Czas na poezję: AGNIESZKA KUCHNIA-WOŁOSIEWICZ

***
Wyciągam dłoń… pustą, bez słowa –
co w niej zobaczysz, to twoja rzecz;
choć ja zasiałam nań maciejkę,
konwalie białe i złoty mlecz.
Pełna zapachów i kolorów
tylko dla ciebie jest, gdy burza
snem niespokojnym cię dotyka;
gdy biegniesz przez wichrowe wzgórza.
Gdy na twej drodze brak melodii
(nie gra jej już czarodziejski flet),
ja nieustannie, cichuteńko
zerkam z obrazu – dziewczyna w tle.
***
Nie czytam już poezji –
zbyt pełna jest rozpaczy;
unikam dawnych wierszy –
niech Bóg mi to wybaczy.
Już tylko cicho patrzę –
czasami słów nie trzeba…
Najpiękniej świat maluje
ptak na gałęzi drzewa.
Jemu wystarczą skrzydła,
choć piór ma pod dostatkiem…
***
Po lewej stronie mojego życia
wieczny niepokój, serca bałagan,
urwany palec, skręcona noga,
nierówna droga, krucjata pogan.
Po prawej – wszystko poukładane,
powietrze biegnie zwyczajnym torem,
na drzewach kwiaty witają lato,
maciejka pachnie ciepłym wieczorem
Gdyby tak można rozerwać ciało
i włożyć duszę w tę lepszą stronę…
Lecz jakże zabić kawałek siebie?
Bez niego przecież – i z nim – zatonę.
***
Patrzę na ptaki, które mój dom
mijają czasami o świcie.
Patrzę na ludzi – tych, których los
prowadzi wraz ze mną przez życie.
Bywa, że widzę; bywa, że wiem,
po co pukają do drzwi moich.
Lecz czasem włosy zasłonią twarz,
gdy z wiatrem przyjdą w swej niedoli.
Zawsze zapraszam, bez zbędnych słów,
by częstowali się odważnie,
licząc, że przecież pewnego dnia
czas mi pokaże ich wyraźnie…
***
Jeśli żadna z dróg już nie prowadzi
do krainy snów, choć jeszcze wczoraj
los z nich warkocz plótł, kokardy wpinał
z aksamitnych słów, gdy nocy pora…
Znajdę Twoje drzwi, otworzę kluczem
zapomnianych chwil. Wybaczysz wszystkie
zagubione dni i znów będziemy
pośród złotych pól rozpalać iskrę…
A gdy wstanie świt, znikniemy cicho
jak poranna mgła; melodia, której
wpół urwany takt nie zabrzmi więcej,
lecz zostawi ślad, dotknie najczulej…
***
Czasem zapytasz, co u mnie słychać,
więc się rozglądam, patrzę dokoła
i dalej nie wiem, co odpowiedzieć;
może sonetem, że „nikt nie woła”*.
Jak stepy puste za oknem drogi,
tylko niekiedy przetną je słowa
porannej pierwszej leniwej myśli,
że już na wiosnę jestem gotowa.
Na te alpejskie stokrotki w górach,
które zerkają w niebo z nadzieją,
że czasem w deszczu obmyją płatki,
a czasem w słońcu główki ogrzeją
*Cytat z sonetu „Stepy akermańskie” Adama Mickiewicza.