HEBEL: Miłość objawia się “serca biciem”

Fot. Kadr z filmu “Wierna rzeka” (1983/87) w reż. Tadeusza Chmielewskiego. Na zdjęciu Małgorzata Pieczyńska jako Salomea Brynicka i Olgierd Łukaszewicz w roli księcia Józefa Odrowąża.

Myślę, że jestem ostatnią osobą pod słońcem, która powinna publicznie wymądrzać się na temat miłości. Pomijam już fakt, że jest to temat stary jak świat. Nie mam jednak wątpliwości, że każdy z nas miałby coś do powiedzenia o miłości, bo przecież wszyscy jej doświadczamy na różnych etapach życia. Nie wierzę też, że nikt z nas nie widział “Anny Kareniny”, “Łagodnej”, “Trędowatej” czy “Wiernej rzeki”. Jakby to nie zabrzmiało, miłość dobrze sprzedaje się w literaturze, filmie czy piosence. Dlaczego? Powód jest banalnie prosty – dopóki człowiek żyje, zawsze będzie o niej marzył i za nią tęsknił.

To oczywiste, że na miłość można spoglądać z różnych perspektyw. Na gruncie logiki jej przeciwieństwem jest nienawiść, którą paradoksalnie od miłości dzielą tylko dwa kroki. Proponuję jednak, żebyśmy pozostali w obrębie literatury i filmu. Powiedzmy szczerze, że literatura od swoich początków niejako karmi się miłością. Sięgając chociażby do klasyki, moglibyśmy zobaczyć takie pary, jak np. Andrzej Kmicic i Ola Billewiczówna (“Potop”), Stanisław Wokulski i Izabela Łęcka (“Lalka”) czy Salomea Brynicka i książę Józef Odrowąż (“Wierna rzeka”). Często zwykło się dzielić miłość na duchową i cielesną. Bliski mi jest pogląd Milana Kundery, który w “Nieznośnej lekkości bytu” napisał, iż “Miłość nie wyraża się w pragnieniu spółkowania (to pragnienie dotyczy przecież niezliczonej ilości kobiet), ale w pragnieniu wspólnego snu (to pragnienie dotyczy tylko jednej jedynej kobiety)”[1]. Pięknie o miłości i zakochanych pisał nasz młodopolski poeta Adam Asnyk jako o tych, którzy “[…] roztopieni/ W cichym błękicie,/ Tylko serc własnych/ Usłyszym bicie”[2].

Czy w miłości istnieją kompromisy? Czy miłość opierająca się na zasadzie “wszystko za wszystko” jest rzeczywiście czymś innym niż miłość “wszystko za nic”? Jeden z bohaterów opowiadania Marka Hłaski “Ósmy dzień tygodnia” mówi do swojej ukochanej: “Być z tobą przez tydzień; dzień i noc razem, a potem mógłbym chyba umrzeć. To straszne; każdy dzień, kiedy jestem bez ciebie, jest ukradziony z mego życia”[3]. Sam Hłasko pisał z emigracji do Agnieszki Osieckiej: “Moja Mała, ja tak tęsknię za Tobą, że mi się w głowie mąci i sam snuję jakieś idiotyczne opowieści. Jeśli nie wrócę do Ciebie, to chyba umrę […]”[4]. Dzisiaj już wiemy, że pisarz bajerował Osiecką, która pozostała jedną z nielicznych oddanych mu osób w kraju. Ten bajer jednak też trzeba mieć – on nie może uciekać w utarte schematy czy banał. Mówiąc inaczej – po prostu trzeba mieć talent, żeby umieć bajerować. 

Zgadzam się z Korą, która śpiewała: “Szczęśliwe chwile to motyle. Miłość wieczna tęsknota”[5]. Na pewno trudno jest nie znaleźć czasu dla kogoś, na kim nam naprawdę zależy i kogo obdarzyliśmy wyjątkowym uczuciem. Tak jak Agnieszka Osiecka napisała w “Rozmowach w tańcu”: “Nie wierzę w brak czasu. Zawsze jest czas na ten krótki błysk, na ten znak: jesteś dla mnie ważna”[6]. No bo przecież, jeżeli coś ma dla nas znaczenie, to czy można nie znaleźć na to czasu? Pomijam już to, że dla niektórych miłość jest polem do prowadzenia pewnego rodzaju gry poprzez uwodzenie, zwodzenie czy uprawianie intrygi.

