SEGIET: Sensacja

Fot. Pixabay.com

Kiedy próbowałem czytać jakieś zawieszone na ścianie ogłoszenia, zamiast na nich, moją uwagę skupiłem na osobach, których strzępki słów zaczęły do mnie docierać. Więcej dowiem się od ludzi niż z plakatów – pomyślałem. Z zaciekawieniem zacząłem przysłuchiwać się tej dziwnej rozmowie, której niestety nie słyszałem od początku.

– Musimy tutaj ze sobą rozmawiać? – nieśmiało zapytała. – Wyjdźmy stąd. Na zewnątrz zapewne będzie nam lepiej. Świeże powietrze dobrze nam zrobi.

– Nie ma problemu. Oczywiście, możemy wyjść.

Odeszli kawałek dalej, usiedli na ławce i wrócili do rozmowy. Ukradkiem poszedłem za nimi, ukryłem się za żywopłotem i “głodny” informacji zacząłem się przysłuchiwać.

– Jak długo to trwa? – zapytał.

– Od zawsze.

– Jak to od zawsze? Jak to możliwe, że pani to wytrzymała i nadal wytrzymuje?

– Początkowo myślałam, że to się zmieni. Później się do tego przyzwyczaiłam i ta nienormalność stała się dla mnie normą.

– Normą?

– Tak. To nie jest tak, że myślałam, że tak powinno być. Ale przyznam szczerze, że nawet nigdy nie próbowałam tego zmienić. Nie wiedziałam jak.

Spoglądał na nią ze zdumieniem, aż powiedział:

– Wygląda pani na osobę poważną i rozsądną.

– Rozsądek to tylko słowo, a rozsądne życie to coś zupełnie innego. Po latach wiem, że nie jestem i od dawna nie byłam rozsądna. W sumie nie wiem, czy to można zmienić.

– Wszystko można zmienić. Pozwoli pani, że na moment odejdę. Muszę się przebrać. W tym stroju jakoś ciężko jest rozmawiać na takie tematy.

– Oczywiście. Poczekam.

W oczekiwaniu na rozmówcę Natalia odebrała telefon. Było słychać tylko jakieś strzępy dialogu. Urwane, niekompletne zdania. W sumie nie wiedziałem, o co chodziło, ale tak naprawdę nie obchodziło mnie to. Zrządzeniem losu znalazłem się w tym samym miejscu i o tej samej porze gdzie ona. Jej imię usłyszałem przez przypadek, kiedy do słuchawki powiedziała:

– Tak, to ja. Natalia.

Była bardzo ładna, zadbana. Nigdy bym nie pomyślał, że ma jakiekolwiek problemy. Chętnie przypatrzę się rozwojowi sytuacji. Coraz bardziej mnie to wszystko intryguje. Siedziałem za żywopłotem i prawdopodobnie nie było mnie widać. Gdyby byli kochankami, on nie zwracałby się do niej per pani. Ona mówiła do niego, pomijając jakiekolwiek określenia.

Zaczęło mnie to wszystko nurtować, zwłaszcza że on poszedł się przebrać. Byłem bardzo ciekawy, w jakim stroju wróci. Nagle wyszedł z budynku w stroju, można powiedzieć, niewyszukanym, normalnym. Jakieś spodnie, podkoszulek, buty – nic szczególnego. Zwyczajny facet. O czym mają ze sobą rozmawiać? Co on każe jej zmienić?

– Już jestem – powiedział i dosiadł się do Natalii.

– Dobrze. Mam mówić dalej? Czy może mam już nie męczyć?

– Mówić, mówić! A po co przyszedłem? Posłuchać, może doradzić.

– No dobrze. On pije przez całe życie, zawsze. Nie było nawet jednego dnia, kiedy nie zajrzał do kieliszka.

– Nie mogę w to uwierzyć. To taki porządny człowiek.

– Nie powiedziałabym, że jest porządnym człowiekiem. Jest alkoholikiem. Porządny człowiek powinien zachowywać się inaczej. On po wódce przestaje być normalny, a rano nic nie pamięta.

– Aż tak pani o nim mówi?

– A jak mam powiedzieć o kimś, kto pije codziennie?

– Tak, to prawda! Nie wiem, co mam pani doradzić. Co powiedzieć? Może coś trzeba zmienić?

– Najlepiej wziąć rozwód – zawyrokowała.

– Może najlepiej, ale wie pani, nadal będziecie małżeństwem. Mieliście ślub kościelny.

– I co z tego? W przysiędze małżeńskiej nie było mowy, że będzie pić. Miała być miłość, wierność i mieliśmy być razem na zawsze, aż do śmierci. To znaczy, że mam bez miłości czekać na śmierć?

