CANIĆ: Rebeliant i wiedźma w obronie sztuki słowa

Fot. Michaił Bułhakow z Jeleną Szyłowską. Domena publiczna.

“Pierwszy ślub jest od Boga, drugi od ludzi, trzeci od diabła” – ostrzegali Michaiła Bułhakowa wierzący znajomi. Dwudziestolecie międzywojenne w Związku Radzieckim było okresem wyjątkowo trudnym dla pisarzy i… kochanków. W kręgach literackich ówczesnej Moskwy panował realizm socjalistyczny, w kręgach towarzyskich zaś zawsze aktualny duch “hipokrytyki”.

Literatura była jego misją, dla której zostawił stabilny zawód lekarza. Jelena Szyłowska zaś była miłością jego życia. Dla niej pisarz porzucił żonę. Oboje mieli już za sobą przejścia. Opuszczając rodzinne mieszkanie dla nowej towarzyszki życia, Bułhakow pożegnał kobietę, która też kiedyś była mu kochanką. Lubow, ekscentryczna i dzielna tancerka, weszła do jego świata jako pasja, namiętność, przeciwieństwo pierwszej małżonki – troskliwej, pokornej Tatiany, ale i ona nie wzbudziła w nim uczucia godnego przelania na papier. Jak widać, nie potrzebował dla przysłowiowego szczęścia ani zacisznej przystani, ani dzikiego romansu. Kobieta “od diabła”  znudziła mu się również szybko jak ta “od Boga”, a o zdanie “ludzi” on nigdy nie pytał.

Kogóż szukał, czego chciał dojrzały, znany pisarz? Przede wszystkim, gdy Michaił spotkał wykształconą, elegancką, odważną Jelenę, poczuł, że odnalazł bratnią duszę, powiernicę. Młoda Żydówka z Rygi odwzajemniła jego uczucia, pomimo błagań i gróźb męża, przy którym wiodła wygodne życie i urodziła dwoje dzieci. Nie bała się kontrowersji, wiążąc z człowiekiem prześladowanym przez cenzurę za twórczość, a nawet walczyła o publikację późniejszych dzieł Michaiła.

“Za mną, czytelniku! – pisał poważnie już chory autor. – Któż to ci powiedział, że nie ma już na świecie prawdziwej, wiernej, wiecznej miłości? A niechże wyrwą temu kłamcy jego plugawy język!”. Tworząc “Mistrza i Małgorzatę” – fantastyczną opowieść miłosną, dedykowaną trzeciej żonie i połączoną z alegorią absurdu radzieckiej rzeczywistości, Bułhakow wiedział, że jej wydanie w Rosji jest niemożliwe, mimo to kontynuował pracę. Jelena dołożyła wszelkich starań, by umierający na nerczycę pisarz zdążył zakończyć rękopis, ocaliła manuskrypt przed rewizjami, żeby 25 lat po śmierci autora książka ujrzała światło dzienne. Twórcza droga Bułhakowa, pełna krytyki sowieckiej propagandy, przypomina los rękopisu jego bohatera. Małgorzata opiekuje się swoim niezaradnym kochankiem tak samo czule, jak jej prototyp – pierwsza wielbicielka dzieł pisarza. Dla dobra Mistrza, nie wahając się, przyjmuje zaproszenie na bal u szatana. Wiedziona miłością, nawet w piekle pokazuje miłosierdzie i hart ducha, które w końcu przekonują i diabła, i Boga do połączenia kochanków w wieczności.

Współcześni Michaiła nazywali go rebeliantem, a jego twórczość traktatem wolności. Jelenę szeptem posądzano o czary, bo podobno tylko dzięki pomocy wiedźmy utwory źle widzianego przez “Wodza” pisarza mogły być grywane na scenie słynnego teatru MchAT. Ciekawie, cóż myśleliby, gdyby doczekali się światowej sławy twórcy “Mistrza i Małgorzaty”? Moim zdaniem, sukces rosyjskiego prozaika i dramatopisarza nie ma nic wspólnego z ciemną sztuką, wręcz przeciwnie – harmonia jego relacji i współpracy z trzecią żoną wydaje się być jasna, afirmująca życie, miłość, wiarę… Czy to aż tak ważne, co robili, zanim się poznali? Razem bronili nie tylko miłości, lecz także sztuki słowa. Geniusza nie powinno się sądzić, jego muzy też, bo “ten, który kocha, powinien dzielić los tego, kogo kocha”.

ANNA CANIĆ