Czas na poezję: PAULA NIKORET
prima
zmęczona porażkami
życiem znudzona
non stop to samo
praca dom
dom praca
stary kaloryfer
cieknący kran
finansowa piramida
na szczury trutka
a w piwnicy głucho
ciemno
(sznur)
nawet pies z nogą kulawą omija
wyczuwa chłód
tak dawno nie tańczyła
nie śmiała się
zapomniała czym namiętność
bliskość serc
ważne że papiery się zgadzają
na palcu obręcz
przynajmniej nikt się nie czepia
nie krzyczy
“wiedźma hej”
i tylko czarny kruk ją odwiedza
odlicza dni
(na zbawienie czeka)
dzienny kochanek
egotyzm
na widok swój się rozpala
niczym słońce wschodzące
pierwszoroczny student
nikotyny mach
codzienny samozachwyt
o ścisk w sercu przyprawia
zazdrość o ego własne
ciało
duszę
psychikę
dotyka obu przedramion
śladów szczególnych szuka
z dzieciństwa blizn
po ojcu pozostawionych
nie chcąc się nadto rozczulić
dopuszcza się okaleczeń
autodestrukcja jej służy
pozwala po ziemi stąpać
krew zimną zachować
dziura
kiedyś ci się znudzę
jak stare Audi w garażu
od lat nieużywane
i potargany sweter
zużyte palto
zsiadłe mleko
skwaszona
przeterminowana twarz
niczym ścierny papier
po ważności dacie
bezużyteczna lalka
wadzący mebel
(strup na dupie)
kiedyś krową dojną byłam
chodzącym bankomatem
piękną z wybiegu modelką
ulubionym kwiatem
dziś omijasz mnie wzrokiem
brzydzisz się moich dłoni
na co komu dziadostwo
by się tylko użerać
no wyrzucić mnie
w piwnicy zamknij
(najlepiej teraz)
lecz pamiętaj
jeans stary do mody wraca
to jak z winem
zresztą jak większość retro
ale nie ja
nie jestem większość
w sercu mym dziur nie załatasz
(igły)
zabieg
dziś zjem cię w całości
zjemy się nawzajem
od rana nabuzowany chodzisz
o śniadanie pytasz
wzrokiem zaś omijasz
weź mnie
(mnie weź)
na kawałki pokrój
i tak już się sypię
wedle gustu dopraw
z pieprzem nie przesadzaj
głowa nieco boli
wygłodniałe ciało
serce wygłodniałe
(efekt zbyt długiej rozłąki)
tematów do dyskusji
brak
czy my już nie mamy
języka wspólnego
li tylko zwierzęce instynkty
może czas nam przeżyć
szokową terapię
nie przetrawię ciebie
ty mnie
zwrócę co przyjęłam
(co bolało bardzo)
przejrzymy zdjęcia z wakacji
(wszak Francja jest nam bliską)
morze pocałunków
tych subtelnych bardziej
poleje się niczym z zardzewiałego kranu
raz jeszcze wrócimy
do z młodości wspomnień
chwycimy za ręce
usuniemy zbędny kamień
zgoda
(?)