HEBEL: Od Hanki Golde do Esther
Nie można nie zgodzić się z Andrzejem Czyżewskim, ciotecznym bratem Marka Hłaski i jego biografem, który powiedział, że to “Nie Marek (Hłasko – dop. J.H.) latał za kobietami, tylko kobiety za nim”[1]. To stwierdzenie Andrzeja Czyżewskiego w rewolucyjny sposób burzy nam fałszywy wizerunek Marka Hłaski jako pijaka i awanturnika, który miałby rozkochiwać w sobie kobiety lub non stop siedzieć przy barze w kultowej Kameralnej i dawać w zęby. Wiele nam może powiedzieć na temat autora “Pięknych dwudziestoletnich” potężny tom “Listów” Marka Hłaski (oprac. A. Czyżewski, Agora S.A., Warszawa 2014), który jako niezwykle poukładany człowiek z wielką starannością prowadził dość rozległą korespondencję nie tylko z najbliższymi, ale często także z wydawcami czy ogólnie tak poważanymi redaktorami, jak chociażby Jerzy Giedroyc z paryskiej “Kultury”.
Nie ma jednak co sprzeczać się o największą życiową miłość Hłaski. Nie mam wątpliwości, że była nią Hanka Golde, bywalczyni salonów literackich, jak i modnych knajp artystycznej bohemy. To prawda, że w sumie niewiele o niej wiemy. Kira Gałczyńska w liście do Andrzeja Czyżewskiego o Hance Golde napisała, że była “dziewczyną niezwykłą, piękną, inteligentną, o niebanalnym poczuciu humoru. […] Było w niej to »coś« tajemnicze, seksowne coś, co uwielbiają mężczyźni”[2]. Golde była przyjaciółką Kiry Gałczyńskiej, z którą też w połowie lat 50. pracowała w redakcji “Kuriera Polskiego”. Hanka Golde była mężatką i matką dwójki dzieci, kiedy najprawdopodobniej u schyłku 1955 roku spotkała Marka Hłaskę. To, co ich łączyło, to nie był romans w klasycznym znaczeniu tego słowa. Przyglądająca się z bliska rozwojowi tej znajomości Kira Gałczyńska mówi raczej o zauroczeniu, fascynacji czy nawet głębszym uczuciu. Wiemy, że mieli poznać się w czasie pracy w “Sztandarze Młodych” i ta ich miłosna znajomość – bodajże z małymi przerwami na kilkukrotne “ostateczne zakończenie” – trwała do chwili wyjazdu Marka Hłaski z Polski na Zachód. Ostatecznie Hanka Golde nie zdecydowała się na odejście do Marka Hłaski od swojego męża Wiktora, cenionego naukowca Politechniki Warszawskiej. Można by powiedzieć, że w jakimś sensie wybrała stabilizację materialną. Sam zaś Hłasko dużo później w “Pięknych dwudziestoletnich” napisze: “ja sam kochałem się w życiu tylko jeden raz; było to jedenaście lat temu i potem nigdy już nie kochałem nikogo ani przez minutę; mimo iż bezustannie starałem się stworzyć sobie złudzenia”[3].
Czasami zadaję sobie pytanie: gdyby Marek Hłasko nie wyjechał z Polski na Zachód, to jak potoczyłoby się jego życie i czy Agnieszka Osiecka nie stałaby się w nim najważniejszą dla niego kobietą? Andrzej Czyżewski we wznowionej i uzupełnionej biografii Marka Hłaski spostrzegł: “W oczach obserwatorów Marka, w oczach jego matki i rodziny tym kimś najważniejszym wydawała się Agnieszka. Ona sama, po wielu latach, przyznała, że była to tylko zabawa w miłość”[4]. Także dodała: “Ja to czuję, że żadnej roli w życiu Marka nie odegrałam. […] On w zasadzie pisał »miłość«, a myślał czystość chyba… czystość, godność, miłość, prawda. I on to pakował do tego worka pt. »miłość«. Ale w tym życiu codziennym, z ludźmi czy z przyjaciółmi, wcale nie pokazywał, że miłość jest wartością nadrzędną, bo o tym świadczą jego wybory. Dla niego wartością nadrzędną było chyba żyć po swojemu, iść za ciosem, iść za własnym popędem i odruchem. Jego wartością nadrzędną chyba była wolność”[5]. Marek pisał jednak z emigracji do Agnieszki Osieckiej bardzo czułe listy, w których m.in. jej wyznawał: “Moja Mała, ja tak tęsknię za Tobą, że mi się w głowie mąci i sam snuję jakieś idiotyczne opowieści. Jeśli nie wrócę do Ciebie, to chyba umrę […]”[6]. Z jednej strony był jednak pisarzem wyklętym w PRL-u, okrzykniętym przez reżimową prasę “zdrajcą ojczyzny” czy “buntownikiem bez powodu”, podczas gdy też na pewno tęsknił za matką, bliskimi, przyjaciółmi, polską knajpą czy po prostu za Warszawą. O legendarnej Kameralnej w “Pięknych dwudziestoletnich” m.in. napisał: “Miałem tam swoje dobre dni i noce; przez wiele lat szukałem takiego lokalu po całym świecie i nie mogłem go znaleźć”[7].
