GATNY: Oskar i świnia

Szewc Oskar mieszkał na skraju miasteczka, w ciemnym warsztacie, gdzie od rana do nocy naprawiał buty ludzi, których imion nie pamiętał. Pamiętał jednak jedno imię – Gerda. Tak nazywała się świnia, która mieszkała z nim od lat. Nie była zwyczajną świnią. Oskar przysiągłby, że potrafi mówić. Nie w sposób ludzki, lecz spojrzeniem, gestem, chrumknięciem – zawsze wiedział, co chce powiedzieć.
Ich znajomość zaczęła się przypadkiem. Pewnej jesieni Oskar znalazł Gerdę na progu swojego warsztatu. Była wychudzona, błoto oblepiało jej racice, a w oczach miała coś, co przypominało niemą prośbę. Przyjął ją bez wahania. Od tamtej pory byli nierozłączni. Ludzie w miasteczku patrzyli na nich krzywo, a dzieci rzucały kamykami w kierunku zwierzęcia. Oskar nie zwracał na nich uwagi. Miał dość ludzi i ich osądów.
Pewnego dnia Gerda zaczęła zachowywać się niespokojnie. Przestała jeść, jej małe oczy płonęły niepokojem. W nocy grzebała racicami w podłodze warsztatu, jakby chciała coś odkopać. Oskar próbował ją uspokoić, ale bezskutecznie. W końcu, nie mogąc dłużej znieść jej rozpaczy, wziął dłuto i zaczął rozkuwać drewniane deski. Po kilku godzinach natrafił na coś twardego. Kości.
Nie były to kości zwierzęce. Oskar cofnął się, oddychając ciężko. Gerda wpatrywała się w niego intensywnie, jakby mówiła: „Wiedziałam”. Oskar spojrzał na swoje dłonie, czarne od kurzu i potu, i nagle wszystko stało się dla niego jasne. Ten warsztat nie należał do niego od zawsze. Kupił go za bezcen od starego rzemieślnika, który pewnego dnia po prostu zniknął.
Nie mógł spać. Myśli dźwięczały mu w głowie, a spojrzenie Gerdy świdrowało go przez całą noc. Rankiem wstał i poszedł do ratusza. Tam dowiedział się prawdy – dawny szewc, poprzedni właściciel warsztatu, nigdy nie wyjechał. Po prostu rozpłynął się w powietrzu. Ludzie zapomnieli, jakby nigdy nie istniał.
Oskar wrócił do warsztatu i spojrzał na Gerdę. Czuł, że ona już to wiedziała. Wiedziała od początku. „Co teraz?” – zapytał szeptem. Świnia podeszła do niego i oparła łeb na jego kolanie.
Tego dnia Oskar zamknął warsztat na zawsze. Gerdę widziano jeszcze przez chwilę, jak biegała po opustoszałym podwórzu. A potem – zniknęli. Kiedy ludzie przyszli po buty, zastali jedynie kurz i cichą pustkę. Jakby Oskar i jego świnia nigdy nie istnieli.
RAFAŁ GATNY