HEBEL: Katarzyna Dąbrowska śpiewa amerykański jazz

Fot. Antonina Scheffler (UCKA). Na zdjęciu Katarzyna Dąbrowska w trakcie koncertu “Feeling good, czyli radość w standardzie” w Ursynowskim Centrum Kultury “Alternatywy”.

Z wielką radością wybrałem się do Ursynowskiego Centrum Kultury “Alternatywy” (UCKA) w Warszawie na koncert Katarzyny Dąbrowskiej, która jest jedną z bardziej utalentowanych i moich ulubionych aktorek. Dysponuje ona fenomenalnym wręcz wokalem o zabarwieniu nieco przechodzącym w uwodzącą słuchaczy chrypkę. Utworu “Zagraj, Antoś, tango” w jej wykonaniu ze spektaklu “Warszawa” w reż. Andrzeja Strzeleckiego można słuchać, słuchać i słuchać, i… nie ma się dosyć. Po mistrzowsku Dąbrowska wykonuje utwory z repertuaru klasycznego amerykańskiego jazzu w spektaklu “Gdybym cię nie poznał” w reż. Jarosława Tumidajskiego w warszawskim Teatrze Współczesnym. Jestem do tego stopnia zachwycony tym przedstawieniem, że widziałem je już dziewięć razy i wybieram się po raz dziesiąty (!). No i wcale nie jest powiedziane, że będzie to ostatni raz…

Katarzyna Dąbrowska w trakcie koncertu “Feeling good, czyli radość w standardzie” pokazała, na co ją stać pod względem wokalnym, a trzeba przyznać, że artystka dysponuje niesamowitym potencjałem. Koncert wprawdzie nie spełnił moich oczekiwań pod względem repertuarowym, ale przyznaję, że publiczność zgromadzona w Sali Szekspirowskiej UCKA była zachwycona występem aktorki Teatru Współczesnego. Pośród zgranej reżyserii świateł i przy akompaniamencie zaproszonych przez artystkę muzyków, publiczność mogła wysłuchać takich klasyków muzyki amerykańskiej, jak np. “Lady is a Tramp”, utworu niegdyś wykonywanego w duecie przez Franka Sinatrę z Ellą Fitzgerald czy “When I Fall in Love”, znanego dzięki Natowi Kingowi Cole’owi.

Osobiście bardziej byłem ciekawy wykonania w nowej aranżacji przez Katarzynę Dąbrowską takich utworów ze spektaklu “Gdybym cię nie poznał”, jak np. „You Don’t Know Me” w oryginale śpiewanego przez Raya Charlesa, “Night and Day”, kojarzonego z Fredem Astaire’m czy utworu “As Time Goes By”, który stał się popularny za sprawą Dooleya Wilsona, dzięki pojawieniu się w “Casablance” w reż. Michaela Curtiza.

Artystka pokazała podczas koncertu, że kultura amerykańska nie jest hermetycznie zamknięta. Najpełniej to chyba było widać, kiedy wykonała utwór “My Way” z repertuaru Franka Sinatry w przekładzie Wojciecha Młynarskiego. Albo też – skomponowany przez Krzysztofa Komedę “Rose Mary’s Baby” również z tekstem Młynarskiego. Takich polskich akcentów na tym koncercie było więcej – choćby utwory Danuty Rinn, jak np. “Jestem tylko Babą” wykonywany przez Rinn także po angielsku czy “Znowu ten B.”, który Katarzyna Dąbrowska zaśpiewała na drugi bis. Nie ukrywam, że dla mnie trochę za dużo było polskich elementów. Byłbym w pełni usatysfakcjonowany, gdyby ten koncert miał całkowicie amerykańską twarz. Zabrakło mi więc niektórych niezwykle popularnych standardów z kraju Georga Gershwina, jak chociażby “New York, New York” brawurowo wykonywanego przez Franka Sinatrę czy “I Love You Baby” Paula Anki.