Banalnie prosta wydaje się odpowiedź na pytanie, dlaczego Sonia Ziemann wygrała nieformalną rywalizację z Agnieszką Osiecką o Marka Hłaskę. Na pewno w wielkim stopniu przyczynił się do tego wyjazd pisarza na Zachód w lutym 1958 roku, zresztą tuż po otrzymaniu miesiąc wcześniej dopiero co wznowionej Nagrody Wydawców za tom opowiadań “Pierwszy krok w chmurach”. Znane są zdjęcia Marka Hłaski z Agnieszką Osiecką z Kazimierza nad Wisłą, w którym zresztą nieco później autor “Sonaty marymonckiej” był także z Sonią Ziemann. O tej niemieckiej aktorce w “Pięknych dwudziestoletnich” napisał: “Przy realizacji tego cholernego »Ósmego dnia« pomiędzy mną a pierwszą naiwną nawiązały się tak zwane nieuchwytne nici sympatii”[8]. Hłasko uważał “Ósmy dzień tygodnia” za kiepskie opowiadanie, na podstawie którego jednak można było zrobić dobry film. Nie ukrywał, że miał wiele żalu do Aleksandra Forda, który zaprzepaścił możliwość zrobienia lepszego filmu na podstawie jego opowiadania. Sonia została żoną Marka Hłaski, ale po jakimś czasie nastąpił rozwód. Przychylałbym się do zdania, że to raczej ona bardziej go kochała. Była oczarowana i zachwycona Markiem. W jednym z dokumentalnych filmów nawet powiedziała: “Marek był bardzo wysoki, miał szerokie ramiona, piękne wąskie dłonie jak święty, wąskie biodra i bardzo długie nogi. Zbigniew Cybulski miał trochę racji mówiąc, że Marek Hłasko przypomina Jamesa Deana. James Dean był jednak niższy od Marka i bardziej krępy”[9].
Wielką legendą jest okryta postać Esther Steinbach, młodej Żydówki, za którą Marek Hłasko w swoich listach i w opowiadaniach nie ukrywał wielkiej tęsknoty. Tak zresztą pisał o spotkaniu z nią w opowiadaniu “Opowiem wam o Esther”: “[…] naprawdę miała zielone oczy i piękne usta i ja myślałem o Esther; kiedy zobaczyłem ją po raz pierwszy, stała na środku sali, w której jadło trzystu ludzi, i mówiła coś, a jej szczupłe ramiona były ciemne i mocne i wszyscy mężczyźni w tej sali patrzyli na nią, ale ona nic o tym nie wiedziała; była zbyt młoda i zbyt ładna, aby rozumieć ich spojrzenia”[10]. W liście do przyjaciółki Zuli Dywińskiej bardzo czule pisał o Esther, że jest “pluszowym zwierzątkiem i tak cudownie pachnie”[11]. Bał się jednak też, że “pewnego dnia Esther odejdzie ode mnie z blondynem o centymetr wyższym czy też z kimś w tym rodzaju – tak jak jej ciotka odeszła z tym człowiekiem z trąbą. Ale również i to jest dla mnie bez znaczenia. Spróbuję być z nią tak długo szczęśliwy, jak tylko będę mógł; i spróbuję być dla niej tak dobry, jak tylko umiem. […] Jest czuła i jeszcze ładniejsza, niż była”[12]. Hłasko musiał być dla Esther kimś naprawdę ważnym w jej życiu, skoro po latach wyznała: “Do dziś mam jego sweter. Mam też listy i zdjęcia, które trzymam w specjalnym pudełku. No i wspomnienia. Nie sądzę, żeby ktokolwiek miał złe wspomnienia związane z Markiem. Był jak meteor. Przemknął przez życie wielu ludzi, zniknął i zostawił świecący ślad. Nawet po 40 latach nie jest zapomniany. Hemingway twierdził, że nikt, kogo kochasz, nie umarł. Marka może nie być wśród nas, ale tak naprawdę nie umarł”[13].
