JASTRZĄB: Bergsonowskie przeczucia

Fot. Domena publiczna. Na zdjęciu Henri Bergson.

Frazes: życie było dla Bergsona znajdowaniem odpowiedzi na fundamentalne pytanie o sens istnienia. Było dla niego jak ośnieżona kula tocząca się po równi pochyłej i, w miarę pokonywania przestrzeni, obrastającej w śnieg – gdzie lawina to galopady rozedrganych wydarzeń, a śnieg – konkluzje.

Jako wojujący przeciwnik doktrynalnego sekciarstwa wyrażał pogląd, że dotychczasowe hipotezy są jedynie sezonowymi przeświadczeniami, niemal zręcznym, prawie znakomitym opisaniem realiów miotających ludzkim istnieniem. Hipotetyczną strawą duchową przyrządzaną przez ułomną inteligencję.

Henri Bergson to zagorzały intuicjonista, zwolennik twórczej ewolucji, miłośnik rozumowania pozarozumowego, wyznawca i przewodnik po idei uczuciowego poznawania rzeczywistości, a także krzewiciel nieustającego, wciąż dynamicznego oddziaływania na siebie zjawisk, i nonkonformistyczny mędrzec. Nową regułą była dla niego walka z regułami zwietrzałymi. Powiadał, że nasza karykaturalna, wycinkowa wiedza ujawnia się w mirażach i traktował ludzkie istnienie jako nieskończoną fluktuację podskórnych wrażeń.

Mówił, że działanie jawne, wyraziste, społecznie aprobowane, jest zawsze fragmentaryczne, szczątkowe, okaleczone i niszczone przez aparat hamulcowy nazywany intelektem. Jest ono konsekwencją i wypadkową mózgowej cenzury, która blokuje całkowite zrozumienie zdarzeń.

Według Bergsona, umysł zniekształca już i tak szczątkowe rozumienie rzeczywistości. Intelekt nie tylko ją zubaża, ale nakazuje nam wierzyć w jej kompletny kształt – wyrokujemy o jej całokształcie, przypatrując się tylko części. Bergson uważał, że faktyczne poznanie otaczającego nas świata nie może odbywać się na drodze intelektualnej. Zmysłowe poznanie było przez niego traktowane jako błąd, usankcjonowany ślepym, nadmiernym i bezpodstawnym zaufaniem do rzetelności i trafności narzędzi badawczych.

Powiedzmy to jeszcze raz: wynik naszego postrzegania jest wątpliwy, bo zniekształcony i narzucony zmysłom przez odniesienie do poznanych informacji. Umysł ludzki przejawia kaleką skłonność do wygodnictwa i uproszczeń. Rezultat obserwacji to zaledwie część prawdy o świecie. Prawdy ledwie zarysowanej, bo przykrojonej do obiegowych pojęć i ogólnoludzkich zachowań.

Bergson twierdził, że nasz doczesny, ziemski padół to świat powierzchniowy, zdefasonowany futerał na niedomówienia i ma obrzęki wywołane fałszem, bo kierowany jest bezkrytyczną wiarą w rozum. Myśliciel wychodził z założenia, że budujemy obraz realnego świata w zależności od dostępnych danych, że mechanizmy człowieczego samopoznania zależne są od liczby przetworzonych informacji, a ich transmisja do ludzkiej psychiki odcedzona jest z danych istotnych przez rozumowy przetak, który, badając świat za pomocą własnych ograniczeń, spłyca i deformuje faktyczny kształt rzeczywistości.

Mózg, posługując się sloganami, kliszami i rutyną, działa niczym Peeperkorn z powieści “Czarodziejska Góra”: wypowiada zdania niedokończone i mało precyzyjne w nadziei, że rozmówca uzupełni je własnym schematem i zgodnie ze swoimi upodobaniami. Tymczasem intuicja proponuje nam interpretacyjny chaos rzeczywistości.

Dopiero ona (nazywana przezeń – “uświadomionym instynktem”) poszerza, rejestruje wszystkie doznania bez wyjątków i przedstawia je mózgowi niejako na brudno, w miarę ich napływania; zgodnie z życzeniową rzeczywistością, nie selekcjonuje ich i nie upiększa korektą. Mózg przetwarza ją, dostosowując jej istotny sens do naszego gustu i naszych myślowych matryc.

Intuicja gromadzi zamierzenia, kumuluje nasze wewnętrzne racje i stanowiska, a uzewnętrzniając je za pośrednictwem naszych indywidualnych pragnień, każe nam działać podświadomie, instynktownie. Przy czym działania te są dopasowane do naszych stereotypowych wyobrażeń. Niestety, są one zepchnięte do podświadomości jako zbędne, wyretuszowane z sensu i stanowią wynik pracy omylnego rozumu.

*

Bergson dowodził, że przeczucie jest instrumentem badawczym, dokonującym właściwej i wystarczającej oceny obrazu naszej niezafałszowanej rzeczywistości. Zdaniem filozofa, zmysły, do których przywiązuje się nadmierną wagę, są w istocie pętlą, która skutecznie zaciska się na hipotezach i blokuje ludzki rozwój, a zmysły, jako narzędzia zależne i nieoddzielne od intelektu, badają, analizują i dokonują powierzchownej analizy cząstkowych zjawisk. I na tak wątłej podstawie konstruujemy uogólnione wnioski: nawyki decydują o sposobach interpretacji poszczególnych zjawisk. Innymi słowy, widzimy za pośrednictwem narzucających się skojarzeń.

MAREK JASTRZĄB