SKOWROŃSKI: O radosnym oczekiwaniu

Fot. Pixabay.com

My Dear,

u nas ciągle nie ma śniegu. Ty pewnie się cieszysz, bo nie przepadasz za zimą… Ja się nie cieszę. Ta zima jest upośledzona. Gdyby ją zwizualizować, to siedziałaby na wózku inwalidzkim, a z kącika ust sączyłaby się jej nitka śliny.

Praktycznie od początku grudnia Rzeszów zdaje się być gotów, aby lada moment zaiskrzyć i rozbłysnąć milionem świateł. Rzeszów i tak jest nierychliwy, święte Mikołaje okupują przecież sklepy od połowy listopada. Pan Bóg powinien wprowadzić jakąś cholernie drogą koncesję na bycie świętym Mikołajem, a dochód przeznaczyć na edukację seksualną w krajach rozwiniętych, nie sądzisz, My Dear? Choć z drugiej strony wydaje mi się, że komunizm upadł właśnie dlatego, że Dziadek Mróz miał mniej medialnego seksapilu niż Santa Claus, więc może niech zostanie jak jest… Tak, My Dear, gdyby zrobić o dowolnej porze dnia zdjęcie dowolnemu fragmentowi miasta, bez wahania można by je już podpisać: “Radosne oczekiwanie”.

Nie ma radosnego oczekiwania. Jest kolejka w alei z przyprawami do ciast w pobliskim hipermarkecie, gołoledź, filtr powietrza za sto dwadzieścia złotych i wściekłość, bo znowu wyprzedali bagażniki do nart. Są żebracy na deptaku. Nawet oni idealnie dostosowali ofertę do potrzeb przeciętnego klienta: na chleb, wino i święta.

Ulubiona forma ekspiacji za niewygórowaną cenę! Wesołych Świąt. Zobaczysz, niebawem wyjdą naprzeciw oczekiwaniom jałmużnodawców i w którymś roku każdy żebrak będzie wyposażony w czytnik kart kredytowych. Wesołych Świąt.

Wychodzę z tego wszystkiego brudny, a zainstalowany przed chwilą neon na fasadzie galerii mieszczącej się po drugiej stronie ulicy, zadrwił ze mnie, układając się w napis “Wesołych Shit!”. Nie, My Dear, tylko mi się zdawało.

Wszystko ma drugie dno, My Dear, radosne oczekiwanie również. Odpucowane witryny sklepowe to bardziej zdradliwy niż kiedykolwiek makijaż. W trakcie radosnego oczekiwania trudno mi pozbyć się myśli, że pod napisem “Wszystkiego Najlepszego, ho, ho, ho!” ułożonym z kolorowych lampek i przyozdobionym gałązkami żywej choinki jest brama, której jedna odnoga prowadzi do sklepu patronackiego firmy cukierniczej “Solidarność” z Lublina, zaś druga – do kamienicy czynszowej, gdzie w suterenie niejaki Santa Claus naprzemiennie katuje swoją małżonkę Marry Christmas lub zabawia się z nią perwersyjnie.

Nie cieszę się z upośledzenia zimy, My Dear. Gdyby była pełnosprawna, to przynajmniej spadłby śnieg, który – nawet gdyby nie zakrył tego wszystkiego, co czyni mnie brudnym, to przynajmniej sprawiłby, że ulice i chodniki stałyby się śliskie. I zamiast dookoła, patrzyłbym pod nogi. Wesołych Świat, My Dear, wesołych świat. Bez wykrzyknika, choć szczerze.

ŁUKASZ SKOWROŃSKI