Czas na poezję: Oliwia Zarzycka

sierpień
znamię na skórze
dotykane kiedyś na skrzyżowaniu x i y
tramwaje przeszkadzały stukotem
upał pomagał skwarem z ulicy
zapach nagrzanego szkła szyb pobrudzonych
i kurz nietrzepanego koca od tygodni
dotyk na skórze
trochę wyczekiwany był i
trochę w obawach, w obcym mieszkaniu
w objęciach
skroplona para spłynęła po zimnym szkle coli
liście za oknem lekko zadrżały
gęsia skórka na plecach, ramionach, rękach
w cieple uścisku, potu i słońca
splątane kosmyki rozpuszczonych włosów
zwyczajnie
Boję się
na ile to wyobrażenie, na ile prawda
i dlaczego tak bardzo boli
jakoś klatka piersiowa, kiedy myślę
dlaczego gubię się bardziej i plączę słowa
zakręcam nerwowo kosmyk włosów na palcu
i w oczy spojrzeć nie mogę.
Dlaczego boję się?
Gdy ślesz mi ciepły uśmiech
łagodny, przepełniony dobrem
pamiętasz różne, drobne rzeczy
które ja zdążyłam zapomnieć.
A to wszystko takie przemilczane!
I dlaczego tylko ja nerwowo zaprzeczam
gdy ktoś źle nas zrozumie.
Tylko ja tłumaczę
ty stoisz w ciszy, patrzysz tylko
jakbyś przywłaszczył sobie tę myśl zwykłą
że my tutaj
że pomyłka jest zupełną prawdą.
poranek
słucham poezji
bluesa, jazzu
czasem swingu
moją ulubioną nostalgię
zaplątaną we włosy
zapach jaśminu
parzonego spokojem
w czerni
ciepłem
tym od dotyku
twoim i słońca
w ulotnych zazdrosnkach
długości cieniutkich rzęs
cień jaśnieje
gładzi drewniane kąty
kąciki i drobne zmarszczki
a uśmiech ulatnia się tylko
maleńką przestrzenią uchylonego okna
łagodność bycia
szczęście moje prawdziwe
jest takie proste i ciche
ulatuje z myślą
z przypadku
zamyka parę stron książki
i znów powraca do mnie
w Twoim uśmiechu
przez drgania do gwiazd
Stworzeni jesteśmy
jakby z tego samego cierpienia
cichych poranków w dźwiękach strun
rozwianych włosów
zaspanych oczu i ciepłych uśmiechów
plączących myśli wlewanych do czarki
spóźnieni na coś
wrażliwi na rzeczy małe
na wspólną samotność
pod kocem i pod gołym niebem
chcemy tylko być
może aż