HEBEL: Kafka w Teatrze Dramatycznym

Fot. Materiał Teatru Dramatycznego w Warszawie. Na zdjęciu Modest Ruciński w roli K.

Wielką sympatią darzę zarówno mroczną, ale zarazem proroczą twórczość Franza Kafki, jak i samego autora “Procesu”, “Ameryki” czy “Zamku”. Można by powiedzieć, że “miał nosa”, wyczuwając zbliżające się zniewolenie jednostki przez XX-wieczne systemy totalitarne – hitlerowski nazizm i bolszewicki komunizm. Od czasu do czasu na teatralnych deskach podejmuje się próby wystawiania tego, co napisał, podobnie jak robi się to z dziełami Bohumila Hrabala. Efekt bywa bardzo zróżnicowany, co jednak nie powinno dziwić, ponieważ nie jest to twórczość, która należy do prostych, łatwych i przyjemnych. Kafka wymaga od czytelnika i widza maksymalnego zaangażowania umysłowego. Poprzez jego twórczość powraca bowiem pytanie o to, jak należy żyć, żeby czyhające na jednostkę zagrożenia nie zgładziły jej podmiotowości.

Wiele lat temu widziałem w Teatrze Współczesnym w Warszawie “Proces”, w którym główną rolę Józefa K. znakomicie zagrał Borys Szyc. Tym razem wybrałem się do Teatru Dramatycznego na “Zamek” w reż. Franciszka Szumińskiego. W tej sztuce  głównego bohatera zagrał Modest Ruciński. Przyznaję, że aktor dał z siebie wszystko i wypadł naprawdę nieźle. Błędy w tym spektaklu zostały jednak popełnione na etapie opracowywania scenariusza i reżyserii. Początek wciąga widza, a nawet porywa, ale im dłużej spektakl trwa, a raczej się ciągnie, tym jest już tylko gorzej. Szczególnie po przerwie – w drugiej części, która zwyczajnie nuży i nie klei się zupełnie. Przedstawienie to na spokojnie mogłoby być o godzinę krótsze i zapewne wyszłoby to z korzyścią zarówno dla znudzonych widzów i zmęczonych aktorów, jak i atmosfery, która wręcz unosiła się w powietrzu i tylko gęstniała.

O czym jest ta adaptacja powieści Kafki? Do pewnej wioski przyjeżdża K., geometra, który ma wykonać pomiary wokół góry, na której wznosi się zamek. Chce też dostać się do tej budowli, która ma charakter w pewnym sensie mityczny. Tytułowy zamek jest bowiem miejscem, w którym kumulują się ludzkie nadzieje i strach, a także symbolem marzeń i rozczarowań. Co do aktorów – grają w tym spektaklu dobrze, przyzwoicie. Zupełnie nie mają wpływu na to, że niestety poszczególne wątki rozjeżdżają się w czasie. Reżyser powinien wcześniej zadbać o to, żeby tego typu usterki nie były widoczne i aż tak bardzo nie raziły widzów. Ten jednak najwidoczniej sprawę przespał. Nie wypada bowiem podejrzewać o ignorancję autora własnego dzieła, żeby chciał mu z premedytacją szkodzić. Znane są przypadki, że z najgorszego scenariusza można wykroić kawał naprawdę wspaniałej sztuki. Szkoda, że w tym przypadku tego akurat zabrakło.

Początek sztuki wciąga cholernie. Widzimy geometrę K., wchodzącego do knajpy i chcącego w niej przenocować. Szybko okazuje się jednak, że miejscowi traktują go jak intruza, powołując się na wolę zamku (czy właściwie: Zamku?). Przy czym nawet nie hrabia-właściciel o wszystkim decyduje (bo on w ogóle nie pojawi się nawet jako teoretyczny sprawca), a niebywale skomplikowany aparat urzędniczy. Na ścianie gospody, w której nie chcą przenocować K. (bo nie ma odpowiedniego pozwolenia), wisi portret nie właściciela, a głównego burgrabiego. Warto więc podkreślić, że jest to spektakl o jednostce próbującej zainteresować zbiorowość swoim nieszczęściem (obiecali mu pracę, ani myślą dotrzymać słowa), a napotykającej przeważnie wrogość i irytację.

Co mnie zaskoczyło na tym spektaklu? Na pewno nadkomplet publiczności, z którego to powodu część widzów była zmuszona siedzieć na schodach. Jest to tym bardziej zastanawiające, że twórczość Kafki nie należy do łatwych w odbiorze. Zgadzam się z Piotrem Zarembą, który w “Polska Times” napisał o tej sztuce, iż “[…] można założyć, zupełnie jak w »Procesie«, że to jakaś wielka metafora ludzkiego życia. Niemożności kierowania nim. Zderzania się z ukrytymi mechanizmami. Plątania się w zakrytych niciach, grzęźnięcia w jego logice, a może bardziej w braku logiki. Akcja, początkowo zaskakująca suspensem, zwalnia, dosłownie grzęźnie, całkiem jak geometra K. w tej miejscowości. To historia ludzkiej bezsilności. I próby uzyskania statusu podmiotu, kiedy jest się przeważnie przedmiotem, może nawet igraszką losu. Rozpaczliwej walki o wpływ na własny los”. Chciałoby się powiedzieć – nic dodać, nic ująć… Podpisuję się pod tym, co napisał publicysta “Polska Times”. 

Jeżeli miałbym komuś polecić “Zamek” w teatrze Tadeusza Słobodzianka w Warszawie, to jedynie wytrwałym sympatykom teatru. To spektakl zdecydowanie dla wytrawnych smakoszy!

JAROSŁAW HEBEL


Teatr Dramatyczny w Warszawie (Mała Scena) – Franz Kafka, “Zamek” (przeł. Krzysztof Radziwiłł, Kazimierz Truchanowski), reż. Franciszek Szumiński. Występują: Modest Ruciński, Łukasz Lewandowski, Henryk Niebudek, Marcin Sztabiński, Małgorzata Rożniatowska, Lidia Pronobis, Agnieszka Roszkowska, Marcin Sztendel.
Spektakl trwa 150 minut, w tym jedna przerwa.