TOMCZYK: Lipa, motylki i świnie

Wydana przez Wydawnictwo Prószyński i S-ka książka z zapiskami Agnieszki Osieckiej “Czekając na człowieka. Dziennik ciąży i narodzin” to całkiem zgrabnie skonstruowane kłamstewko. Pozwalam sobie użyć tego sformułowania, ponieważ temat ciąży i późniejszych narodzin córki poetki – Agaty, zajmuje jedynie trzecią część książki. Ale nie oznacza to, że nie warto po nią sięgać.

Ta skromna, 166-stronicowa pozycja, zawierająca grafiki i pojedyncze zdjęcia z prywatnego archiwum Osieckiej, przenosi nas w świat życia codziennego poetki. Bogactwem jej zainteresowań, zajęć i obowiązków służbowych można by obdzielić ze trzy osoby. Poznajemy Osiecką zapracowaną i nawet w zaawansowanej ciąży myślącą o publikacjach i projektach, w które jest zaangażowana. Nie zwalnia ani na chwilę. Ogląda przedstawienia, czyta, tworzy, koresponduje z przyjaciółmi, dzieli się pragnieniami, wątpliwościami i spostrzeżeniami. Asekuracyjnie (?) nie chce wypaść z obiegu. Z rozrzewnieniem wspomina chwile przed ciążą: wyjazdy w góry, spotkania towarzyskie i brak ograniczeń. Nie rezygnuje z alkoholu. Drażnią ją wymowne spojrzenia przypadkowych osób, kiedy po niego sięga.

Nie zaskakuje mnie to. Taką Osiecką sobie wyobrażałam.

Dopiero ostatnie kilkadziesiąt stron rzuca na poetkę inne światło i uświadamia dualizm jej natury. Pragnąca światowego życia, najlepiej czuje się w Falenicy, gdzie mieszka z Paskudą (Danielem Passentem), który – wbrew jej naturze – chce zrobić z niej perfekcyjną panią domu. Przytłaczają Osiecką brudne naczynia w zlewie, ratuje zapach świeżo upieczonego chleba i spacer po ośnieżonych ulicach Falenicy. Czuje się zwyczajną kobietą, zdaje sobie sprawę z pospolitości losu matki, a jednocześnie ma wrażenie, że Bóg i natura nad nią czuwają.

Kiedy na świat przychodzi mała Agatka, zwraca się do niej dwojako: raz nazywa ją “motylkiem”, raz “świnią”. Pisze jej notatki z radami (“Nie kochaj się w łobuzach, jak ja”), opowiada świat. Ale najbardziej boi się, że nie podoła: “Zawsze podejrzewałam, że we mnie, gdzieś głęboko ukryta, jest jakaś lipa, i że kiedyś się wyda”. Osiecka przypuszcza, że pojawienie się na świecie córki wydobędzie na światło dzienne wspomnianą lipę. Można powiedzieć, że w pewnym sensie poetka przepowiada sobie przyszłość.

W szpitalu dopadają ją problemy powszechnie znane matkom, m.in. kłopoty z laktacją i zakaz noszenia bielizny (“noszenie majtek jest nielegalne”). Jednocześnie to dla niej azyl, miejsce, w którym staje się dorosła (“Pierwszy raz w życiu mam zrobiony pedicure (na szpital!) i pierwszy raz w życiu widzę u siebie nie jakieś mazurskie kulfony, tylko prawdziwe, wylakierowane nogi dorosłej kobiety. Nogi matki”). To tu jest biało i czysto, opiekują się nią “anielice”, a ona czuje się bezpieczna i nie chce wracać do domu. Wolałaby zostać, choć wstydzi się swojej słabości.

“Mówią, że małe dzieci czasem tęsknią do łona matki. Ja też będę tęskniła do tego szpitala jak do brzucha. Byłyśmy tu jak baba w babie: ona we mnie, a ja w szpitalu”  – pisze na dzień przed wyjściem i zaczyna odliczanie.

Chciałoby się przeczytać tych zapisków więcej, ale książka jest w nie oszczędna. Po lekturze pozostaje smutek, a w pamięć zapada obraz kobiety nadwrażliwej, targanej wewnętrznymi sprzecznościami. Kobiety, która mimo swojej wyjątkowości, była bardzo krucha i ludzka.

KATJA TOMCZYK


Agnieszka Osiecka, “Czekając na człowieka. Dziennik ciąży i narodzin”, Prószyński i S-ka, Warszawa 2022.