HEBEL: Agatha Christie w Teatrze Ateneum

Wyreżyserowana przez Artura Tyszkiewicza “Pułapka na myszy” Agathy Christie to znakomicie zrealizowany spektakl. Wciąga widza od pierwszej minuty, a co więcej – zimowa scenografia z padającym za wielkim oknem śniegiem, to naprawdę strzał w dziesiątkę. Przypomina mi to trochę klimat, jakby z “Opowieści wigilijnej” Dickensa. Dzięki tej niezwykle magnetycznej scenografii widzowie mają wrażenie bycia uczestnikami tego spektaklu. Co do jego istoty – trudno jest się nie zgodzić, że jest to lekkie przedstawienie sceniczne ze “szczyptą humoru i dreszczykiem grozy”. Podpisuję się pod tym, że każdy powinien znaleźć w nim coś dla siebie. Dodatkowo zaś aktorzy tej klasy co Magdalena Zawadzka, Milena Suszyńska czy Tomasz Wnuk gwarantują, że po obejrzeniu tego spektaklu nie będziemy rozczarowani.
Widzimy, że akcja sztuki Agathy Christie rozgrywa się w pensjonacie Monkswell Manor, położonym niedaleko Londynu. Mamy zamieć śnieżną, w czasie której do tego niewielkiego hotelu napływają goście, którym warunki pogodowe uniemożliwiają dalszą podróż. Pod wieloma względami są to tak różni ludzie, jak pani Boyle (Magdalena Zawadzka), panna Casewell (Magdalena Schejbal), Christopher (Jakub Pruski), major Metcalf (Bartłomiej Nowosielski) czy Paravicini (Łukasz Lewandowski). Z komunikatu radiowego dowiadujemy się, że w Londynie zamordowano kobietę. Dreszczyku emocji dodaje fakt, że jeden z przybyłych gości jest mordercą.
Zagadkę zabójstwa pani Molle stara się rozwikłać niezwykle energiczny sierżant Trotter (Krystian Pesta), który do pensjonatu, odciętego od świata zaspami śnieżnymi, dociera na nartach. Właścicielami ośrodka jest młode małżeństwo – Mollie Ralston (Milena Suszyńska) i Gilesa Ralstona (Tomasz Wnuk). Policjant po kolei prześwietla każdego z gości, wśród których znajdują się wiecznie niezadowolona ze wszystkiego pani Boyle, nieco ekscentryczny o niestosownym poczuciu humoru młody architekt Christopher, wracająca do makabrycznych wydarzeń z dzieciństwa nieco męska panna Casewell. Widzimy też majora Metcalfa, grubego i nieco tajemniczego typa oraz Paraviciniego, udającego starszego niż jest w rzeczywistości mężczyznę z ufarbowanymi na czarno włosami.
Chociaż sztuka Christie mogłaby się wydawać w gruncie rzeczy lekka, łatwa i względnie przyjemna w odbiorze, to jednak jest osadzona w podwójnym wymiarze. Na czym więc polega jej geniusz? Goście pensjonatu znajdują się w podwójnej pułapce – odcięci od świata przez warunki atmosferyczne (szalejącą śnieżycę), a dodatkowo narażeni na zostanie ofiarą znajdującego się pośród nich zabójcy.
Agatha Christie była zafascynowana dziecięcymi rymowankami, stąd w jej sztuce znalazła się mrożąca krew w żyłach piosenka o “Trzech ślepych myszkach”. Można powiedzieć, że “Pułapka na myszy” jest tekstem, który niesie pewną tajemnicę i opowiada o ciemnych stronach ludzkiej duszy, o tym jakie demony w nas tkwią, uruchomione w dzieciństwie. Chyba najlepiej to widać na przykładzie sierżanta Torreta, którego brawurowo zagrał Jakub Pruski i panny Casewell, w którą nieco intrygująco wcieliła się Magdalena Schejbal. Oboje ich łączy właśnie traumatyczne dzieciństwo, które upłynęło im pośród przemocy na farmie w rodzinie zastępczej. On nie jest więc prawdziwym policjantem, a jedynie przybiera maskę, jak każdy z bohaterów tego spektaklu. Ona zaś udaje męską, chłodną kobietę, która została wyzbyta jakichkolwiek uczuć.
Typowym tajniakiem okazuje się major Metcalf, co jest dla widzów kompletnym zaskoczeniem. To stonowany grubasek, który nie sprawia wrażenia bycia stróżem prawa i nie ujawnia się nawet po zabójstwie pani Boyle. Agatha Christie kochała jednak zaskakiwać i jednocześnie komplikować rozwój wypadków w swoich utworach. Jednocześnie nie dawała prostych odpowiedzi i skłaniała swoich czytelników do dokonywania interpretacji zachowań stworzonych przez nią bohaterów.
Tajemniczym osobnikiem jest również Christopher, który wcale nie jest młodym architektem, za jakiego się podawał. Nie darzył on sympatią pani Boyle, która zginęła i wyznał właścicielce pensjonatu, że tęskni za opieką swojej matki. Tak naprawdę więc gra kogoś, kim nie jest w rzeczywistości. Dodajmy, że o morderstwo w Londynie na młodej kobiecie wzajemnie podejrzewają się małżonkowie prowadzący wspólnie pensjonat. Okazuje się, że zarówno pani Mollie Ralston, jak i jej mąż Gilles tego dnia byli osobno w Londynie. W końcówce dowiadujemy się jednak, że pojechali tam po prezenty z okazji rocznicy ich ślubu. Czy nie mogłoby to jednak być świetnie wymyślonym alibi?
W tym spektaklu nie tyle to jest ważne, kto dokonuje kolejnych morderstw, ile spojrzenie na ludzkie zachowania i motywy, które mogłyby człowieka skłonić do dokonania zabójstwa. Wyśmienicie udało się to pokazać Arturowi Tyszkiewiczowi, w czym pomogła mu wbijająca bohaterów w ubrania z epoki wiktoriańskiej Joanna Zemanek. Na pochwałę zasługuje scenograf za znakomite wyczucie koloru i światła, stworzenie śnieżycy za wielkim oknem i ciepłej domowej atmosfery z rozpalonym kominkiem wewnątrz, gdzie mają rozgrywać się sceny pełne grozy. Działa to niczym magnes, który przyciąga widza z niebywałą siłą. Brawo! Dobrze ten spektakl się ogląda!
JAROSŁAW HEBEL
Teatr Ateneum w Warszawie (Duża Scena) – Agatha Christie, “Pułapka na myszy” (przekł. Hanna Baltyn). Reżyseria – Artur Tyszkiewicz. Scenografia i kostiumy – Joanna Zemanek. Występują: Magdalena Zawadzka, Milena Suszyńska, Tomasz Wnuk, Magdalena Schejbal, Jakub Pruski, Bartłomiej Nowosielski, Łukasz Lewandowski, Krystian Pesta.
Spektakl trwa: 140 min. (w tym jedna przerwa).