HEBEL: Janda w wybitnej formie

Nie od dzisiaj wiadomo, że każdy aktor w monodramie pokazuje na deskach teatralnych pełny kunszt swoich aktorskich umiejętności. Dlatego chciałem zobaczyć Krystynę Jandę w jednoosobowym spektaklu, który został zaadaptowany i wyreżyserowany przez Magdę Umer na podstawie opowiadania napisanego przez Agnieszkę Osiecką. Jeżeli stwierdzę, że nie zawiodłem się, oglądając Jandę na żywo na teatralnej scenie – to nie powiem wszystkiego, ponieważ aktorka oczarowała mnie od pierwszej minuty i zawładnęła moim sercem.
Stworzona przez Agnieszkę Osiecką bohaterka „Białej bluzki” to żyjąca w czasach PRL-u przeciętna, młoda kobieta, która jest bardziej widzem niż uczestnikiem zdarzeń. Na co dzień zajmują ją najczęściej prozaiczne sprawy, jak kartki, stempelki czy zaświadczenia. Jest to kobieta, która ma poczucie humoru i usiłuje odnaleźć się w dość absurdalnej rzeczywistości. Wiemy o niej, że kocha się w opozycjoniście Andrzeju. Potrafi z dystansem podchodzić do otaczającej ją patologicznej rzeczywistości, w najlepszym razie wychodząc ze starcia z nią obronną ręką. Dostrzegamy, że zdarza jej się postępować nieracjonalnie i nierozsądnie, ale czy w czasach PRL-u można było zachowywać się normalnie?
Przedstawienie to zbudowane jest na solidnym fundamencie, na który składają się prostota scenografii i ograniczony ruch sceniczny. Zostały także wykorzystane nowe technologie, lecz przede wszystkim widzowie mogą podziwiać wspaniałą grę aktorską. Napięcie budowane jest systematycznie, aż na końcu osiąga apogeum.
Co do scenografii – na środku sceny stoi fotel, a z boku możemy dostrzec makietę Pałacu Kultury i Nauki z ogromną czerwoną tabliczką PZPR, która mimowolnie wprowadza widza w klimat tamtych lat. Krystyna Janda gra w fotelu i z fotelem. Czasami wstaje i spacerując po scenie, śpiewa – lub pozwala kamerze na zbudowanie niezwykle ujmującego portretu postaci. W przedstawieniu wykorzystane są bowiem kamery, które dobudowują fabułę i dawkują widzowi emocje. Widzimy zatem Pałac Kultury i Nauki, który przez cały czas trwania spektaklu przypomina o życiu bohaterki w czasach PRL-u, a jednak – chociaż ten monodram jest osadzony w tamtej epoce – dzięki uzewnętrznionym przez aktorkę emocjom nabiera cech współczesności.
Jest to przedstawienie raczej statyczne – odtwórczyni grająca Elżbietę przez większość spektaklu siedzi i wygłasza monologi na temat często absurdalnego życia w Polsce sprzed 1989 roku, jak i życia uczuciowo-emocjonalnego. Naprawdę jest to jednak hołd złożony Agnieszce Osieckiej, znakomitej tekściarce i poetce.
Warto na żywo posłuchać, jak Janda wykonuje choćby takie piosenki z tekstami Osieckiej jak „Wariatka tańczy” czy „Pijmy wino za kolegów”. Przy tym utworze, który w Kabarecie Olgi Lipińskiej wykonywał Piotr Fronczewski, publiczność na ekranach widzi zmieniające się zdjęcia działaczy opozycji demokratycznej – Jacka Kuronia, Adama Michnika, Jana Józefa Lipskiego, Tadeusza Mazowieckiego czy Jana Lityńskiego.
Jestem zachwycony, że Krystyna Janda, przez prawie dwie godziny nie schodząc ze sceny, niczym arcymistrzyni aktorskiego rzemiosła zagrała fenomenalnie. Jednocześnie na ekranach w wielkich zbliżeniach można zobaczyć, ile daje z siebie w każdym epizodzie. Kiedy zaś na sam koniec w jednym szeregu staje z orkiestrą i śpiewa „Historio, historio, ty żarłoczny micie, co dla ciebie znaczy jedno ludzkie życie?!”, to raczej nie można mieć wątpliwości, że jest to wciągający, współczesny spektakl z cały czas aktualnym przesłaniem.
W tym spektaklu nie ma ani jednej rzeczy, która mogłaby widza nie zachwycić. Wszystko ze sobą współgra. Bardzo mi się podobała orkiestra na żywo, która znakomicie wbijała się w grę Krystyny Jandy. Gdy opuszczałem mury Och-Teatru, długo myślałem o wykreowanej przez Jandę postaci. O kobiecie zwyczajnej, a jednocześnie bardzo wrażliwej, która żyła w czasach, do jakich wolałbym już nie wracać.
Powiem krótko – bardzo mnie wzruszyła Krystyna Janda. Zagrała jak przystało na wybitną aktorkę. Sto minut (bo tyle trwa spektakl) minęło mi w mgnieniu oka. Gdy spektakl się skończył, czułem z tego powodu głęboki żal. Publiczność długo oklaskiwała artystkę. Kilkakrotnie musiała ona wychodzić i kłaniać się; zasłużenie dostała kwiaty. Nie ma żadnej przesady, że to przedstawienie jest znakomitą ucztą dla miłośników wielkiego artystycznego talentu Krystyny Jandy. Mało bowiem, że dysponuje ona talentem fenomenalnym, to – co warto podkreślić – wspięła się w monodramie „Biała bluzka” na najwyższy szczyt aktorskich umiejętności, czym powaliła publiczność na kolana i zagościła w jej sercach.
JAROSŁAW HEBEL
Och-Teatr w Warszawie (Scena Duża) – Agnieszka Osiecka, „Biała bluzka”. Reżyseria i adaptacja – Magda Umer. Występuje – Krystyna Janda. Zespół w składzie: Janusz Bogacki – fortepian. Tomasz Bogacki – gitara. Paweł Pańta – kontrabas. [Bogdan Kulik] – perkusja. Patryk Dobosz – perkusja.
Spektakl trwa: 100 min (bez przerwy).