HEBEL: Charles Bukowski – wieczny autsajder

Nie ukrywam, że uwielbiam Charlesa Bukowskiego. W jego twórczości najbardziej ujmuje mnie nie tyle dosadność czy wulgarność, co prostota przekazu. Bukowski bowiem go nie komplikuje – nie pozuje na filozofa, który pozjadał wszystkie rozumy, czy chcącego zawsze mieć rację intelektualistę. W wierszach wydanych w tomie “Płonąc w wodzie, tonąc w ogniu” w drobiazgowy sposób rejestruje otaczającą go rzeczywistość. Trzeba przyznać, że czyni to po mistrzowsku. Dostrzega nawet, że “brudny pies nie może się wysrać” (“sytuacja na świecie oglądana z okna na 3 piętrze”).

Bukowski opisuje prozaiczne czynności dnia codziennego, jak na przykład: “rzucam się na materac/ z piwem w ręce i głową pełną tanich marzeń” (“piwo o drugiej po południu”). Żyjąc jak autsajder, poeta i pisarz miał świadomość niemożliwości uniknięcia śmierci, o czym m.in. napisał: “stoję przed lustrem/ w garniturze zmarłego ojca/ i też czekam na/ śmierć” (“bliźniacy”). No bo przecież – jak bardzo byłoby to banalne – każdy z nas znajduje się w kolejce upływającego życia.

Nieznających Bukowskiego jego poezja może czasami szokować, np. kiedy poeta stwierdza: “wyszedłem na ulicę by zamieszkać pośród szczurów” (“vegas”). Trzeba jednak wiedzieć, że twórca ten stronił od wielkomiejskiego blichtru i raczej uciekał przed pogonią za sukcesem jako wyznacznikiem wartości. Trudno byłoby go sobie współcześnie wyobrazić, np. pozującego fotografom na ściance i odbierającego nagrodę czytelników jednego z kolorowych czasopism. Jego wiersze dowodzą, że był znakomitym obserwatorem otaczającego go życia i zapisane w jego pamięci obrazy układały się w poezję. Twierdził, że “dość ważne jest/ by wiedzieć co naprawdę czujemy./ to lepsze niż golenie się/ albo gotowanie fasolki z czosnkiem” (“fasolka z czosnkiem”). Potrafił jednak niekiedy pisać dosadnie, np. “czuję się okpiony przez cymbałów/ jak gdyby życie było własnością/ małych ludzi” (“karabiny maszynowe wieże i fabryczne zegary”).

Co ciekawe, Bukowski bezbłędnie dostrzega, że “tu i teraz” w naszym życiu na ziemi “mamy wszystko i nie mamy nic” (“coś dla koników, zakonnic, sprzedawców w sklepie spożywczym i dla ciebie…”), co oczywiście zależy od perspektywy spojrzenia. Przyznałbym mu jednak rację w tym, że “nie dorobimy się pieniędzy/ na jawie” (“gulasz”). Zapewne Bukowski wygłasza oczywiste prawdy, ale czyni to w taki sposób, jakby łamał utarte konwenanse. Nie liczy się z tym, co kto o nim pomyśli czy powie. Pisze o tym, co robi: podgląda robotników pracujących na budowie, pije piwo, obstawia wyniki gonitw na konnym torze wyścigowym. Dodałbym, że Bukowski lubi kobiety i nie jest antykobiecy. Bywa jednak zbyt dosłowny, dosadny, niekiedy nawet wulgarny. Potrafi nawet przyznać się i wprost napisać: “czasami myślę o tych wszystkich niezłych/ dupach” (“historia z życia”). Nie ma w tym niczego złego, jeżeli mężczyzna pod wpływem impulsu spogląda na kobietę jako na obiekt pożądania seksualnego.

W poezji Bukowskiego miesza się umiłowanie życia autsajdera z nachodzącymi go refleksjami na temat śmierci. W pewnym sensie to paradoks, że w jego twórczości raz po raz powraca temat śmierci. Co do jej istoty trzeba autorowi przyznać rację, że “nasza śmierć nie będzie niczym szczególnym./ usunięciem czegoś, załatwieniem sprawy” (“john dillinger i le chasseur maudit”). Bukowski jest jej w pełni świadomy, dlatego pisze: “[…] zdaję sobie sprawę że nie/ ominie mnie śmierć i warto być na nią przygotowanym…” (“trochę snu ciszy i spokoju”). Wie także, iż “każde umieranie ma sens […] nic nie jest daremne/ nawet szyja/ muchy”. Powiedzmy więc, że twórczość Charlesa Bukowskiego to prosta poezja, kto wie, czy nie mająca symptomów twórczości prozatorskiej. Nie mam wątpliwości, że mimo wszystko skłania ona do refleksji. Czytający ją w pierwszej chwili może się szeroko uśmiechnąć, ale za moment popada w głębokie zamyślenie. Na pewno nie można odmówić poecie, że kochał życie, o którym zresztą napisał: “troszczę się o życie jakby było w ciąży” (“drżą firanki a tutaj w Berlinie w Nowym Jorku i w Meksyku ludzie idą na południowy spacer”).

Trudno jest nie podpisać się pod stwierdzeniem: “tak boli przegrać coś/ co wydaje się mieć znaczenie” (“przegrani”). Chociaż Charles Bukowski był zindywidualizowanym typem o obliczu anarchistyczno-autsajderskim, nie można mu zarzucić braku czucia w obrębie emocjonalno-egzystencjalnym. Moją sympatię zdobył również opisywaniem prostych ludzi z nizin społecznych, np. śmieciarzy czy rybaków. Bukowski w pełni odkrywa się jednak, kiedy odzywają się w nim dźwięki zanarchizowanej duszy i tęsknota za brakiem jakiegokolwiek ładu: “wolę miasto kiedy/ świecą neony i/ nagie kobiety tańczą na blacie/ baru/ do tandetnej muzyki” (“nerwy”).

Poeta nie ma żadnych autorytetów i nie ukrywa na przykład, że spośród twórców literatury Truman Capote to dla niego “kolejny zły pisarz” (“głosy”). Bukowski bez skrępowania pisze o “gównie”, “gaciach”, “wyrzyganiu” i tym samym przełamuje barierę wstydu. To swoisty paradoks, że potrafił znaleźć wspólny język z ludźmi żyjącymi w jego najbliższym otoczeniu, a z drugiej – na pytanie, co sądzi o bieżącej sytuacji politycznej w kraju, mógłby odpowiedzieć: “obracam się na brzuch i zasypiam z/ dupą odwróconą do sufitu” (“dźwięk ludzkiego życia”). Co jednak istotne, Charles Bukowski miał też jedną fantastyczną cechę – żył w prawdzie, np. pisząc: “pieniądze przepiłem i przegrałem na wyścigach” (“ojcze nasz, któryś – “). Nie każdego byłoby na to stać, żeby móc tak szczerze o sobie napisać.

JAROSŁAW HEBEL

 


Charles Bukowski, “Płonąc w wodzie, tonąc w ogniu”, tłum. Piotr Madej, Noir sur Blanc, Warszawa 2021.