HEBEL: Ewa Błaszczyk w roli Oriany Fallaci

Fot. Krzysztof Bieliński. Na zdjęciu Ewa Błaszczyk w monodramie “Oriana Fallaci” w warszawskim Teatrze Studio.

Monodram Ewy Błaszczyk “Oriana Fallaci”, który obejrzałem w warszawskim Teatrze Studio, to znakomicie zrealizowany spektakl. Przez godzinę jak zahipnotyzowany podziwiałem aktorkę w kreacji Oriany Fallaci, jednej ze znaczących intelektualistek i dziennikarek, która miała możliwość rozmawiania z najbardziej liczącymi się personami ze świata polityki czy kultury. Przeprowadziła wywiad m.in. z ajatollahem Chomeinim, Henrym Kissingerem, Lechem Wałęsą, płk. Muammarem al-Kadafim, Indirą Ghandi, Seanem Connerym czy Goldą Meir, w której – co ciekawe – nawet widziała własną matkę.

Od samego początku uwagę przykuwa surowa scenografia – najbardziej wyróżniającym się rekwizytem jest głównie szpulowy dyktafon, który leży na okrągłym stoliku ustawionym na środku sceny, a obok niego stoi krzesło. Aktorka ubrana jest w czerwony garnitur, który wymownie podkreśla artykułowane przez nią treści w obronie praw i wolności. Chyba istnieje ogólna zgodność co do tego, że nie od dzisiaj ten kolor może kojarzyć się m.in. z biciem na alarm. Ewa Błaszczyk nie gra statycznie – jest w ruchu, czasami tylko siadając na krześle. Od czasu do czasu z rzutników pojawiają się jako elementy scenografii zdjęcia osób, które Fallaci poznała w swoim życiu i z którymi rozmawiała. Przypomina to oglądanie zdjęć w albumie, który jest szczególnie drogi naszemu sercu.

Nie jest chyba tajemnicą, że Oriana Fallaci często pisała o wojnie, ponieważ – jak twierdziła – odkrywa ona prawdziwe oblicze człowieka – piękno i brzydotę, ale również tchórzostwo i odwagę. Była reporterką i pisała dla wielu znanych gazet, m.in. pracując jako korespondentka wojenna w czasie wojny w Wietnamie, wojny pakistańsko-indyjskiej, na Bliskim Wschodzie i w Południowej Afryce. Warto podkreślić, że spektakl został zrealizowany dwutorowo, gdyż kwestie społeczno-polityczne mieszają się w nim z prywatnymi przeżyciami bohaterki kreowanej przez Ewę Błaszczyk. Widzimy na przykład, z jak wielkim wzruszeniem opowiada o swoim ojcu, który był bojownikiem o wolność w faszystowskich Włoszech. Jednakże inspirację dla monodramu stanowią także osobiste fragmenty “Listu do nienarodzonego dziecka”. To oczywiście bardzo bolesna rozmowa z kimś, kto nie istniał. W tym fragmencie zresztą Oriana Fallaci opowiada jako kobieta o najtrudniejszych doświadczeniach ze swojego życia z czysto prywatnej perspektywy.

Należy zauważyć, że Ewa Błaszczyk pokazuje Orianę Fallaci w całej złożoności jej prywatnych i zawodowych doświadczeń. Widzimy więc graną przez nią bohaterkę wspominającą czasy dzieciństwa, która w cieniu kusicielskiej magnolii obserwuje zakochanych, ale także jako kochankę, matkę nienarodzonego dziecka czy córkę na stałe opiekującą się matką. W moim przekonaniu najwspanialej wybrzmiewa zwłaszcza jej oczarowanie i żarliwość wobec greckiego nonkonformisty i poety Aleksandrosa Panagulisa. Nie trzeba się domyślać, że po jego śmierci Fallaci musiała przeżywać ogromną traumę, której zapewne nie da ująć się słowami.

Najmocniejszym momentem spektaklu jest fragment, w którym jego bohaterka mówi o tragicznych wydarzeniach z 11 września 2001 roku. W wyniku ataku terrorystycznego zostały wówczas zniszczone wieże World Trade Center i zginęło tysiące osób. Wyraźnie więc ona podkreśla, że umieranie, żeby zabijać ludzi, nie ma nic wspólnego z bohaterstwem. Prawdziwymi bohaterami są ci wszyscy, którzy oddają swoje życie, żeby ratować innych. Do głosu dochodzi antyislamska retoryka Oriany Fallaci, która przestrzegała przed niemożliwością spoufalenia się kultury zachodniej z islamem. To wtedy w poczytnej włoskiej gazecie “Corriere della Sera” ogłosiła swój głośny esej “Wściekłość i duma”. Ten fragment spektaklu musi wstrząsnąć każdym, komu drogie są wartości wolności i demokracji w rozumieniu zachodnim.

Fallaci zdecydowanie odrzucała tezy o istnieniu umiarkowanego islamu, uznając dialog Zachodu ze społecznościami muzułmańskimi za niemożliwy, a jednocześnie otwarcie występowała także przeciwko ruchowi alterglobalistycznemu czy aktywizmowi gejowskiemu. W centrum krytyki tych środowisk znalazły się wysuwane przez nią zarzuty o powierzchowność, snobizm oraz czysto polityczne pobudki. Przez niektóre środowiska lewicowe była uważana za propagatorkę rasizmu, podczas gdy wielu innych widziało w niej wnikliwą obserwatorkę i znakomitą dziennikarkę, która nie bała się wyrażać własnego zdania nawet w kwestiach budzących bardzo wielkie kontrowersje.

Można by powiedzieć, że monodram Ewy Błaszczyk “Oriana Fallaci” to w jakiejś mierze spektakl rozliczeniowy. Widzimy w nim włoską dziennikarkę nie tylko jako duchowo zaangażowaną rewolucjonistkę, ale też kruchą, czułą i umiejącą kochać kobietę. Zresztą mam wrażenie, że cały tekst wybrzmiał w tym spektaklu w sposób bardzo przenikliwy, a także dojmujący w warstwie emocjonalnej i fascynujący w wyrazie aktorskim. Powiedziałbym, że jest to trudny spektakl, ponieważ wymagający od widza umiejętności wyłapywania bardzo czułych środków wyrazu, a jednocześnie zagrany wręcz po mistrzowsku.

Monodram Ewy Błaszczyk ogląda się z zapartym tchem od pierwszej do ostatniej sceny. Zgadzam się z opinią, że oglądając ten spektakl – jak ktoś napisał: “[…] widzowie mogli wejść wprost do serca i umysłu” postaci granej przez Ewę Błaszczyk. Chyba nie ma przesady w twierdzeniu, że za sprawą wybitnego talentu tej aktorki staje przed nami pełnokrwista Oriana Fallaci niczym uderzający swoją czerwienią garnitur, w którym występuje aktorka. To wielki, wspaniały i bardzo przejmujący teatr, który skłania do myślenia. Nic więc dziwnego, że publiczność nagrodziła Ewę Błaszczyk długimi brawami na stojąco, na co w pełni zasłużyła.

JAROSŁAW HEBEL


Teatr Studio w Warszawie (Scena Modelarnia) – Remigiusz Grzela, “Oriana Fallaci. Chwila, w której umarłam”. Reżyseria – Ewa Błaszczyk. Koncepcja inscenizacyjna – Zbigniew Brzoza. Reżyseria światła – Dariusz Zabiegałowski. Projekcje – Anna Zuzanna Błaszczyk. Muzyka – Jacek Grudzień. Występuje – Ewa Błaszczyk.
Spektakl trwa: 70 min. (bez przerwy).