Warto inwestować w kulturę – wywiad z Radosławem Mazurem – animatorem kultury i aktorem

– Na początek zapytam przewrotnie: czego nie nauczyłeś się podczas zajęć w Szkole Aktorskiej Haliny i Jana Machulskich?
– Na pewno nie nauczyłem się czekać, aż rola sama przyjdzie… W ogóle mam takie wrażenie, że nader często ze szkoły nie wynosimy wielu umiejętności, które by się nam w życiu przydały. Ale to chyba temat na osobną rozmowę…
– Jak wspominasz czas nauki, kolegów, nauczycieli? Jakie były Twoje największe wyzwania aktorskie?
– Poznałem tam wiele fantastycznych osób, byłem bodaj ostatnim rocznikiem, z którym zajęcia prowadził śp. Jan Machulski – cudowny, ciepły człowiek, który każdemu z nas chciał pomóc. Od niego dostałem chyba najcudowniejszą i najprostszą zarazem wskazówkę aktorską, którą zawarł w jednym słowie wypowiedzianym z właściwą sobie życzliwością. Na naszą prośbę poświęcił kiedyś kilkadziesiąt minut, by poza zajęciami obejrzeć “Na pełnym morzu” Mrożka, spektakl, który z kolegami opracowaliśmy pod okiem zupełnie kogoś innego. Wiedzieliśmy jednak, że była to sztuka bliska sercu Pana Jana… Byliśmy wtedy bardzo młodzi, bardzo chcieliśmy zdobyć jego uznanie. Na mnie po tych kilkudziesięciu minutach popatrzył przez chwilę i powiedział tylko “wolniej”. Cudowne! Jeśli chodzi o inne znajomości “szkolne”, to jestem bardzo szczęśliwy z powodu tych, które tam zawarłem, bo otoczyli mnie ludzie, którym bardzo się chciało. Grać, organizować, działać, zmierzać w jakąś stronę. Do dziś zresztą większość osób, z którymi grałem spektakle dyplomowe, działa w kulturze. Bardzo się z tego powodu cieszę.
– W Kozienickim Domu Kultury jako instruktor teatralny pracowałeś z dziećmi, ale też osobami dorosłymi i seniorami. Co dawało Ci największą satysfakcję? Jakie inicjatywy podejmowaliście? Czy warto inwestować w takie działania w niewielkich ośrodkach kultury?
– Warto inwestować w takie działania wszędzie Po szkole aktorskiej skończyłem jeszcze animację społeczno-kulturalną na Wydziale Pedagogicznym UW. Pracę magisterską poświęciłem badaniu tego, jak zajęcia teatralne mogą przyczynić się do wzmocnienia poczucia własnej wartości ich uczestników. Dla mnie to jest największa magia kultury. Rozwija nas. A aktorstwo ma tę moc, że grając oswajamy się z krytyką, wzrokiem innych osób, które patrzą nam na ręce, uczymy się posługiwać swoim głosem, i panować nad stresem.
– Masz w sobie żyłkę społecznika zaangażowanego w sprawy lokalnej społeczności. Jako zastępca prezesa Stowarzyszeniem Dziki Zryw w podwarszawskiej gminie Prażmów dbasz o dostęp lokalnej społeczności do kultury i sztuki. Dzięki działaniom stowarzyszenia w Jeziórku, niewielkiej wiosce, odbywają się spektakle teatralne i pokazy magii dla najmłodszych, kino plenerowe, koncerty z muzyką dla całych rodzin, a także teatr improwizacji. Niebawem odbędzie się stand-up. Po co to robić? Przecież Warszawa i pobliskie Piaseczno oferują mnóstwo atrakcji?
– W stowarzyszeniu jestem wiceprezesem, ale funkcje są tu zupełnie nieistotne. Jesteśmy po prostu bandą zapaleńców. Jest Agnieszka, która jest tytanem pracy i ekspertem ds. finansowych; Łukasz z bardzo dużą wiedzą i doświadczeniem marketingowym, rozległymi kontaktami sięgającymi daleko poza tę gminę; Karolina, którą uważam za chodzącą lokalną encyklopedię, ona zna tu chyba każdą firmę, zawsze wie, gdzie coś można załatwić. Lena (prezes stowarzyszenia), która jest po prostu wszędzie, każdemu pomaga i non stop ma nowe pomysły. Są osoby, które działają na rzecz stowarzyszenia po cichu, są takie, które wspierają nas doraźnie na miarę czasu, jakim dysponują, i to też jest świetne! Dopiero suma naszych umiejętności i zaangażowania przynosi ostateczny efekt. Serio. A dlaczego lokalnie? Jednym z pierwszych działań, jakie podjęliśmy, było sprawdzenie, czy ludzie wokół nas chcą w ogóle jakichś działań. Przeprowadziliśmy ankietę, w której 95% osób odpowiedziało, że oferta kulturalna jest tu (w Gminie Prażmów) niewystarczająca. Te same osoby były również pytane o to, czego im brakuje w sferze kultury. My teraz staramy się tylko krok po kroku realizować to wszystko. Nie każdy chce jeździć do Piaseczna i Warszawy, poświęcając na to dodatkowy czas i pieniądze. Oczywiście, daleko nam do ściągnięcia tu Opery Narodowej, ale… nie ma rzeczy niemożliwych.