Pragnąłem, żeby to był jazzowy koncert o charakterze romantycznym. Katarzyna Dąbrowska miała jednak aspieracje do podzielenia się z publicznością pewnego rodzaju wolnościowym przekazem z wpisaną tolerancją, dlatego również zaśpiewała dwa utwory amerykańskiej piosenkarki Niny Simone. Była ona zaangażowana w ruch praw obywatelskich w Stanach Zjednoczonych, co zaowocowało nagraniem kilku piosenek o wymowie politycznej. Jeżeli miałbym być szczery, raczej jest to muzyka wykraczająca poza granice lekkiego rocka, a więc dla mnie zdecydowanie za ostra.

Trzeba jednak przyznać, że Dąbrowska pokazała pełną gamę swoich wokalnych możliwości i jednocześnie zasygnalizowała, że żaden rodzaj muzyki nie jest jej obcy. Dodajmy, że jest ona nie tylko wybitną aktorką czy dysponuje bardzo oryginalnym wokalem, którym potrafi zaskarbić sobie wielką sympatię publiczności. Znakomicie również nawiązuje z nią kontakt, np. opowiadając ciekawe historyjki pomiędzy kolejnymi utworami. Mnie najbardziej ujęła opowieść o tym, jak artystce pochodzącej z Nidzicy nauczyciele muzyki czy opiekunowie chóru od najmłodszych lat próbowali wmówić, że z głosem jaki posiada nie odniesie sukcesu i wysyłali ją do foniatry. Dzisiaj prawie każdy zachwyca się jej niepowtarzalnym wokalem, którym potrafi słuchających ją oczarować.

Na pewno warto wybrać się na koncert Katarzyny Dąbrowskiej, chociaż przyznaję, że mnie artystka znacznie bardziej porywa wokalnie w spektaklu “Gdybym cię nie poznał”, który wszystkim gorąco polecam. Marzę o tym, żeby Dąbrowska w takiej właśnie stylizacji, w jakiej wykonuje trzy utwory w tym spektaklu, nagrała całą płytę wyłącznie z piosenkami z nurtu amerykańskiego jazzu klasycznego. Taką Katarzynę Dąbrowską chciałbym podziwiać, a nawet uwielbiać i przed taką chciałbym bić wielkie pokłony, na jakie z całą pewnością by zasługiwała.

Na koniec z trochę innej beczki – zupełnie jest dla mnie niezrozumiałe i jak do tej pory niespotykane, że w trakcie koncertu obowiązywał zakaz robienia zdjęć. Rozumiem, że ten czy inny artysta dba o swój wizerunek, ale – bardzo proszę – nie popadajmy w przesadę… To normalne, że nie można robić zdjęć w trakcie spektaklu, ale… koncerty przecież rządzą się zupełnie innymi prawami. Zresztą starsza pani, która siedziała przede mną w pierwszym rzędzie, nagrywała fragmenty koncertu telefonem komórkowym i nikt z organizatorów nawet nie zwrócił jej uwagi. Ja zaś dostosowałem się do obowiązującego zakazu i przyszło mi zadowolić się zdjęciami podesłanymi przez pracowników UCKA, za co oczywiście dziękuję…

JAROSŁAW HEBEL

***

SPROSTOWANIE: Jak poinformowała nas producentka koncertu – Marta Jachnik odpowiedzialność za zakaz bezwzględnego robienia zdjęć w trakcie koncertu Katarzyny Dąbrowskiej “Feeling good, czyli radość w standardzie” ponosi jego organizator, czyli Ursynowskie Centrum Kultury “Alternatywy”. Nie było intencją autora recenzji przedstawienie w złym świetle Katarzyny Dąbrowskiej ani producentki jej koncertu.


Ursynowskie Centrum Kultury “Alternatywy” – Katarzyna Dąbrowska (wokal), “Feeling good, czyli radość w standardzie”. Akompaniament: Urszula Borkowska (aranżacje i piano), Michał Jaros (kontrabas), Marcin Słomiński (perkusja), Marcin Świderski (saksofon).
Koncert trwa: ponad 90 min.