Miniatury: KRZYSZTOF T. DĄBROWSKI

Fot. Pixabay.com

Spanie, spanie i jeszcze raz spanie

Ludzie weszli do pokoju, budząc przy tym Mruczka. Rozespany kocur nie był tym zachwycony.

– Głupie ludzie – pomyślał z niesmakiem. – Nie wiedzą, że sensem życia jest całodniowe spanie.


A sen jest bardzo praktyczny, można w nim bez wysiłku mieć to, czego się pragnie. Mruczek uznał, że w jego życiu przydałoby się więcej pikanterii, postanowił więc, że zasypiając, będzie się skupiał na papryczkach chilli.


– Dzień dobry i dobranoc – mruknął w kierunku wychodzących z pokoju ludzi i zamknął oczy.


Przyśnił mu się piękny sen – był w nim milordem mieszkającym gdzieś w Wielkiej Kocianii, a ponętna kociczka serwowała mu pudding z myszy i herbatkę z suszonego szczura.


A oto rzeczona narzeczona

– Mamo, tato, oto moja narzeczona. – Szczurek wskazał na myszkę do komputera.

– Jakaś taka nieruchawa jest. – Skrzywiła się mama, widząc, że ukochana syna nie raczy się przywitać.


– I nawet nie piszczy. – Tata też był zdegustowany.


– Wiem, wiem, ale uwierzcie mi, to naprawdę jest myszka.


– A ona w ogóle żyje – zaniepokoił się tata i postukał pazurkiem w obudowę. – Ojej, biedactwo, ktoś ją w tym uwięził…


Po chwili wszyscy majstrowali przy myszce, a gdy w końcu udało się zajrzeć pod obudowę, okazało się, że ukochana szczurka jest androidem.


– Synku, przecież tego kwiatu jest pół światu, a ty z robotem… – lamentowała mama.


– I młodych nie będzie – posępnie mruknął tata.


Skandal goni skandal

Skandal gonił dziś skandal, a to dlatego, że grała najbardziej nieogarnięta grupa w kraju. Na początek Józek tak mocno wyrzucił na aut, że piłka przeleciała przez boisko i wybiła szybę w bloku naprzeciwko.

Jak potem tłumaczył, chciał trafić piętro wyżej, w kumpla, który przystawiał się do jego dziewczyny.


Publiczność była nie lepsza… Najstarszy piłkarz był już dobrze po pięćdziesiątce i co chwilę się zatrzymywał, bo strzykało go w kościach. W końcu jeden z kibiców krzyknął:


– Po co w piłkę kopiesz? W kalendarz kopnij!


W przerwie trener powiedział im, by strzelili kilka goli – na drugą połowę piłkarze wybiegli nago i z pistoletami…



Strzał w dziesiątkę

Wracając do domu, czarny kot zastanawiał się, czemu większość ludziów schodzi mu z drogi – czy on taki straszny? Ucieszył się i postanowił, że tak postraszy swego ludzia, by mu dawał kocie chrupki, gdy tylko sobie tego zażyczy.

Wiedząc, że nadchodzą lepsze czasy, wzgardził starym powolnym szczurem, który nawet w połowie nie był tak chrupiący jak chrupki.


Niestety, mimo że dwoił się i troił, nie udało mu się przestraszyć swego ludzia i w kwestii karmienia nic się nie zmieniło. Postanowił zmusić go do uległości innym sposobem – gdy ludź urzędował w toalecie, porwał z niej to zwijane długie coś. I to był strzał w dziesiątkę!


Królik myśliciel

Siedząc w ciemnościach, królik miał aż za dużo czasu na rozmyślania, więc sam sobie zadawał pytania o sens wielu rzeczy: jakim prawem ludzie przywłaszczyli sobie zajęczą wargę? I dlaczego odgradzają się granicami? Tym bardziej, że trawki na świecie starczy dla wszystkich. Albo: dlaczego nazywają go królem, a nikt mu nie dał władzy i korony?

– Już! – usłyszał, więc wyskoczył z kapelusza, krzycząc:


– Jam jest szalony kapelusznik!


– Zły tekst – szepnął magik.


– A jaki jest dobry?


– No właśnie, nie pamiętam… – wybąkał zakłopotany.


Królik zakasłał i zmarszczył nos.


– Wiesz co, doceniam to, że tak dobrze mi płacisz marchewkami, ale przestań tyle dymić, bo mam astmę.


Kopytkujące myśli

– Tato, czemu ludzie żyją na kocią łapę? Przecież mogliby na końskie kopyto. No, normalnie jakaś dyskryminacja – dziwił się konik.

– Ech, do ciebie to trzeba mieć końskie zdrowie – westchnął koń. – Tak się tylko mówi. Słyszałeś kiedyś o kocim zdrowiu?


– No… nie.


– Widzisz, każdy ma coś swojego.


– Tatko.


– Tak?


– Martwię się czymś…


– Czym? Mów śmiało.


– A bo widzi tata, słowa “konie” i “koniec” różnią się tylko tym, że to drugie ma dodatkową literę. Brzmi to niepokojąco.


– Zwariuję z tobą, synuś.


– Przygadał kocioł garnkowi – obruszył się konik.


– Głupiś, toż one nie gadają.


– A ty głupsiejszy! Wozisz ludzi na grzbiecie, a oni kopytka jedzą. To koniożercy!