– To jest problem. Nie wiem, co mam doradzić. Może trzeba pójść do psychologa?

– Proszę księdza, nie psycholog, a ksiądz mnie połączył aż do śmierci. To nie działo się w gabinecie, tylko w kościele. Wiem, Kościół nie bierze odpowiedzialności za dalszy rozwój sytuacji. Facet bije, pije czy ma kochanki, kogo to obchodzi. Te sprawy trzeba załatwiać w domu. Uśmiechać się do ludzi i udawać, że jest pięknie! Co ksiądz może wiedzieć o życiu? Uprane, ugotowane, podane do stołu, a jedyny problem to czy i ile ludzi przyjdzie na kolejną mszę. Wszystko ksiądz ma podane na tacy. Wszystko!

Bałem się, co będzie dalej. Powiedziała do niego “proszę księdza”. Robiła mu wyrzuty, byłem poruszony jej wyznaniem, ale bardzo ciekawiła mnie jego odpowiedź.

– Tak, to prawda. Życie jest jedno i nie powinno się go marnować. Nie wiem, czy pani wie, że można wziąć rozwód kościelny. Nie powinienem tego mówić. Może właśnie dla tych słów nie chciałem być w sutannie. Bałem się, że będę to musiał powiedzieć. I powiedziałem. I dobrze się stało, że w końcu się odważyłem. O ile pani będzie chciała, pomogę pani w załatwianiu formalności.

– Po tym, co powiedziałam, nie słyszę żadnych wyrzutów. Ksiądz jest niesamowity. Nie wiem, jak mam dziękować za te słowa.

– Nie dziękować, tylko w końcu zacząć żyć. A wyrzuty? Powiedziała pani prawdę: “Ksiądz ma podane na tacy. Wszystko!”. Proszę tylko pamiętać, że niektórzy z nas są tutaj, bo mieli powołanie. A tych z parafianami łączy wiara. Nie wszystko wokół jest plastikowe, nie wszystko jest dla “tacy”, jak to pani określiła. Wszyscy ludzie robią coś dla jakichś korzyści. Być może, aby lepiej się poczuć, że coś zrobili dla innych. Jestem tutaj dla wiary, ale potrafię też zobaczyć w tym wszystkim człowieka z jego radościami i problemami. Czasem nawet uda mi się coś doradzić, nie twierdzę, że to najlepsze rozwiązania, ale na pewno najlepsze, na które mnie stać… Podpowiadam ludziom rozwiązania, których sam w życiu bym się chwycił. Mój ojciec był alkoholikiem, a matka zawsze to ukrywała. Udawała, że nie ma problemu. My z bratem myśleliśmy, że wszystko jest, jak powinno być. Nie znaliśmy innego domu. Domu, w którym ojciec bawi się z synami. Domu, w którym ojciec potrafi cokolwiek doradzić. Domu, który można nazwać gniazdem rodzinnym. Nikt o tym nie wiedział, wszystko było na pokaz. Dla ludzi! Nikt nie wiedział, jak to wygląda naprawdę. Jedyne wspólne chwile z ojcem, jakie pamiętam, to niedzielne spacery do kościoła. Nie mogę tego inaczej nazwać. To nie było chodzenie na mszę, a spacer na pokaz, dla ludzi. Żeby ludzie widzieli, jaką jesteśmy cudowną rodziną. To wszystko były pozory, wszystko było pod publikę… Dom, rodzina, wiara, miłość… Nic nie było prawdziwe. Chociaż teraz przesadziłem. Prawdziwa była mama, która chroniła nas przed złem, okrucieństwem świata i przed zapijaczonym ojcem. Ona wierzyła, że miłością do mnie i brata załatwi wszystko. Nie wiem, czy ojca kochała, ale wiem, że ta – według mnie – miłość na pokaz, nie daje satysfakcji. Bo wie pani, w tym uczuciu nie chodzi tylko o słowa, ale o czyny! Chodzi o to, żeby ofiarować drugiemu poczucie bezpieczeństwa i troskę… Chodzi o prawdę, a nie jej imitację!

Nie mogłem uwierzyć w to, co usłyszałem. Człowiek, który jest księdzem, potrafi tak mądrze wspomóc Natalię.

Nagle ona przerwała:

– Dziękuję, dziękuję. Teraz już wszystko zrozumiałam. Dom to nie mury, to miejsce, do którego chętnie wracasz i w nim czujesz się szczęśliwy.

– Dokładnie tak jest!

Pożegnali się, każdy poszedł w swoją stronę. On na plebanię, ona zapewne do domu.

W sumie mam wyrzuty sumienia, że na siłę szukałem sensacji.

ELIZA SEGIET