HEBEL: Ewa Wencel jako Skłodowska-Curie

Lubię Ewę Wencel jako aktorkę, która zapadła mi w pamięć przede wszystkim rolą Heleny (matki Wandy) z serialu „Czas honoru”. To jedna z najznakomitszych polskich aktorek na równi z Krystyną Jandą, Januszem Gajosem czy Marianem Opanią. Dzięki temu, że mieszkam w Warszawie, mogłem podziwiać na żywo Ewę Wencel na deskach Teatru Kwadrat w monodramie „Promieniowanie”. Aktorka wyśmienicie zagrała naszą dwukrotną noblistkę – Marię Skłodowską-Curie.
Ten spektakl nie jest komedią, a mimo to wciąga widza wręcz z narkotyczną siłą. Dzieje się tak dzięki arcymistrzowskiej grze Ewy Wencel, która potrafi utrzymać widza w napięciu. Mogłem podziwiać, jak aktorka znakomicie potrafi bardzo zręcznie z użyciem różnych rejestrów rytmiki i emocji zagrać. Na to przedstawienie składają się sceny z życia Marii Skłodowskiej-Curie, która otrzymała nagrody Nobla z fizyki i chemii. Wencel zagrała naszą noblistkę brawurowo – nawet powiedziałbym, że koncertowo. Ta aktorka została stworzona do tej roli, gdyż ma świetne wyczucie postaci, której życie z wielką intuicją i precyzją starała się po mistrzowsku odtworzyć.
W tym jednoosobowym przedstawieniu widzimy Skłodowską-Curie, która żyje i mieszka w Paryżu. Jest zaabsorbowana pracą naukową, próbując zbadać właściwości odkrytych przez siebie pierwiastków (polonu i radu). Widzimy, jak często siada i głowi się nad domowym budżetem. Jesteśmy świadkami jej małżeństwa z Piotrem Curie, po którego tragicznej śmierci wdaje się w dość głośny romans z Paulem Langevinem. To, co rzuciło mi się w oczy – bohaterka tego monodramu w sensie duchowym jest kobietą niezależną, wyemancypowaną. Może stanowić wzór dla innych kobiet, poprzez odniesiony przez nią niekwestionowany sukces na polu zawodowym.
Spodobała mi się Skłodowska-Curie w interpretacji Ewy Wencel, która zagrała ją z wielką dbałością o emocjonalne wczucie się w odtwarzaną postać. Mógłbym ją na pewno polubić. W tym przedstawieniu widzimy Marię Skłodowską-Curie jako żonę, matkę, kochankę, ale także – no właśnie – kobietę z krwi i kości. Co wydaje się istotne – potrafiła ona z odwagą żyć po swojemu wbrew otaczającemu ją światu, który raczej jej nie sprzyjał.
Ewa Wencel wykreowała postać Skłodowską-Curie, jaką miałbym ochotę poznać i z nią porozmawiać. Co ważne – nie jest ona zamknięta w przestrzeni pracy naukowej, co mogłoby ją czynić wyjątkowo skostniałą. W jej życiu jest miejsce na zwykłe prozaiczne czynności i zamartwianie się o dzień powszedni. To kobieta mądra, wrażliwa i znająca swoją wartość. Zresztą Ewa Wencel bardzo autentycznie zaprezentowała się w świetnie skrojonej czarnej sukience z białym kołnierzykiem i w fartuchu. Widzimy ją pięknie uczesaną, z drobniutkimi rączkami, gdy wzruszająco opowiada publiczności o swoim życiu. Przeżywa wielokrotnie doznawane zawody i przykrości, których nie szczędzą jej złośliwi ludzie. Ona zaś tłumaczy, wyjaśnia, momentami jest wściekła, ale zawsze aż do bólu autentyczna.
Maria Skłodowska-Curie, którą poznajemy, odkrywa przed nami swoją prawdziwą naturę. Widzimy ją jako człowieka oddanego sercem i duszą nauce. Ten monodram to ciepła, liryczna opowieść, momentami również niepozbawiona humoru. Dzięki opowieści bohaterki jesteśmy świadkami jej szczęśliwej rowerowej przejażdżki, ale też i wielkich dramatów, gdy przyjdzie jej zmierzyć się ze śmiercią męża albo z żoną kochanka, która na ulicy robi jej scenę. Kiedy zaś w progach Francuskiej Akademii Nauk Skłodowska-Curie opowiedziała o swojej porażce w głosowaniu na członka Akademii, to nie ukrywam, że najzwyczajniej bardzo wzruszył mnie jej smutny los.
Trzeba przyznać, że Jarosław Sokół napisał świetny tekst, który dzięki fenomenalnej grze Ewy Wencel nie jest w stanie nie ująć siedzącej na widowni publiczności. Co dość istotne – niebagatelną rolę w spektaklu odgrywa światło, gdzie scena zostaje zaciemniona po każdym odegranym przez aktorkę epizodzie. Światło zmienia się – jest ciepłe, delikatne, czasem strasznie zimne i mocne, co za każdym razem posiada swoją wymowę. Dobrą robotę wykonał odpowiedzialny za muzykę Tomasz Bajerski, dzięki któremu pomiędzy poszczególnymi scenami możemy usłyszeć muzykę Paryża z przełomu wieków, co jest niesamowicie miłe dla ucha i duszy.
JAROSŁAW HEBEL
Teatr Kwadrat w Warszawie (Scena Kameralna) – Jarosław Sokół, „Promieniowanie”. Reżyseria – Ewa Wencel. Scenografia – Wojciech Stefaniak. Kostiumy – Dorota Requeplo. Muzyka – Tomasz Bajerski. Występuje – Ewa Wencel.
Spektakl trwa: 90 min. (w tym jedna przerwa).