HEBEL: Testament Marcina Króla

W Sylwestra 2005 roku odciąłem się od świata, zabarykadowałem i zacząłem recenzować do miesięcznika “Dziś” M.F. Rakowskiego książkę Marcina Króla “Bezradność liberałów”. To, co mnie w niej ujęło, to niespotykana mądrość jej autora. Marcin Król, oprócz posiadania ogromnej wiedzy z zakresu historyczno-filozoficznego, potrafił myśleć i cenił w drugim człowieku umiejętność myślenia. To ważne, żebyśmy potrafili i nie bali się zadawać uniwersalnych pytań o sens naszego życia czy źródła zła. Od tego bowiem zależy, jak i na jakim poziomie będziemy żyli.

Pamiętam Marcina Króla jako redaktora naczelnego “Res Publiki Nowej”, ale był też przecież w okresie PRL-u zaangażowany w działalność opozycji demokratycznej, a w rodzącej się wolnej Polsce uczestniczył w pracach sztabu wyborczego Tadeusza Mazowieckiego jako kandydata na Prezydenta RP. Był filozofem idei, typem wielkiego intelektualisty, który sam nie brał udziału w bezpośredniej walce politycznej, lecz  raczej z namysłem przyglądał się jej uczestnikom. Marcin Król miał wiele do powiedzenia na temat kondycji naszej demokracji z pozycji jej intelektualnego obserwatora, a przy tym brał aktywny udział w życiu naukowym i społecznym, Debatach Tischnerowskich czy publikował na łamach “Tygodnika Powszechnego”.  

Z wielką radością przyjąłem opublikowaną w Wydawnictwie Iskry książkę prof. M. Króla “Pakuję walizkę”, na którą składają się esej, jak i dziennik z czasów pandemii zamieszczany wcześniej na Facebooku. Bardzo dobrze czyta się fragment poświęcony znikającemu w Polsce Kościołowi katolickiemu. Jak pisze prof. Marcin Król, a co wydaje się być najistotniejsze: “Razem z zanikaniem duchowości chrześcijańskiej reprezentowanej przez Kościół nastąpiło zerwanie porozumienia między pokoleniami”. Marcin Król był uczniem prof. Leszka Kołakowskiego, a także przez wiele lat współpracował z redaktorem Jerzym Turowiczem. Aż trudno uwierzyć, że pochodził z rodziny o niereligijnych tradycjach, jak sam zresztą napisał: “W domu nie było Kościoła. Mama była niewierząca, przedwojenne PPS, ojciec czasem chodził w niedzielę na mszę, ale tylko na dziesięć minut, bo więcej bez papierosa nie wytrzymywał”.

Trudno nie zgodzić się z filozofem, że niemyślenie zawsze leży na “zapleczu banalności zła”. Czy można jednak udzielić prostej odpowiedzi, czym w swojej istocie jest dobro? Marcin Król pisze: “[…] dobro widać tylko w zestawieniu ze złem. Dobro to rezultat walki ze złem, a nie prosty odruch moralny”. Każdy więc ma w sobie odrobinę diabła, który gości w naszej śledzionie od narodzin aż po śmierć. Co więcej – paradoksalnie  ̶  obecność diabła daje nadzieję na jego przezwyciężenie. Tak było w przypadku Adolfa Hitlera, który ostatecznie został pokonany, jako wcielone zło utożsamiane z diabłem przez Winstona Churchila. Stało się to przy pomocy innego systemu zła, jakim był Związek Radziecki, co nie mogło się dobrze skończyć dla narodów wyzwalanych spod hitlerowskiej okupacji we wschodniej części Europy. Zresztą należy stwierdzić, że autor książki sprawnie porusza się pośród takich pojęć filozoficznych jak zło, dobro, przyjemność czy cierpienie.

