palców/ po napąsowiałe wąsy przejrzy na wylot/ miękkie upadki czterech łap/ nienamiauczanym kątom przyjrzy się spod byka/ nocą czytelnym mruczandem/ żartem zwinie w kłębek pomniejszony smutek”.

Świetny wiersz, wspaniałe neologizmy, oryginalne metafory, ale… Na miłość Boską, jakie “spod byka”??! Wierszem się (w komentarzu pod nim) zachwyciłam, neologizmy pochwaliłam, “spod byka” zganiłam.

Autorka broniła “spod byka”, bo wg niej miało to oznaczać zapowiedź ruchu, szykowania się przez kota do ataku. Hm… Licentia poetica? Zostałam też zganiona, że nie mam racji, bo język się wciąż rozwija i mam dać wykładnię, niby czemu to jest błąd językowy. Oraz otrzymałam link do słownika internetowego, w którym obok “ktoś patrzy bykiem” i “ktoś patrzy wilkiem” JAK BYK widniało: “ktoś patrzy spod byka, ktoś patrzy z byka, ktoś spogląda spod byka…”; czyli: “ktoś patrzy wrogo i nieufnie”.

I co ja na to?

Oczywiście wiem, że związków frazeologicznych nie należy interpretować dosłownie, ale co poradzę, że patrzenie “spod byka” widzę zbyt dosłownie? Spod byczego brzucha? A któż by się odważył?! Zawsze bardzo mnie to śmieszy.

I nadal się upieram, że to błąd językowy. Uczono mnie, że frazeologizmy to STAŁE związki wyrazów i nie należy ich członów ani zmieniać, ani mieszać z innymi. Błąd z tym “spod bykiem”  wziął się właśnie z pomieszania dwóch związków frazeologicznych: “patrzeć BYKIEM” (lub wilkiem) i “patrzeć SPODE łba”.

Nie zgadzam się również z “patrzeniem z byka”. Z byka to można komuś co najwyżej przywalić.

Nie uważam źródeł internetowych za idealne. W moim papierowym słowniku języka polskiego “patrzeć spod byka” nie występuje!

Co więc się stało? Nastąpiła jakaś zmiana językowa? Słownikowa? Pokoleniowa? Czy wiedza, którą mi ongiś wpojono, już nie obowiązuje – i “spod byka” zostało (przez uzus?) zatwierdzone jako poprawne? I to ja, ortodoksyjna, czepiająca się, skostniała stara belferka, nie idę z tym bykiem – i z uzusem – naprzód?

Ciekawe, czy uzus językowy usankcjonuje kiedyś “poszłem”. Może też da się to wytłumaczyć chęcią wyrażenia ruchu – krótszego niż w przypadku “poszedłem”?

Mam nadzieję, że tego nie doczekam. Na razie patrzę bykiem na “spod byka”. Dla mnie to błąd.

Czyli BYK.

HANNA BILIŃSKA-STECYSZYN