Artystą człowiek się po prostu rodzi – wywiad z malarką Magdaleną Kobierecką

Fot. Piotr Przewłocki. Na zdjęciu Magdalena Kobierecka.

– Jest Pani konserwatorem zabytków. Co spowodowało, że zdecydowała się Pani poświęcić swoje życie sztuce? Jaki był pierwszy impuls? A może te dwie dziedziny wzajemnie się uzupełniają?

– Swoją przygodę z konserwacją zabytków rozpoczęłam w szkole średniej, ponieważ nie dostałam się do liceum plastycznego z powodu… słabej oceny z matematyki. Temperament spowodował, że nie pozostałam w zawodzie. Konserwacja jest dla osób o zupełnie innej osobowości. Myślę, że miały na to wpływ trzy czynniki, które wpłynęły na taką decyzję: zaburzenia koncentracji uwagi, tzw. Zespół Niebieskich Migdałów, słabe noty z matematyki i malarstwo abstrakcyjne. Nie było również czegoś takiego, jak decyzja, by poświęcić się sztuce. Robię to od bardzo wczesnych lat dziecięcych, pierwsze obrazy olejne sprzedawałam już w podstawówce, i zdecydowanie jest to moja Ścieżka Duszy. Artystą człowiek się po prostu rodzi. I choć mam warsztat realistyczny na całkiem niezłym poziomie, pozwalający nawet malować portrety na zamówienie, to jednak trudna abstrakcja jest tym, co sprawia, że czuję się spełniona jako artystka.

– Maluje Pani, stosując swoją własną technikę – akrylem na szkle od odwrocia, jednocześnie z wykorzystaniem elementów sgraffito. Czy mogłaby Pani powiedzieć coś więcej na temat tego rodzaju malarstwa?

– Technika, którą stosuję na szkle, jest połączeniem malarstwa z elementami sgraffito, czyli sztuka dekoracyjna malarstwa ściennego. Polega na zdejmowaniu warstw tynków, tworząc wzory. Na szkle wykonuję to w mokrych warstwach farby akrylowej przy pomocy szpachli i w ten sposób powstają główne motywy obrazów. To wynik moich eksperymentów plastycznych. Wpadłam na tę technikę i poczułam, że jest kompatybilna z moim temperamentem. Wymaga śmiałości gestu, ekspresji, a zarazem pewności decyzji i ruchu – jak w tańcu. Pracuje się w lustrzanym odbiciu kierunków i warstw, więc świetnie wspiera to pracę struktur neuronalnych.

– Pani malarstwo to również pewnego rodzaju rzeźba, czy więc Magdalena Kobierecka, biorąc pod uwagę pracę twórczą, jest lub czuje się również rzeźbiarką?

– Czy czuję się rzeźbiarką? Mój biologiczny ojciec, którego nigdy nie poznałam, był rzeźbiarzem. W latach 70. pracował z zespołem konserwatorów na Zamku Królewskim. To też tłumaczy moją miłość do zabytków. Dobrze czuję się w starych murach i od kilku lat znoszę niedogodności pustostanu na rzecz klimatu, w jakim mam swoją pracownię w przedwojennej kamienicy na Starych Bielanach w Warszawie.

– Czy Pani praca ma charakter systematyczny, czy jednak jest to wena i jakiś twórczy impuls?

– Systematyczność i praca twórcza raczej nie idą w parze. Mam ułożony grafik zajęć, utrzymuję się z edukacji artystycznej. Pędzle łapię w dni wolne, święta, i oczywiście pod wpływem natchnienia, które – odkąd pamiętam – na szczęście nie opuściło mnie ani na chwilę.

– Co Panią inspiruje w pracy? Skąd czerpie Pani pomysły?

– Obecnie jestem w procesie tworzenia “Zjawisk” – kompozycji inspirowanych konkretnymi doświadczeniami ze snów i medytacji. Obok tego tworzę również prace z elementami sztuki fantastycznej na podstawie wizji hipnagogicznych, czyli można powiedzieć, że ilustruję rzeczywistość niejawną. Abstrakcje na szkle to malarstwo z gestu i są wydźwiękiem tego, jak postrzegam rzeczywistość nas otaczającą.

– Co sprawia Pani najwięcej radości podczas pracy?

– Zamknięciem każdego procesu twórczego jest odbiór przez publiczność. Ten moment, kiedy widzę w oczach zwiedzających oddziaływanie moich prac na ich pole energetyczne. Czasem wręcz widzę to jako połączenie aur.

– Czy jako doświadczona artystka potrafi Pani powiedzieć, jakie są największe wyzwania dla absolwentów kierunków artystycznych?

– Zauważam obecnie ogromną ilość sztuki powielającej. Ale to się dobrze sprzedaje. Każdy głębiej czujący artysta będzie miał dylemat, czy tworzyć to, co w duszy gra, czy to, co się dobrze sprzedaje…

– Jest Pani nie tylko malarką, ale również pomysłodawczynią i inicjatorką powołania Fundacji Pogotowie Artystyczne? Skąd pomysł, decyzja oraz jaki jest cel tej fundacji?

– Mam wieloletnie doświadczenie w pracy z dziećmi w formie towarzyszenia małemu pacjentowi. Mój świat sztuki i niekończące się pomysły na techniki plastyczne jest wspaniałą formą odpoczynku od trudów dnia codziennego i doskonałą arteterapią dla każdego.

– W tak pracochłonnym życiu, jakie Pani prowadzi, czy znajduje Pani czas na przyjemności?

– Na szczęście, moja praca jest przyjemnością. Ale cenię sobie balans w życiu i dbam o czas dla siebie i realizację innych pasji.

– Czy uchyli nam Pani rąbka tajemnicy i zdradzi, jakie są te inne pasje?

– Kocham taniec w każdej formie. Po godzinach w pozycji wymuszonej i bezruchu przy sztaludze energiczna salsa lub tańce intuicyjne są dla mnie koniecznością, by utrzymać kondycję psychofizyczną. Tańce towarzyskie, typu Bal Folk, zapewniają ruch i czas w miłym towarzystwie po dniach spędzanych samotnie w pracowni. Medytacja w tańcu, z tradycji buddyjskiej, to sposób na harmonizowanie energii i wyciszenie umysłu. Bardzo ważny, wręcz konieczny do poczucie dobrostanu, jest dla mnie kontakt z naturą i różne odmiany medytacji. I kawa w naszej lokalnej kawiarni w sezonie na słonecznym pl. Konfederacji w Warszawie.

– Porozmawiajmy o wystawach… Która z nich utkwiła w Pani głowie najbardziej? Jaki jest na nich odbiór Pani prac?

– Bardzo ważną dla mnie była indywidualna wystawa w sali foyer Urzędu Dzielnicy Warszawa-Bielany w 2019 roku. Od tego czasu jestem kojarzona przez lokalną społeczność i to jest bardzo miłe. Ostatnia wystawa “Światłoznanie” w Galerii 81 Stopni w całości poświęcona “Zjawiskom” utwierdziła mnie w słuszności mojej ścieżki.

Obrazy prezentuję w swojej pracowni w Warszawie przy ulicy Schroegera 72. Serdecznie zapraszam, można mnie odwiedzać po uprzednim umówieniu się… Obecnie wraz z Palmą Bielany szykujemy niespodziankę. Jeden z pokoi pracowni florystycznej przy ulicy Schroegera 74 będzie przeznaczony na sztukę. Już 26 lutego zapraszamy na wernisaż mojej wystawy, a odwiedzać nas będzie można przez miesiąc, a może i o wiele dłużej.

– Bardzo dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała:
SYLWIA KANICKA