To prawda, że współcześnie żyjemy w czasach egalitarnej demokracji. Prof. Król zadaje więc pytanie, czym jest przyjemność? Czy rodzice z powodu posiadania dzieci powinni odczuwać przyjemność? Czy udział we wszechobecnym konsumpcjonizmie ma nam ją dawać? Zauważa przy tym, że w czasach demokracji każdy sam ją dla siebie definiuje. Można by jednak oczywiście pytać, czy możliwy jest świat bez przyjemności lub poza przyjemnością i czy w takiej sytuacji możliwe byłoby życie w wolności? Autor eseju daje odpowiedź twierdzącą, jednak pod dość konkretnym warunkiem – o ile człowiek zadawałby sobie pytanie o sens swojego indywidualnego życia. Rozważania Marcina Króla cechuje chęć docierania do głębi rozważanego problemu, wstrzemięźliwość w sądach i filozoficzna mądrość. Trudno odmówić mu racji, że jest spora grupa ludzi funkcjonujących w naszym społeczeństwie, która sens życia upatruje właśnie w przyjemności.

Czy bylibyśmy w stanie udzielić odpowiedzi na pytanie, czym jest odwrotność przyjemności, czyli nieprzyjemność? Czy uzasadnionym jest patrzeć na nieprzyjemność przez pryzmat cierpienia? No i, jak pyta Marcin Król: “Co było najpierw: unikanie cierpienia czy przyjemność?”. Autor książki ma rację w tym, że we współczesnym świecie rozwinęły się dwa gigantyczne koncerny, które specjalizują się w dostarczaniu przyjemności oraz uczeniu, jak unikać cierpienia i poniekąd oszukiwać ludzki los. Jednocześnie dostrzega nieodwołalny koniec świata, w którym dążenie do przyjemności sprowadza się do unikania cierpienia jako jedynej odpowiedzi na pytanie o sens życia.      

Marcin Król twierdził, że jest “duchowym konserwatystą”. Przede wszystkim był jednak otwarty na świat i ludzi, w wypowiedzi których potrafił się z uwagą wsłuchiwać. W dzienniku z czasów pandemii m.in. napisał, że zawsze należy rozmawiać, gdyż “Kiedy nie rozmawiamy, stajemy się egoistyczni, samotni, głupi i interesowni. Ten, kto nie rozmawia, nic nie rozumie”. Prezentował wizję demokracji opartej na zgodzie, zupełnie innej od kompromisu formy porozumienia. Dostrzegał również istotne zagrożenie w postaci “platońskiego autorytaryzmu” dla coraz wyraźniej zanikającej demokracji i idei równości. Wartością nadrzędną w jego systemie była jednak prawda, bez której “nic nie ma sensu”. W bardzo obrazowy sposób zresztą napisał: “Jeżeli ktoś mówi, że zna prawdę – kłamie. Jeżeli mówi, że prawda nie istnieje – jest zbirem w naszym świecie”. Twierdził, że: “[…] tolerować to nie znaczy akceptować. Mogę tolerować idiotów (zwolennicy tezy, że Ziemia jest płaska), mogę tolerować narodowców, kiedy plotą o chwalebnych czynach wielkich Polaków. Nie mogę jednak tolerować narodowców, kiedy siłą fizyczną czy tylko siłą głosu i głupoty próbują nas przekonać »na siłę«”.   

Książka wydana przez Iskry to pewnego rodzaju testament prof. Marcina Króla, a składające się na nią teksty stanowią świadectwo jego wyjątkowej zdolności do żywego myślenia, które jest imperatywem moralnym. Musimy sobie bowiem nieustannie zadawać najważniejsze pytania o prawdę, sens czy źródła zła, jeżeli nie chcemy zginąć w świecie, w którym przyszło nam żyć. Nikt nie powinien mieć wątpliwości, że problem, przed jakim staniemy po rządach PiS-u, będzie polegał przede wszystkim na przywróceniu zaufania do jednostki, jak również do instytucji państwa. Jeżeli nie liczyć bolszewików w minionym wieku, nikt aż tak bardzo nie próbował zohydzić indywidualnej aktywności w przestrzeni politycznej i gospodarczej ze szkodą dla nas wszystkich. Marcin Król proponuje więc wizję demokracji oprzeć nie na wartościach, które każdy może definiować nieco inaczej, lecz na niepodważalnych cnotach: powściągliwości, odwadze, wierności, uczciwości i mądrości. Są to cnoty indywidualne, które w jego przekonaniu powinny nabrać charakteru obywatelskiego. Czy będziemy w stanie wypełnić testament tego wielkiego filozofa?  

JAROSŁAW HEBEL 


Marcin Król, “Pakuję walizkę”, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2021.