Czas na poezję: ALICJA TRUBAS

Fot. Z archiwum Autorki. Na zdjęciu Alicja Trubas.

Fantom

Wyglądam przez okno w jaskrawo zimną noc.
Nikt mnie nie obudził.
W kącie pokoju siedzi ten stary nieznajomy.
Patrzę w gładkie oblicze wypchanego człowieka.

Szturcham miękkie ciało; odpowiada kurzem.
Wiesz, mówię mu, ja sama jestem fantomem –
ale w jeszcze całkiem ludzkiej skórze.
Jeszcze coś gdzieś czasami poczuję.
Rzęsę w oku, nóż w plecach, krew z nosa.

Czy można być spóźnionym na nie swoją podróż.
Czy można być za starym na swe własne stworzenie.

 

Jeszcze śnię

Błądzę w naszym mieście, jakbym
była obca. Mrużąc oczy,
czytam nazwy ulic, szukam
miejsca naszego spotkania.

Jadę palcem po planie bez
żadnego zrozumienia. Przecież
byłam tutaj setki razy.

Byłam tu, zanim byłam sobą.

Mijam między kamienicami
wszystkie głosy świata. Wciąż
przyspieszam, bo za rogiem jest
ten mur i żeliwna brama.

Stoję na krzywym chodniku
w pełnym zamyśleniu. Wszystko
wygląda tak jakbym chciała.

Witryna wciąż jest z cynamonu.

 

Obserwator

Jakoś przestać nie mogę,
choć znam to już na pamięć.
Chyba z nią współodczuwam.
Chyba się z nią rozumiem.
Już białka czerwienieją,
migotają iskierki
jak migota czasem w sercu.
Póki jeszcze coś się dzieje.

Samotne świeci światełko na kolor jasnoniebieski.
Jak dzikie pole kwiatki,
jak niewinne koronki.

Boli mnie już trochę w piersi,
znany finał coraz bliżej.
Wysilam zmęczony wzrok,
pochylam się na stołku.
Lampa rzęzi coraz głośniej,
coraz gęstszy trzepot skrzydeł.
Jeszcze mogłaby zawrócić –
ale nigdy nie zawraca.