Czas na poezję: ALEKSANDRA CEDRO

Fot. Z archiwum Autorki. Na zdjęciu Aleksandra Cedro.

Szósty zero trzeci

Oglądamy nowe miejsce,
kąty rozgromione z kurzu,
wyobraźnią już rozbijam natrętnie talerze.
Będzie jak w domu, dostatecznie w przedsionku
między skrońmi, skąd wyprowadzam

dreszcze i zniekształcone przebiegi.
Dokładnie się przyjrzałam wszystkiemu.
Krzywe jak miotła z roboty,
w której przygarnęłam kota.
Nie ogarniała połowy syfu, więcej
już te tarzające, prawie zabawkowe

futro. Teraz nie ma miotły, czterołapa
ani myśli. Zmusiłam nas do odwrotu,
przekształciłam w cienie – łatwiej mi
będzie zatargać.

 

Dołączone do opakowania

Wchodzę, słyszę dostrojony głos,
że przeciwlękowe się skończyły,
a antypłodowe po zajściu na wyczerpaniu,
zresztą na ścisłe zamówienie.

I bez dzień dobry, z marszu,
że promocja na mocne włosy,
chęć do życia i paznokcie.
Precyzuję, że dziękuję, ale nie mam
problemu z drapaniem.

Może być po drugiej stronie albo w tej
za rogiem, tej trzydziestej po lewej,
dwie ulice dalej. Aptek w końcu jak Żabek,
tylko farmaceuci jakoś tak bardziej
kumają.

 

Charakterystyczny(styczna)

Podobno mam skazę w głowie,
jedną z tych, co przegania się obecnością.
Na głowie synonimicznie.

Adrenalinowy doskok
i chwyty dziecięce, niezręczne;
tryby wsteczne, flashbacki obecne.
Kolory i kształty dźwięków z zachwytem
poganiane przez pęd między uszami,
zanim szarość.

Obrazy i te śmieszne wzorki,
kiedy zamykasz mi oczy w słoneczny dzień,
a myślą zatykasz mi usta.

Co o mnie, koło mnie i do mnie.
Jeśli ty mi nie w twarz to ja ci w kolano,
a zamiast krzyżowania są noże.
Te do pleców już wykorzystałam.

Słowem, uczynkiem i rozedbaniem.

 

Saper

Dopuszczasz mi życie do głosu,
rozplątujesz pętle i supełki,
rozganiasz przypadek,
niepewność zapraszasz do wyjścia.

Otaczasz zaangażowaniem,
oblepiasz wyrozumiałością.
Patrzysz w oczy i pytasz
najpierw głowę – co u niej,
potem serce.
Wtedy zawsze przynajmniej jedno milczy,
bo nie wie co powiedzieć.

 

Zarysy

Był taki czas
jak pył rzucony na kartkę,
że każdy dostawał swoje mleko,
a wygraną była twoja siła
skupiona na stanowczym,
entuzjastycznym wybełkotaniu,
że to właśnie tobie należy się czekoladowe,
a oni nich piją to gorsze.

Wtedy wszyscy byliśmy zamknięci
w tej samej klatce wyśrodkowania.
Dopiero potem zęby porosły nam
w zupełnie inne strony.

Dzisiaj tylko niektórym
nie można zamknąć ust,
a rozkosz milczenia wydaje się
grobową deską.