Miniatury: KRZYSZTOF T. DĄBROWSKI

Spanie, spanie i jeszcze raz spanie
Ludzie weszli do pokoju, budząc przy tym Mruczka. Rozespany kocur nie był tym zachwycony.
– Głupie ludzie – pomyślał z niesmakiem. – Nie wiedzą, że sensem życia jest całodniowe spanie.
A sen jest bardzo praktyczny, można w nim bez wysiłku mieć to, czego się pragnie. Mruczek uznał, że w jego życiu przydałoby się więcej pikanterii, postanowił więc, że zasypiając, będzie się skupiał na papryczkach chilli.
– Dzień dobry i dobranoc – mruknął w kierunku wychodzących z pokoju ludzi i zamknął oczy.
Przyśnił mu się piękny sen – był w nim milordem mieszkającym gdzieś w Wielkiej Kocianii, a ponętna kociczka serwowała mu pudding z myszy i herbatkę z suszonego szczura.
A oto rzeczona narzeczona
– Mamo, tato, oto moja narzeczona. – Szczurek wskazał na myszkę do komputera.
– Jakaś taka nieruchawa jest. – Skrzywiła się mama, widząc, że ukochana syna nie raczy się przywitać.
– I nawet nie piszczy. – Tata też był zdegustowany.
– Wiem, wiem, ale uwierzcie mi, to naprawdę jest myszka.
– A ona w ogóle żyje – zaniepokoił się tata i postukał pazurkiem w obudowę. – Ojej, biedactwo, ktoś ją w tym uwięził…
Po chwili wszyscy majstrowali przy myszce, a gdy w końcu udało się zajrzeć pod obudowę, okazało się, że ukochana szczurka jest androidem.
– Synku, przecież tego kwiatu jest pół światu, a ty z robotem… – lamentowała mama.
– I młodych nie będzie – posępnie mruknął tata.
Skandal goni skandal
Skandal gonił dziś skandal, a to dlatego, że grała najbardziej nieogarnięta grupa w kraju. Na początek Józek tak mocno wyrzucił na aut, że piłka przeleciała przez boisko i wybiła szybę w bloku naprzeciwko.
Jak potem tłumaczył, chciał trafić piętro wyżej, w kumpla, który przystawiał się do jego dziewczyny.
Publiczność była nie lepsza… Najstarszy piłkarz był już dobrze po pięćdziesiątce i co chwilę się zatrzymywał, bo strzykało go w kościach. W końcu jeden z kibiców krzyknął:
– Po co w piłkę kopiesz? W kalendarz kopnij!
W przerwie trener powiedział im, by strzelili kilka goli – na drugą połowę piłkarze wybiegli nago i z pistoletami…
Strzał w dziesiątkę
Wracając do domu, czarny kot zastanawiał się, czemu większość ludziów schodzi mu z drogi – czy on taki straszny? Ucieszył się i postanowił, że tak postraszy swego ludzia, by mu dawał kocie chrupki, gdy tylko sobie tego zażyczy.
Wiedząc, że nadchodzą lepsze czasy, wzgardził starym powolnym szczurem, który nawet w połowie nie był tak chrupiący jak chrupki.
Niestety, mimo że dwoił się i troił, nie udało mu się przestraszyć swego ludzia i w kwestii karmienia nic się nie zmieniło. Postanowił zmusić go do uległości innym sposobem – gdy ludź urzędował w toalecie, porwał z niej to zwijane długie coś. I to był strzał w dziesiątkę!
Królik myśliciel
Siedząc w ciemnościach, królik miał aż za dużo czasu na rozmyślania, więc sam sobie zadawał pytania o sens wielu rzeczy: jakim prawem ludzie przywłaszczyli sobie zajęczą wargę? I dlaczego odgradzają się granicami? Tym bardziej, że trawki na świecie starczy dla wszystkich. Albo: dlaczego nazywają go królem, a nikt mu nie dał władzy i korony?
– Już! – usłyszał, więc wyskoczył z kapelusza, krzycząc:
– Jam jest szalony kapelusznik!
– Zły tekst – szepnął magik.
– A jaki jest dobry?
– No właśnie, nie pamiętam… – wybąkał zakłopotany.
Królik zakasłał i zmarszczył nos.
– Wiesz co, doceniam to, że tak dobrze mi płacisz marchewkami, ale przestań tyle dymić, bo mam astmę.
Kopytkujące myśli
– Tato, czemu ludzie żyją na kocią łapę? Przecież mogliby na końskie kopyto. No, normalnie jakaś dyskryminacja – dziwił się konik.
– Ech, do ciebie to trzeba mieć końskie zdrowie – westchnął koń. – Tak się tylko mówi. Słyszałeś kiedyś o kocim zdrowiu?
– No… nie.
– Widzisz, każdy ma coś swojego.
– Tatko.
– Tak?
– Martwię się czymś…
– Czym? Mów śmiało.
– A bo widzi tata, słowa “konie” i “koniec” różnią się tylko tym, że to drugie ma dodatkową literę. Brzmi to niepokojąco.
– Zwariuję z tobą, synuś.
– Przygadał kocioł garnkowi – obruszył się konik.
– Głupiś, toż one nie gadają.
– A ty głupsiejszy! Wozisz ludzi na grzbiecie, a oni kopytka jedzą. To koniożercy!