Czas na poezję: MIROSŁAW GABRYŚ

Fot. Z archiwum Autora. Na zdjęciu Mirosław Gabryś.

Bez ruchu ani rusz

Nawet gdy nie masz ruchu, idziesz w ruch.
Choćbyś palcem nie ruszył. Bo jest tylko ruch.
Ruchome cele. Namierzone na starcie
na proch. Na groch rzucany o ścianę,
spod której nie uciekniesz. (Choćbyś nie wiem
jak ruszał głową, nie ruszysz żadną nogą).
Ruchomy cel na ruchomych schodach.
Pospolite poruszenie.

 

Kamień

Wystarczy podnieść kamień,
a tłum robaków zacznie szaleć na mieście.
Wystarczy dać im trochę światła (nawet w żarówce
jest żar, prawie w szarówce), a w dzikim pędzie
rozpierzchną się po dworcach. Na krzywy ryj,
byle się wryć, cokolwiek wyryć, przerysować
rysy ryja. Byle wleźć pod inny kamień. Wyjechać
z jednej grudy pod drugą (grunt to mieć grunt).
Przesypać piasek z butów do butów,
aktualizować boga.

 

Pożądanie

Spójrz na tę reprodukcję ogrodu rozkoszy.
Marzysz o otwieraniu furtek, o słowach kluczowych,
pełnych wyrazu fatamorganach. Zwierzęcość
rozciąga się na płótnie, na wyciągnięcie nie twojej ręki.
Są w tobie wulkany, lawiny, tornada
krzyczące dzikim językiem.
Mówisz czułość i masz.

 

W kości oś

Nawet kaktus pochyla się ku słońcu,
pochyl się i ty, ogranicz picie,
weź się w doniczkę, oddziel plewy
od plew, weź przykład, daj.
Codziennie obracaj doniczkę, uzyskuj pion,
utrzymuj, weź na utrzymanie, daj.
Weź daj, a będziesz brany, bramy
odpuszczą i wpuszczą
światło. Wszelkie żywe stworzenie
pochyla się ku słońcu.
Niech teraz słońce się pochyli,
zmarzłem na kość,
w kości mam oś.

 

Uchodźcy z kraju młodości

Ciało powoli przechodzi na stronę wroga,
spiskuje, zdradza, zadaje ból, milczy.
Chciałbyś podpisać pakt o nieagresji, zawrzeć sojusz,
lecz porozumienia są namiastki, głównie w postaci
wspomnień z czasów, gdy ciało stało za tobą murem.
Teraz mur stoi przed tobą i możesz do woli
walić w niego głową lub schować głowę w piasek.
Ciało nas wyprzedza i znika za zakrętem.
Niektórzy za nim wołają, rozpaczliwie krzyczą.
Inni płyną z prądem lub porzucają ciało na brzegu,
gdy już posiądą bezlitosną wiedzę (a raczej wiedza ich posiądzie),
że nie sposób ponownie wejść do wody,
chyba że do podmiejskiego Styksu, by zachłysnąć się
datą ważności, zdjąć marynarkę wojenną,
otulić się płaszczem wolności.

 

Codzienność

Raz za razem razy.
Wepchnąć rany w ramy.

 

Yin Yang

Mój świat zabity dechami,
mój dech zabity światami.