Warto czytać Hłaskę – wywiad z Jarosławem Heblem – autorem “Kilku esejów o Marku Hłasce”

Fot. Na zdjęciu Jarosław Hebel (MPK).

Nakładem MPK ukazała się właśnie książka “Kilka esejów o Marku Hłasce”. Która to już Twoja publikacja poświęcona Markowi Hłasce?

– Druga, po “Legendzie Marka Hłaski”, nad którą pracowałem w pandemii i która ukazała się już… nooo… trzy lata temu. Zdarzało mi się również pisywać recenzje książek Hłaski. Są one obecnie wznawiane przez Wydawnictwo Iskry. Wszystkie moje teksty poświęcone Hłasce i jego literaturze są dostępne na stronie MPK.

Z wyjątkiem najnowszej książki…

– Tak. Można ją zamawiać, pisząc na adres e–mail: mojaprzestrzenkultury@mojaprzestrzenkultury.pl.

Co Cię skłoniło, żeby wydać kolejną książkę o autorze “Pierwszego kroku w chmurach”?

– Kolejny raz mógłbym powiedzieć, że to mój ukochany pisarz… No, a dodatkowo – przecież mamy rok Marka Hłaski! To znakomita okazja, żeby przypomnieć jednego z bardziej utalentowanych naszych pisarzy okresu powojennego… Może ktoś chciałby sięgnąć po twórczość Hłaski, a niewiele o nim wie… Z mojej książki może dowiedzieć się, że był utalentowanym pisarzem, zbuntowanym wobec PRL-owskiej rzeczywistości, był też chyba kochliwy… ale dla nas jako czytelników nie ma to większego znaczenia.

W książce, która ma format kieszonkowy piszesz o “Pętli” Marka Hłaski. Czy uważasz, że jest to najlepsze opowiadanie pisarza?

– Ależ oczywiście! To opowiadanie jest napisane z mistrzowskim polotem przez… 22-letniego młodego chłopaka… Wręcz fenomenalnie sfilmował je Wojciech Jerzy Has ze znakomitym udziałem Gustawa Holoubka, Fijewskiego czy… Szmigielówny.

Piszesz też o życiu prywatnym Marka Hłaski, w tym o jego relacjach z kobietami…

– Owszem… Bo i to może zainteresować współczesnego czytelnika… A każdy sposób jest dobry, aby dotrzeć do niego z przekazem o naszym najzdolniejszym pisarzu okresu powojennego… Może przecież być tak, że ktoś zainteresuje się życiem Marka Hłaski, a później sięgnie po jego książki.

Czy zgodziłbyś się z twierdzeniem, że obecnie w przestrzeni medialnej funkcjonuje wiele przekłamań na temat Marka Hłaski?

– Niestety, to smutna prawda… Cóż mogę powiedzieć? Wyróżniają się na tym polu szczególnie prawicowi publicyści, jak i autorzy związani z prasą bulwarową… których interesuje jedynie to, gdzie Hłasko pił, czy się upił, z kim miał romans itd., itp. W ten sposób kreują nieprawdziwy wizerunek pisarza… Ostatnio również zdarzyło mi się znaleźć nieprawdę opublikowaną na łamach “Gazety Wyborczej”.

Jakieś nazwiska…?

– W mojej książce wspominam uderzającego w tony sensacji Sławomira Kopra, szukającego jej tam, gdzie jej nie ma… w dużej mierze opierającej się na plotkach. Jednak i Rafał Ziemkiewicz wcale nie ustępuje mu miejsca w bardzo napastliwym i pogardliwym felietonie “Homokariera Marka Hłaski”. Ziemkiewicz w prostacki sposób sugeruje, że Hłasko osiągnął sukces dzięki znajomościom z pisarzami o orientacji homoseksualnej. Nie wiem, czy warto to w jakikolwiek sposób komentować. Co do “Wyborczej” to z kolei Janusz Anderman w tekście “Kostiumy Marka Hłaski” powielił legendę o wykuciu napisu na grobie autora “Pięknych dwudziestoletnich” przez Jana Himilsbacha (sic!). 

Ale czy nie przyczynił się do tego sam Hłasko, poprzez kreowanie swojej tzw. czarnej legendy, że był i bywa przez niektórych postrzegany negatywnie? 

– Tak. Ale pamiętajmy o jednym – Hłasko miał święte prawo do tego, żeby rozpowiadać o sobie nieprawdę… My natomiast (np. piszący o nim) mamy święty obowiązek pisać prawdę, całą prawdę i tylko prawdę… Hłasko pozował to na Humphreya Bogarta, to na Dostojewskiego, to na Jamesa Deana… No, ale – jeszcze raz podkreślam – miał do tego święte prawo!

Jak więc przedstawia się prawdziwy wizerunek Marka Hłaski?

– To był bardzo wrażliwy człowiek… Co by o nim nie mówić – bardzo poukładany. Ale to jednocześnie bardzo tragiczna postać… bo – pamiętajmy – po wyjeździe na Zachód w 1958 roku nie został wpuszczony do Polski przez komunistyczne władze, po tym jak okrzyknięto go “zdrajcą ojczyzny”. To postać nonkonformistyczna. Wbrew pozorom to człowiek z zasadami i wartościami…

A jego największy dramat polegał na…?

– Jak już powiedziałem, że nie mógł wrócić do ojczyzny, jaka by ona nie była. Ale też – pamiętajmy – Hłasko w czasie pobytu na emigracji był osaczony przez agentów Służby Bezpieczeństwa. Jednym z nich – o czym już wiemy – był TW “Henryk”, a więc prof. Władysław Tubielewicz, wykładowca hebraistyki, którego Hłasko nazywał “Dyziem” i miał w nim kompana do towarzyskich eskapad. W każdym razie traktował go jak swojego  przyjaciela…

To dobrze, że nie wrócił do “ludowej ojczyzny”?

– Raczej tak… Bo dzisiaj nie mielibyśmy “Pięknych dwudziestoletnich”, “Sowy, córki piekarza”, czy jego opowiadań izraelskich… A zresztą, zobaczył kawał prawdziwego, demokratycznego i wolnego świata, co dzisiaj może wydawać się dziwne, ale… wtedy było to raczej nie do osiągnięcia. W tamtym czasie ludzie nie mieli paszportów w domach i nie mogli swobodnie podróżować po świecie.

Dziękuję za rozmowę…

Rozmawiała:
JAGODA BISZKONT