CZACHOR: Obudź się, Alicjo!
Konsumpcjonizm daje pozorne możliwości bycia kim się chce, robienia tego, co się chce, używania życia w sposób, w jaki się chce – zawsze jednak pada słowo: “jeśli”, po którym następuje kwintesencja tematu. Jeśli kupisz auto marki “X” albo inteligentną golarkę do owłosienia pod pachami, zwykłe żyletki dostaniesz gratis, tak na wszelki wypadek.
Konsumpcja stała się przymusem – przymusem “ekskluzywnym”. Każdego dnia przedzieramy się przez lawinę pouczeń, dobrych rad, napomknięć, a nawet rozkazów typu: “Nie trać okazji! Przecież nie chcesz całe życie być nieszczęśliwy!”. Dowiadujemy się z nich, co zrobić, żeby podnieść swoją stopę życiową (weź kredyt), w jaki sposób utrzymać pozycję społeczną (weź kredyt), albo spełnić obowiązek społeczny (biorąc kredyt) i do tego ochronić poczucie własnej wartości (uda się to każdemu, kto kredytu nie weźmie). Silnikiem napędzającym system konsumpcyjny jest powiększająca się grupa ekspertów, która ustawia przed człowiekiem drogowskazy mówiące: co posiadać, gdzie spędzać wakacje, co czytać, na jakie dodatkowe zajęcia uczęszczać, i na które posłać dzieci, z kim się przyjaźnić i w jaki sposób dłubać w nosie.
“Lustro Alicji”, czyli magazyny lifestylowe, które odgrywają dużą rolę w działaniu sieci eksperckiej, dają jej głos i niczym lustro odbijają w sobie nie rzeczywistość, a świat przerysowany, wydumany, nieprawdziwy. Bohaterowie artykułów nigdy nie są przysłowiowymi Kowalskimi. To ludzie z nowoczesnego, słonecznego świata. Oni mają “to coś”. Notki o tych “cudach natury” starają się przekonać czytelników, że goście magazynu żyją pełną piersią, a czytelnicy powinni z nich brać przykład. To najczęściej ludzie aktywnie spędzający czas, uwielbiają tłuc tyłek na rowerach, obdzierać kolana w górach, a także (koniecznie) gotować i podróżować. Zdarzają się, i to często, tzw. znawcy dobrego jedzenia. Takim znawcą jest każdy z nas – śmiem twierdzić – każdy, kto rozróżnia smak gorzki od słodkiego i potrafi powiedzieć, co mu smakuje, ale dla magazynu to za mało. Jego gość musi być wyjątkowy. Taki gość jest znawcą, i od razu ze zwykłego smakosza wskakuje na fotel ekspercki. “Bo się zna” – brzmi to tak komicznie, że nie sposób opanować wesołości – odkrył Amerykę, bo jest w stanie powiedzieć, które jedzenie mu smakuje, a które nie. Istotna jest jeszcze u bohaterów artykułów wolność finansowa i mobilność. Nie ma miejsca, do którego nie dotrą. Ba! Nie ma człowieka, który by ich powstrzymał. A wolność finansowa? Często okazuje się, że daje ją kredyt. Naprawdę nikt nie zauważa, że kredyt i wolność całkowicie się wykluczają?
Idąc dalej w tego typu zależności, ekspert może opowiadać o mieszkaniach, jedzeniu, ogrodzie czy fryzurach… obojętnie o czym – zawsze ma radę – zatrudnij więc eksperta! Kupiłeś mieszkanie i klops! Puste ściany? Zaraz podpowiedzą ci, że to wstyd, bo co na to znajomi? Dlatego szybciutko zatrudnij projektanta wnętrz. Dzięki niemu dowiesz się, jakie kolory lubisz, jakimi rzeczami się powinieneś otaczać i najważniejsze, w jaki sposób mieszkanie będzie pracowało na twój wizerunek. Zgódź się, kiedy ten pół-bóg rozkaże wyburzyć większość ścian, bo to dla światła. Stare drzwi dębowe wymień na lekkie przeszklone i najlepiej przesuwane. Spraw, żeby goście mieli wejście do każdego kąta twojego mieszkania, bo przecież nie potrzeba ci intymności. Masz wszystko na pokaz.
Ekspert to brat i siostra w jednym (zgodnie z tym, co sugerują magazyny). Taki człowiek nie dość, że ustawia ci sprzęty w mieszkaniu i czuje się w nim lepiej niż ty, to jeszcze pomaga: mleko spod drzwi do lodówki wstawi, troszczy się o ciebie, pamięta o wizycie u dentysty, kłody spod nóg usuwa. Jaki wspaniały, nowy świat!
U nas na prowincji mniej widać te trendy nowoczesności. Ludzie więcej są przywiązani do własnych garów i mniej chętni do wpuszczania na swoje podwórko obcych, którzy przestawiają ich świat do góry nogami. Zmiany są dobre, ale tylko wtedy, kiedy są naturalne i podyktowane autentyczną potrzebą. Dlaczego godzimy się na to, żeby ekipa TV wchodziła pod naszą nieobecność do naszego mieszkania i zmieniała go, burząc nie tylko ściany? Bez konsultacji z nami, w ciemno. Bo oni to ci, co wiedzą. A my, mieszkańcy, to nie potrafimy urządzić sobie mieszkania? Przecież to absurd!
AGNIESZKA CZACHOR