HEBEL: Hłasko nie odszedł w jakimś obcym, złym hotelu
Aż trudno uwierzyć, że minęło już 55 lat od śmierci Marka Hłaski (1934-1969), jednego z bardziej utalentowanych pisarzy okresu powojennego. Są jednak i tacy, którzy twierdzą, że był najbardziej utalentowanym twórcą epoki PRL-u. Potrafił stworzyć własną legendę – choćby pozując to na Jamesa Deana, to na Humphreya Bogarta, to… na Dostojewskiego. Mam wrażenie, że jego krótkie życie przebiegło dość gwałtownie. Powiedziałbym, że żył szybko, kochał mocno…
W historii literatury zapisał się jako autor przede wszystkim “Pierwszego kroku w chmurach”, “Pięknych dwudziestoletnich” i – moim skromnym zdaniem – najlepszego opowiadania, za jakie uznaję “Pętlę”. Tekst ten w udany sposób przeniósł na ekran Wojciech Jerzy Has. Zawsze “Pętlę” oglądam tak, jakby mnie przykuło do ekranu, dzięki znakomitym kreacjom, jakie w tym filmie stworzyli Gustaw Holoubek czy Tadeusz Fijewski, który wręcz z mistrzowskim rozmachem zabłysnął w drugoplanowej roli pijaka Władka w barze Pod Orłem.
Na temat samego Marka Hłaski (jego życia i twórczości) cały czas krąży wiele przekłamań. Pisarz miał prawo autokreować własną legendę i w “Pięknych dwudziestoletnich” stwierdzić, że w dwa tygodnie na desce do prasowania napisał powieść. To było – i jest nadal – bardzo efektowne (!). My zaś mamy obowiązek pisać o Hłasce prawdę i nie doszukiwać się sensacji tam, gdzie jej po prostu nie ma (jak np. czynią to publicyści prasy bulwarowej czy konserwatywno-prawicowej). Zdarza się jednak, że i na łamach “Gazety Wyborczej” można zetknąć się z utrwalającymi wizerunek pisarza mitami, jak choćby w artykule Janusza Andermana z 13 kwietnia br. pt. “Kostiumy Marka Hłaski”. W tekście tym znalazło się przekłamanie (powielane w przestrzeni publicznej już kolejny raz – sic!), że Jan Himilsbach “jako kamieniarz z zawodu wykuł napisy na jego [Hłaski – przyp. MPK] płycie nagrobnej na Powązkach”. Pamiętam, jak Andrzej Czyżewski (cioteczny brat i biograf Hłaski) to prostował. Okazało się bowiem, że Jan Himilsbach nie miał z tym nic wspólnego (!). Zwykła firma kamieniarska postawiła nagrobek i wykuła na nim napisy. Himilsbach był już wtedy popularnym aktorem i nie pracował na Powązkach. Zupełnie inną kwestią jest, że darzył wielką sympatią Marka Hłaskę i uważał, że jest bardzo utalentowanym pisarzem.
W moich oczach autor “Pięknych dwudziestoletnich” jawi się przede wszystkim jako bardzo zdolny pisarz, głos młodego powojennego pokolenia, “buntownik bez powodu”, niestrudzony kontestator, który nie zaakceptował PRL-owskiego porządku. Posiadał wielki talent literacki, chociaż – co ciekawe – nie skończył żadnej szkoły. Dokonał rewolucyjnego przełomu w polskiej prozie okresu postalinowskiego. Niektórzy twierdzą, że pisał “po amerykańsku” – jak Hemingway czy Steinbeck. Ale potrafił też głęboko wejść w ludzką duszę i ją prześwietlić. Przyjaźnił się z wieloma znanymi pisarzami, jak Jerzy Andrzejewski, Jarosław Iwaszkiewicz czy Wilhelm Mach. Niektórzy z nich nawet kochali się w nim, jednak raczej bez wzajemności.
Uważam, że Hłasko w gruncie rzeczy jest postacią nonkonformistyczną, ale też i tragiczną. Wyjechał z kraju i nigdy już do Polski nie wrócił, gdyż komunistyczna władza jako “wroga ustroju” nie chciała go wpuścić do kraju. Można by pytać, czy dobrze, że wyjechał? Pamiętajmy, że gdyby postąpił inaczej, w czym zgadzam się z Andrzejem Czyżewskim, nigdy nie mielibyśmy “Pięknych dwudziestoletnich”, “Sowy, córki piekarza” czy opowiadań izraelskich. Na emigracji tęsknił za matką, za znajomymi za polską knajpą… To była cena, jaką płacił za wybranie życia w wolnym świecie.
Co do śmierci Marka Hłaski istnieje wiele przekłamań, gdyż nie odszedł “[…] w jakimś obcym, złym hotelu”, jak śpiewa bard Grzegorz Tomczak we “Fragmencie pewnego artykułu o Marku Hłasce”. Zmarł w domu swojego przyjaciela, Hansa-Jürgena Bobermina w Wiesbaden. To nie było samobójstwo, jak zapewne chciałaby tego PRL-owska władza. Powiedziałbym, że raczej nieszczęśliwy wypadek. Po wielu staraniach jego matki, prochy pisarza zostały sprowadzone do Polski i spoczywają na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie (kw. B, rz. 2, msc. 2).
Hłasko cały czas przemawia do nas poprzez swoją literaturę, ale też dzięki swojej wielkiej legendzie jest obecny w popkulturze. Cieszę się, że Sejm RP obecny rok ogłosił między innymi Rokiem Marka Hłaski. Szkoda, że żaden z reżyserów nie chce pokusić się o sfilmowanie przykładowo “Wilka”, jego debiutanckiej powieści. Cały czas wierzę, że to się zmieni. Nikt nie pisał bowiem tak plastycznie, jak autor “Pętli” czy “Następnego do raju”. Nie jestem też w stanie zrozumieć, jak to możliwe, że żaden z utworów Hłaski nie znajduje się w kanonie lektur szkolnych? Może warto rozpropagować akcję “Hłasko lekturą”?
JAROSŁAW HEBEL
OD REDAKCJI: Wszystkim serdecznie polecaMY książkę Jarosława Hebla “Kilka esejów o Marku Hłasce” (Moja Przestrzeń Kultury, Warszawa 2024). Można ją zamawiać, pisząc na adres e-mail: mojaprzestrzenkultury@mojaprzestrzenkultury.pl. Cena: 19,99 PLN + koszty wysyłki. Autograf z dedykacją autora – gratis!