HEBEL: Beckett próbuje zabić pustkę

Fot. Krzysztof Bieliński. “Szczęśliwe dni” w Teatrze Dramatycznym w Warszawie.

Kto nie kojarzy Samuela Becketta i jego twórczości, często wyróżniającej się brakiem tradycyjnej narracji i klimatem skrajnego pesymizmu? Jak zwracają uwagę recenzenci i krytycy literaccy, w swoich utworach Beckett często podkreśla bezsens ludzkiej egzystencji. Trzeba przyznać, że jest to dramaturg, który wpisał się w ramy wysokiej literatury i na trwałe zagościł w teatrze.

W warszawskim Dramatycznym można obejrzeć sztukę Becketta “Szczęśliwe dni”, która jest wystawiana od 28 lat (sic!) i cały czas cieszy się niesłabnącą popularnością. Główną rolę odgrywa w niej Maja Komorowska, a towarzyszy jej Adam Ferency. To świetna adaptacja Antoniego Libery, tłumacza oraz znakomitego znawcy twórczości autora “Czekając na Godota”. Wypada nadmienić, że w 2017 roku nakładem Państwowego Instytutu Wydawniczego ukazały się “Utwory wybrane” tego irlandzkiego dramaturga w przekładzie Libery, a pośród nich m.in. dramaty, słuchowiska czy scenariusze.

Spektakl wystawiany w Teatrze Dramatycznym to popis wielkiego talentu teatralnego Mai Komorowskiej, która niezwykłą energią i czarnym humorem stworzyła wybitną kreację aktorską. Swoją grą przełamuje ona ponury nastrój dramatu, co naprawdę świetnie się ogląda. Bohaterowie tej sztuki – Winnie i Willie – to starsze małżeństwo. Widzimy, że ona jest zanurzona najpierw po pas, później po szyję w kopcu, który zajmuje centralne miejsce na scenie. Nieustannie próbuje przy tym nawiązać kontakt z milkliwym mężem, który skrywa się za kopcem i czyta gazetę. Słodko-gorzki monolog Winnie, podobnie jak garść przedmiotów, które nieustannie absorbują jej uwagę, to próba zapełnienia ciszy i przetrwania w pustce prażącego słońca. Nietrudno zauważyć, że obecność Williego, który półsłówkami odpowiada na słowa żony, nie pomaga pokonać dojmującej samotności.

Chcąc poznać okoliczności powstania “Szczęśliwych dni”, trzeba byłoby cofnąć się do jednego z wywiadów Samuela Becketta, który na pytanie o najbardziej przerażającą rzecz, jaką sobie wyobraża, w odpowiedzi przedstawia wizję człowieka zatopionego w pełnej mrówek ziemi, na otwartym słońcu, bez drzewa rzucającego cień, gdzie dzwonek budzika nie pozwala ani na chwilę zasnąć. Jedyne zaś, co mogłoby pomóc przetrwać, to niewielka paczuszka przedmiotów.

Adaptacja Antoniego Libery jednak łagodzi i przełamuje pesymistyczną i ironiczną wymowę dzieła Becketta. Maja Komorowska w roli Winnie jest pełna energii, a kwestie wypowiada z temperamentem, nieustannie bawi się słowem i parafrazuje znane cytaty. Wprowadza w ten najbardziej przerażający ze światów nieco gorzkiego humoru. Dodałbym, że po tym spektaklu kołacze się w mojej głowie wypowiedziane przez nią stwierdzenie: “Jest dziwnie… Niby tak samo, a jednak coraz bardziej dziwnie”, które musi skłaniać widza do filozoficznej refleksji natury egzystencjalnej.

Ten spektakl ma charakter ewidentnie statyczny, bowiem Maja Komorowska przez dwa akty tkwi w jednym miejscu. Różnica między nimi jest taka, że w pierwszym jeszcze może ruszać rękami. Potrafi zachwycić widza tonem głosu oraz mimiką. Chociaż tkwi w kopcu, to jednocześnie rozśmiesza i przeraża, wzbudza żal lub zmusza do myślenia. Można odnieść wrażenie, że bohaterowie sztuki Becketta jakby już za życia w pewnym sensie byli martwi. Oni żyją wspomnieniami i tęsknotami za czasem przeszłym, co uwidacznia się np. przy wykonywaniu czynności dnia codziennego czy też podczas czytania gazety przez mężczyznę. Skrywa się w nich żal również we wspomnieniach o innych osobach, które przywołuje Winnie. Co najgorsze –  bohaterowie spektaklu wyreżyserowanego przez Liberę jednak nie mogą nic z tym zrobić. Tkwią tak… ona zakopana, on w kopcu lub nieopodal niego i – jak napisał Beckett – “wciąż patrzą i patrzą…”, aż nastanie koniec ich egzystencji na tym świecie.

Zgadzam się, że ten spektakl nie jest łatwy w odbiorze dla przeciętnego zjadacza chleba, który może się na nim zanudzić. Kto mi jednak odpowie, skąd w takim razie za każdym razem, kiedy wystawiane jest któreś z dzieł Becketta, na widowni zwykle mamy do czynienia z nadkompletem publiczności? Pamiętam bowiem, że gdy kilkanaście lat temu w Teatrze Powszechnym w Warszawie wystawiano spektakl “Zapasiewicz gra Becketta”, niektórzy siedzieli nawet na schodach. Tym razem, żeby zobaczyć Maję Komorowską – siedzieli przed pierwszym rzędem na podłodze na poduszkach bez oparcia dla kręgosłupa. To bardzo cieszy, że mamy aż tylu miłośników dobrego teatru, którzy chcą oglądać sztuki znakomitych dramaturgów i podziwiać wielkich aktorów.

JAROSŁAW HEBEL


Teatr Dramatyczny w Warszawie (Mała Scena) – Samuel Beckett, “Szczęśliwe dni” (przekł. Antoni Libera). Reżyseria – Antoni Libera. Scenografia – Ewa Starowieyska. Występują – Maja Komorowska, Adam Ferency.
Spektakl trwa 1 godz. i 45 min. (w tym jedna przerwa).