Cały czas tajemniczą postacią pozostaje mityczna Wanda z młodzieńczego okresu życia Marka Hłaski. Andrzej Czyżewski twierdził, że w życiu autora “Pierwszego kroku w chmurach” były nawet dwie Wandy – jedna w Warszawie, a druga – we Wrocławiu. To była bardzo wytęskniona pierwsza miłość w życiu pisarza i na pewno ważna do tego stopnia, że poświęcił jej opowiadanie “Pamiętasz, Wanda”. Widzimy w nim, jak bardzo młody chłopak tęskni za uczuciem do kobiety. O Wandzie m.in. pisał: “[…] bardzo Cię kocham, Ciebie, Twoje włosy, kiść bzu w Twojej ręce. Czuję łagodne ciepło Twojego ramienia, przytulam policzek do Twoich jasnych, miękkich włosów, chłonę nozdrzami ich delikatny, cierpki zapach, w milczeniu ściskam Twoją małą, ciepłą dłoń. Kochamy się, jest nas dwoje, a przecież tworzymy jednego człowieka, myślimy razem, czujemy razem: jest nam dobrze”[14].
Inną zupełnie kwestią jest relacja Marka Hłaski z matką Marią Hłasko, z którą pisarz spoczywa w jednym grobie na warszawskich Powązkach. W opowiadaniu “Dom mojej matki” napisał: “Każde marzenie – odpowiadała mi matka – jest uczciwe. Samo słowo marzenie jest uczciwe. Nieuczciwe mogą być myśli, pragnienia, dążenia, lecz marzenie pozostanie czyste, nawet wtedy, kiedy inni wdepczą ci je w błoto…”[15]. Pozwolę sobie dodać, że w moim pokoju na ścianie wisi zdjęcie Marka Hłaski w rozpiętej pod szyją koszuli, w rozluźnionym krawacie i z trzymanym w ustach w westernowy sposób papierosem. Z napisanej przez Andrzeja Czyżewskiego biografii pisarza wynika, że zdjęcie to zostało zrobione w Londynie w 1966 roku. Na odwrocie jego oryginału widnieje zaś dedykacja: “Mojej najukochańszej i Świętej Matce – Marek – 18 II 1966 London”[16].
JAROSŁAW HEBEL
PRZYPISY:
[1] Xięgarnia.pl, “Andrzej Czyżewski – wywiad – część II”, http://youtube.com/ [dostęp z dnia: 02.04. 2015].
[2] Andrzej Czyżewski, “Piękny dwudziestoletni”, Da Capo, Warszawa 2000, s. 117.
[3] Marek Hłasko, “Piękni dwudziestoletni”, Agora S.A., Warszawa 2014, s. 112.
[4] Andrzej Czyżewski, “Piękny dwudziestoletni”, Prószyński i S-ka, Warszawa 2012, s. 216.
[5] Agnieszka Osiecka w filmie “Piękny dwudziestoletni” (1986) w reż. Andrzeja Titkowa
[6] Marek Hłasko, “Listy” (oprac. A. Czyżewski), Agora S.A., Warszawa 2014, s. 184.
[7] Marek Hłasko, “Piękni dwudziestoletni”, dz. cyt., s. 46.
[8] Tamże, s. 133.
[9] Sonia Ziemann w filmie “Z nimi żyłem, z nimi piłem, ich kochałem – Marek Hłasko” (1999) w reż. Jana Sosińskiego.
[10] Marek Hłasko, “Opowiem wam o Esther”, Da Capo, Warszawa 1994, s. 199.
[11] Marek Hłasko, “Listy”, dz. cyt., s. 407.
[12] Tamże, s. 395.
[13] Filip Gańczak, “Sen o Marku” – rozmowa z Esther Steinbach, https://www.newsweek.pl [dostęp z dnia: 19.09.2018].
[14] Marek Hłasko, “Pamiętasz, Wanda”, [w:] “Hłasko nieznany” (pod red. Piotra Wasilewskiego), KAW, Kraków 1991, s. 43.
[15] Marek Hłasko, “Dom mojej matki”, [w:] tegoż, „Pierwszy krok w chmurach”, Agora S.A., Warszawa 2014, s. 8.
[16] Andrzej Czyżewski, “Piękny dwudziestoletni”, Da Capo, Warszawa 2000, s. 382.