Miłość to też marzenie, o czym zresztą jakże pięknie śpiewał nasz amant kina międzywojennego Eugeniusz Bodo: “Tak mi do niej tęskno już/ Zaraz wezmę od szefa akonto/ Kupię jej bukiecik róż/ Potem kino, cukiernia i spacer/ W księżycową jasną noc/ I będziemy szczęśliwi weseli/ Aż przyjdzie północ i nas rozdzieli/ I umówię się znów na dziewiątą/ Tak jak dziś”[7]. Mam wrażenie, że w takim właśnie duchu miłość zarysował Tadeusz Konwicki w “Kronice wypadków miłosnych”. Młodzieńcze uczucie Aliny i Wicia zostało po mistrzowsku przeciwstawione przez Andrzeja Wajdę lękowi i niepewności okresu tuż przedwojennego w ekranizacji powieści Konwickiego.

Najbardziej przekłamaną miłość filmową zobaczyliśmy w serialu “Czterej pancerni i pies”. Ogólny fałsz tego serialu zawiera się w tezie, że jeden czołg i jeden pies wygrywają II wojnę światową. Jednak odnosząc się do szczegółów to oczywista bzdura, żeby wielkie uczucie mogło połączyć polskiego żołnierza (Janka Kosa granego przez Janusza Gajosa) z sowiecką sołdatką (Marusią graną przez Polę Raksę). W tamtych okolicznościach coś takiego się nie zdarzało, raczej – jak twierdził prof. Wieczorkiewicz – piękną radziecką sanitariuszkę miał cały oddział (pluton lub batalion) na podmianę.

Przypomina mi się, jak bohater grany przez Bogusława Lindę w filmie “Sara” na pytanie o miłość zauroczonej w nim szesnastoletniej córki gangstera odpowiada, że “Miłość to jest coś, czego nie ma”[8]. Bo rzeczywiście to jest coś zupełnie niematerialnego, czego nie da się kupić za żadne pieniądze, a więc tym samym mającego wartość niepoliczalną. Zdarza się nielicznym i nie jest zawartym przez dwojga ludzi układem, których pełno i z miłością niemających nic wspólnego. Czy jednak miłość to coś więcej niż tylko poryw serca?

Czy w dzisiejszych czasach istnieje jeszcze miłość rycerska, czyli takie uczucie, jakie połączyło Zbyszka z Bogdańca i Danusię z “Krzyżaków” Sienkiewicza? Bo raczej nie mam wątpliwości, że tuła się po świecie co najmniej z milion Wokulskich, nieszczęśliwie zakochanych straceńców, którym się wydaje, że jeżeli ich wybranka zagościła w ich sercu, to koniecznie musi ich uczucie odwzajemniać. Patrząc jednak z drugiej strony, widzę współczesną Salomeę Brynicką, której za okazane serce i zaangażowanie nie spotkało to, czego pragnęła i być może za czym tęskniła. Jakby nam zaśpiewał popularny raper Karramba, tak wielki poryw serca, jaki połączył np. Marysię Wilczurównę i księcia Czyńskiego ze “Znachora” Dołęgi-Mostowicza to “[…] bzdura/ Istnieje w filmach i tanich lekturach”[9].

Miłość jest, ale jednocześnie jej nie ma. Nie widzimy jej wprost, zamiast tego dostrzegając ją w drogiej nam osobie. Jak śpiewał Andrzej Zaucha, objawia się “serca biciem”[10] i – jak dodałby Mieczysław Fogg – skrywa się w “oczach dzikich, z rozkoszy nieprzytomnych”[11]. Ale też czasami można ją dostrzec w bezinteresownym poświęceniu, jak np. w przypadku Salomei Brynickiej z “Wiernej rzeki” Stefana Żeromskiego.

JAROSŁAW HEBEL


PRZYPISY:

[1] Milan Kundera, “Nieznośna lekkość bytu”, przekł. Agnieszka Holland, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2006, s. 14.
[2] Adam Asnyk, “Barkarola”, https://literatura.wywrota.pl [dostęp z dnia: brak daty dostępu].
[3] Marek Hłasko, “Ósmy dzień tygodnia”/ “Następny do raju”, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2020, s. 39.
[4] Marek Hłasko, “Listy”, Agora S.A., Warszawa 2014, s. 184.
[5] Maanam – Kora, “Anioł”, https://youtube.com [dostęp z dnia: 20.08.2016].
[6] Cyt. za: https://lubimyczytac.pl [Agnieszka Osiecka, “Rozmowy w tańcu”].
[7] Eugeniusz Bodo, “Umówiłem się z nią na dziewiątą” w filmie “Piętro wyżej” (1937) w reż. Leona Trystana.
[8] Bogusław Linda jako Leon w filmie “Sara” (1997) w reż. Macieja Ślesickiego.
[9] Karramba, “Ile kosztujesz”, https://youtube.com [dostęp z dnia: 3.12.2010].
[10] Andrzej Zaucha, “Byłaś serca biciem”, https://youtube.com [dostęp z dnia: 16.08.2013].
[11] Mieczysław Fogg, “Pamiętam twoje oczy”, https://youtube.com [dostęp z dnia: 30.08.2019].