– Wyzwania, plany, pomysły na przyszłość. Czego możemy się spodziewać po stowarzyszeniu?
– To nie jest pytanie oczywiste. Czekamy na rozstrzygnięcia dwóch konkursów, w których złożyliśmy wnioski o dofinansowanie. Jeden z nich dotyczy stricte sprzętu. Chcielibyśmy mieć lepsze zaplecze infrastrukturalne. Drugi mógłby w 2025 roku zapełnić kalendarz spektakli dla dzieci. Chcielibyśmy sięgać po możliwie jak najlepsze. A poza tym… nie ma dnia, żebyśmy nie rozmawiali ze sobą o nowych inicjatywach, promocji dotychczasowych. Do przeprowadzenia niektórych działań niezbędne jest zaplecze techniczne, które rozbudowujemy, do innych wystarczą tylko chęci, czas i ludzie.
– Obecnie zawodowo zajmujesz się obsadzaniem aktorów amatorów w paradokumentach. Czy podczas pracy trafiasz na nieoszlifowane diamenty?
– Tak, zdarzają się osoby, które są wybitnie uzdolnione. Kiedyś na zajęcia, które prowadziłem w jednym z warszawskich domów kultury przyszła nastoletnia dziewczyna. Tak naprawdę przyprowadził ją tam jej tata z pytaniem, czy mogłaby dołączyć do grupy. W zasadzie od pierwszego zdania, które wypowiedziała na scenie wiedziałem, że talentem aktorskim przewyższa wszystkie dzieciaki, z którymi pracowałem. Również te, które zostały potem aktorami. Szybko udało się ją zaangażować do jakiejś roli telewizyjnej. Nie poszła na studia aktorskie, ale pomimo upływu lat nadal czasem grywa. To się zdarza, chociaż na pewno nie jest codziennością.
– Przez lata byłeś członkiem Teatru Improwizacji Afront. Teatr improwizacji to przede wszystkim żart sytuacyjny. Czy podczas spektakli zdarzały się sytuacje bez wyjścia? Dla kogo jest to teatr? Po co w ogóle ludziom śmiech?
– Improwizacja sceniczna uczy, że w z każdej sytuacji jest jakieś wyjście. Natomiast ono najczęściej nie jest takie, jakie byśmy chcieli. Musimy dostosować się do tego, co wymyśliły osoby, z którymi jesteśmy na scenie. A śmiech? Improwizacja jest oczywiście na ogół formą komediową, ale śmiech jest… efektem ubocznym. Jedną z zasad improwizacji jest, by… nie żartować. Mało kto jest w stanie wymyślać na poczekaniu żarty, które kogoś rozbawią. Śmiech pojawia się, bo oglądając sceny improwizowane, jesteśmy świadkami wydarzeń, które zaskakują tak samo nas jak i grających.
– Czy widzisz możliwość powrotu do grania na scenie? Jeśli tak, to o jakiej roli marzysz?
– W zasadzie aktorstwo jako takie mnie niespecjalnie pociąga. Nie mam wymarzonych ról, nie robię nic, by gdziekolwiek grać. Codziennie dostaję SMS-y i maile o castingach. I wszystkie ignoruję. Ale zdarza mi się grywać. Moja praca wiąże się z tym, że raz na jakiś czas ktoś na planie zdjęciowym się nie pojawia. Jeżeli jest to rola, którą sam mogę zagrać, to często jestem najszybszym sposobem na zażegnanie kryzysu. Natomiast nie mówię też, że nigdzie nie zagram, bo jak się trafi okazja, a okoliczności życiowe pozwolą, to czemu nie?
– Masz wyjątkowy głos. Z chęcią wysłuchałabym książki czytanej przez Ciebie. Czy rozważałeś rozpoczęcie kariery lektora?
– W przeszłości zdarzało mi się nagrywać drobne formy. Myślenie o karierze lektora jest u mnie bardzo podobne do myślenia o aktorstwie. Po pierwsze nie czuję żadnej potrzeby, by w tym kierunku zmierzać, a po drugie… jest cała masa ludzi lepszych ode mnie.
– W “Mojej Przestrzeni Kultury” jesteśmy miłośnikami teatru. Czy masz swoich mistrzów i ulubione spektakle? Co poleciłbyś czytelnikom MPK?
– Proszę, zadaj to pytanie za dwa lata… Wstyd się przyznać, ale nie pamiętam, kiedy byłem w teatrze! Oczywiście nie licząc przedstawień dla dzieci, które organizuje Dziki Zryw. Niemal każdy wieczór poświęcam rodzinie, ciężko wyrwać się z codziennej rutyny, nie mając obok rodziny, której można “podrzucić dzieci”. Zapewne szybciej zorganizujemy spektakl dla innych (dorosłych), niż uda mi się wybrać do teatru.
– W takim razie z tym pytaniem wrócę do Ciebie za dwa lata, a tymczasem dziękuję Ci za rozmowę i trzymam kciuki za realizację kolejnych ciekawych pomysłów na kulturę.
– Dziękuję.
Rozmawiała:
KATJA TOMCZYK