HEBEL: Pomiędzy miłością a Vegą

Fot. Kadr z filmu „Wolka”. Na zdjęciu Olga Bołądź.

Obejrzałem ostatnio w telewizji dwa filmy z 2021 roku – „Wolkę” (Ale Kino+) w reż. Árniego Ólafura Ásgeirssona i „Miłość, sex & pandemia” (TV Puls) w reż. Patryka Vegi. Jeżeli krótko stwierdziłbym, że ich fabuły czy artystyczny poziom dzielą od siebie lata świetlne, to zapewne nie powiedziałbym wszystkiego. Film Vegi to po prostu gniot, szybko zrobiona chała, podczas gdy obraz islandzkiego reżysera do tego stopnia mnie poruszył, że długo rozmyślałem o losach jego bohaterki, którą rewelacyjnie zagrała Olga Bołądź.

Patryk Vega niczym nie jest w stanie widza zaskoczyć, a swoją popularność zawdzięcza obecności w swoich filmach bluzgów, seksu, alkoholu, narkotyków i przemocy. Dzięki temu zdobywa popularność wśród młodej widowni, której reprezentanci w kierowanej przez reżysera ofercie widzą świat zbudowany – ich zdaniem – na autentycznej wolności. Chociaż niestety jest to obraz prawdziwy, jednak również momentami przerysowany i będący niewielkim wycinkiem współczesnej nam rzeczywistości. W „Miłości, seksie & pandemii” bohaterowie są jednowymiarowi, a fabuła tak nudna, że aż do bólu przewidywalna. Nawet jeżeli Vega pokazuje, jak nie należy żyć, to jego film ma mierną wartość artystyczną i mieści się w przedziale żenującej publicystyki najbardziej obscenicznej prasy bulwarowej.

Widzimy w nim puste ulice, do jakich przywykliśmy w czasie covidowej pandemii, a także uprawianie seksu, często w połączeniu z alkoholem. Kaja, grana przez Annę Muchę, jest dziennikarką i seksoholiczką, która umawia się poprzez aplikacje randkowe. Ale już Roksana (Weronika Lesiak) jako escortka żyje ze sprzedawania własnego ciała i ma jasno wykalkulowane, ile w konkretnym czasie może zarobić. Bartek (Sebastian Dela) pracuje jako striptizer w klubie dla pań, którym nie odmawia świadczenia usług seksualnych. Nora (Małgorzata Rozenek) pod pretekstem sesji fotograficznej wybiera sobie i zmienia partnerów. Producentka programu telewizyjnego pn. „Hotel Miłości” (Halina Chmielarz) w zamian za seks umożliwia „gwiazdorską karierę” podobającym się jej mężczyznom. Widzimy więc bohaterów, którzy kierują się nie etyką czy uczuciami, lecz wyrachowaniem i nieposkromionym popędem seksualnym.

Tak wygląda świat według Patryka Vegi – w prymitywny sposób zredukowany do seksu często jako towaru czy usługi, za pomocą której można coś załatwić. Reżyser nie stroni również od epatowania brutalnością, jak np. pokazania zgwałcenia przez współwięźniów Johny`ego (Dawid Czupryński), wrobionego przez bohaterkę graną przez Muchę i skazanego za gwałt. Te wszystkie godne pożałowania i współczucia historie, które widzimy w filmie Vegi, raczej nie zazębiają się wzajemnie i są proste jak drut. Ten film raczej budzi obrzydzenie niż porusza, za to zdecydowanie przeraża, w sposób tak przerysowany opisując pewien wycinek naszej rzeczywistości. Został zrobiony szybko i bez większego wysiłku, chyba z myślą o widzach mało wymagających.

Nie wszystkie filmy, jakie można obejrzeć w telewizji, są złe i szkoda na nie czasu. Nie myślę tylko o powtarzanych arcydziełach sprzed wielu lat, np. „Zaklętych rewirach” (1976) w reż. Janusza Majewskiego, „Przesłuchaniu” w reż. Ryszarda Bugajskiego czy serialu „Kariera Nikodema Dyzmy” (1979) w reż. Jana Rybkowskiego.

Zdarzyło mi się zobaczyć jedną z moich ulubionych aktorek, Olgę Bołądź – znaną choćby ze „Służb specjalnych”, „Skrzydlatych świń” czy serialu „Czas honoru” – w przejmującym filmie „Wolka”, który otrzymał aż osiem nominacji Islandzkiej Akademii Filmowej i Telewizyjnej (EDDA), m.in. dla najlepszej pierwszoplanowej aktorki. To obraz kobiety, która po piętnastu latach odsiadki wychodzi warunkowo z więzienia. Na jednej z islandzkich wysp archipelagu Vestmannaeyjar (Wyspy Westmana) szuka tajemniczej Doroty (swojej siostry), która wychowuje jej dziecko. Główna bohaterka ma jasno zarysowany cel działania, o czym widz dowiaduje się wraz z rozwojem akcji. Chce odnaleźć swoje dziecko, dobrze je poznać i być z nim jak najdłużej, jeżeli nie uda się jej odebrać własnego syna siostrze. Nagrodziłbym nie tylko Olgę Bołądź za wspaniałą grę naznaczoną emocjami, jakie dotknęły mnie z ekranu. Nie gorzej wypadł Eryk Lubos w drugoplanowej roli partnera Doroty, jak i grająca ją Anna Moskal.

Jestem pełen podziwu dla silnej i bezkompromisowej Anny, w którą w „Wolce” wcieliła się Olga Bołądź. Kibicowałem jej od pierwszej minuty i całym sercem byłem po jej stronie. Bez względu na cenę podjęła się ona odnalezienia swojej siostry i odzyskania wychowanego przez nią swojego syna. Do końca pozostała wierna powiedzeniu, że „Wolka to wolność, wolność to walka”. Tak więc walczyła i zapłaciła wysoką cenę za to, co było dla niej ważne, a czego było jej dane zaznać niestety tylko przez krótki czas.

Olga Bołądź to wspaniała aktorka, która zasługuje na najwyższe słowa uznania. Postać głównej bohaterki kreowana przez nią w filmie islandzkiego reżysera jest autentyczna, bardzo przekonywająca. Ma pozytywne marzenia i chociażby za to nie da się nie darzyć jej sympatią. Widać, jak wielka jest jej miłość do syna. Szczególnie wtedy, gdy bierze na siebie jego winę (podpalił przetwórnię ryb) i oddaje się w ręce wymiaru sprawiedliwości. Nie takiego zakończenia oczekiwała, ale przecież miłość wyraża się również (czy przede wszystkim?) w chronieniu tych, których darzymy tym wielkim i pięknym uczuciem.

JAROSŁAW HEBEL


TV Puls – „Miłość, seks & pandemia” (PL). Reżyseria – Patryk Vega (120 min.).
Ale Kino + – „Wolka” (PL/ IS). Reżyseria – Árni Ólafur Ásgeirsson (102 min.).