TOMCZYK: Wyobraźnia na falach eteru

Mieliśmy w domu żółty magnetofon kasetowy Unitra MK 250. Nie wiem, co się z nim stało. Najpierw zastąpił go walkman Sony, potem wieża Aiwa, która po dziś dzień stoi w moim garażu.
Wraz z kaseciakiem zniknęła jedyna kaseta z mojego dzieciństwa „Deszczem wyszywane” Doroty Gellner (reż. Sławomir Pietrzykowski). Było to pierwsze i zarazem jedyne słuchowisko dla dzieci, którego słuchałam niemal do zdarcia taśmy. Strona A. Strona B. I tak jeszcze raz przed snem. Znałam tam każde słowo, każdą nutę. Wiedziałam, kiedy pojawi się Deszczowa Dziewczynka i co zaraz powie, a kiedy i w jaki sposób zaśmieją się złośliwi chłopcy. Często wyobrażałam sobie, że to ja jestem moknącą w strugach deszczu bohaterką. Zamykałam oczy, otwierałam wyobraźnię i wnikałam w deszczowy świat.
A potem kaseta zaginęła, a ja zapomniałam o formie audio, jaką jest słuchowisko.
Co ciekawe, wraz z rozwojem technologii rynek wydawniczy zwrócił się ku tradycji i stosowanym w przeszłości rozwiązaniom. Audiobooki zdobyły rzesze zwolenników, a wraz z ich sukcesem zaczęły pojawiać się przygotowane z rozmachem słuchowiska.
Chyba najciekawszym znanym mi współczesnym słuchowiskiem jest „Mierzeja” braci Miłoszewskich (reż. Krzysztof Czeczot, Wojciech Pątkiewicz). Piekielnie dobrze napisana i doskonale obsadzona historia o ludziach uwięzionych na zamkniętym przez marynarkę wojenną Helu. Każdego odcinka wysłuchałam z zainteresowaniem, często czując dreszczyk podniecenia. Wielkie wrażenie zrobiły na mnie efekty dźwiękowe i sposób prowadzenia narracji. Bracia Miłoszewscy w „Mierzei” wrócili do starych, dobrych tradycji Teatru Polskiego Radia.
Dzięki serwisowi YouTube po latach odnalazłam „Deszczem wyszywane”, a wraz z nim inne, niektóre już nieco zapomniane, słuchowiska, w tym te przygotowane przez Teatr Polskiego Radia. Są wśród nich utwory zabawne, żartobliwe, zbliżone przesłaniem do idei oświeceniowych, których zadaniem jest uczyć przez zabawę.
W „Atrakcyjnej nieznajomej” (reż. Sławomir Pietrzykowski) kosa trafia na kamień. Niewierny mąż długo popamięta spotkanie w lesie z bandą opryszków, ale nie pozostanie im dłużny. Z kolei „Sanatorium” Roberta Górskiego w reż. Anety Wróbel przybliża realia polskich szpitali leczniczych. Oto grupka mężczyzn, z których każdy jest przecież zdrowy, a do sanatorium jedzie w celach towarzysko-libacyjnych, startuje w wyścigu o złoty puchar. Ale jak to bywa w takich przypadkach, dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. Oj, uśmiecham się pod nosem, słuchając i wspominając, gdyż sama spędziłam trzy tygodnie właśnie w takim miejscu i z takimi ludźmi.
„Lotne związki” Piotra M. Cieńskiego (reż. Dobrosława Bałazy) to kolejna przewrotna historia z zaskakującym zakończeniem. Jak można przeczytać w internecie, tekst został napisany „w obronie ginącego gatunku – inteligencji”.
W przypadku „Cmentarzy” Marka Hłaski (reż. Jan Warenycia) sytuacja ma się zgoła inaczej. Skóra cierpnie. Jednostka w starciu z systemem totalitarnym nigdy nie ma szans, o czym przekonuje się, Bogu ducha winny obywatel, Franciszek Kowalski. W „Cmentarzach” Hłasko nawiązuje nie wprost, ale jednak do twórczości Franza Kafki.
I tu warto wspomnieć o słuchowisku „Ameryka” (reż. Wojciech Markiewicz), będącym adaptacją powieści Kafki o tym samym tytule. Bezbronny i naiwny młodzian przybywa do wyśnionej Ameryki, ale szybko zderza się z okrutną i zarazem absurdalną rzeczywistością nowego świata.
Z kolei „Białe noce” Dostojewskiego (reż. Janusz Kukuła) to pozycja dla osób ceniących opowiadania rosyjskiego klasyka. Zakochany w Nastusi Marzyciel okazuje się „zbędnym człowiekiem”, kiedy w mieście na powrót pojawia się wybranek jej serca. W głosach aktorów pobrzmiewa rozrzewnienie i nostalgia, ale jeszcze nie tragiczny smutek. Z nim do czynienia mamy w mocno realistycznym słuchowisku pt. „Komu dzwoni budzik” Kazimierza Orłosia (reż. Janusz Kukuła). Niby zwykły dzień z życia pary emerytów, a jednak pokazuje prawdę o nas samych.
Rynek oferuje ogromny wybór słuchowisk, zarówno tych sprzed lat, jak i powstających na podstawie powieści współczesnych autorek i autorów. 9 kwietnia br. odbyła się premiera „Rumoru”, słuchowiska w gwiazdorskiej obsadzie, które powstało na podstawie najnowszej powieści Roberta Małeckiego. Mam nadzieję, że ta superprodukcja zyska szerokie grono słuchaczy, a ja znowu włączę plik i wniknę w inny świat, bo właśnie z tego powodu sięgam po słuchowiska. By przenieść się w inne miejsce, w inną przestrzeń, spotkać innych ludzi. A to, że mogę słuchać podczas prac w ogrodzie czy w czasie prowadzenia auta, to dodatkowa wygoda i urozmaicenie czasu.
Ogromnie cieszy mnie możliwość usłyszenia interpretacji tekstów w wykonaniu ulubionych aktorów czy lektorów. Niejednokrotnie odkrywam ich na nowo, a wyobraźnia podsuwa obrazy, ustawia scenografię i szyje kostiumy. Słuchowiska, być może rykoszetem, ale są także ukłonem w stronę osób niedowidzących lub niewidzących, dlatego liczę, że z czasem powstawać ich będzie coraz więcej.
KATJA TOMCZYK