Czas na poezję: EDYTA NIZIOŁEK

Fot. Tomasz Woźny. Na zdjęciu Edyta Niziołek.

***
odejdę od ciebie w miesiącu kwitnących drzew
kiedy świat wybucha zielenią
kiedy noc jest coraz krótsza i
nie daje czasu na łzy
odejdę tak by było ci łatwiej
żebyś potrafił zająć myśli
nie czuł kwaśnego smaku wstydu
nie musiał z tym żyć
odejdę tak by nikt nie przepraszał
za to kim jesteśmy i kim musimy być
żeby żaden zimny dreszcz nie rozpraszał nocy
żeby kiedyś móc spojrzeć sobie w twarz

 

***
ten świat nienawidzi pożegnań
kurczowo trzyma się utartych szlaków
hołubi miejsca
jego rutyna nie chroni
drwi z bezpieczeństwa
czasem otwiera okna w największą burzę
kpi z nieporadnych prób
wyszarpuje ostatnie deski ratunku
znienacka
starzy bogowie odwracają twarze
a my próbujemy zbierać to co zostało
modlić się choć nigdy nie umieliśmy
ile jeszcze razy od nowa
będziemy sobie układać życie
naiwnie wróżąc szczęście
z fusów dawno ostygniętej kawy
ile jeszcze razy będziemy wyć do nieba
jak wilki pozbawione stada
nieuchronnie kończy nam się czas

 

***
chciałam żeby bolało
zatrzeć sól w oczach
sprowokować łzy
zanieść się zbawiennym płaczem
umyć się w nim

chciałam mieć wspomnienia
wymazać się obrazami
ugrzęznąć gdzieś między nami

ale to zło zabiło we mnie dobro
i ukamienowałam się poczuciem winy

teraz czekam na razy twoich słów

wybacz że nie jestem Twoją Magdaleną
i odpuść

 

***
noszę w sobie tęsknotę
od lat pęcznieje we mnie
zabiera tlen
rozrywa tkanki
coraz bardziej się boję
obwarowane prawem
nawet niechcianego płodu się nie usuwa
choćby przyszło
umrzeć przy porodzie
wydam na świat
wrzask

 

***
jeszcze liczę
kolejność dni kromkami chleba
migawki szczęścia uśmiechami córek
niewypłynięte łzy drżeniem warg
jeszcze chcę
kolejnej nocy bez bólu
kilku dni bez strachu
słodyczy na kolację
objęcia ramion mi najbliższych
ale jeśli nie
to pójdę pogodzona
ze sobą i światem
tam gdzie już nic
trudno było
dumnie było
było jak miało być