OKNIŃSKA: Migające gwiazdy

Fot. Pixabay.com

Otworzyłem drzwi do mieszkania. W przedpokoju stała moja stara walizka. Miała kolor spalonych słońcem, późnojesiennych liści. Była skórzana, z metalowymi obiciami i zdezelowanymi kantami.

W drzwiach salonu stała natomiast Olga, moja żona. Spojrzałem na nią pytająco, podnosząc brew i rozkładając bezradnie dłonie.

– Spakowałam twoje rzeczy. Nie kocham cię już.

Nic nie byłem w stanie powiedzieć. Ubrała w słowa to, co wisiało między nami od dawna.

Zza jej pleców, z wnętrza salonu docierały dźwięki chorału gregoriańskiego. Nagle wydało mi się, że Olga jest wiedźmą w pakcie z diabłem. Rozpościera czarne skrzydła peniuaru i w misternych piruetach zbliża się złowieszczo do mnie, chcąc ukarać za to, że nie spełniłem jej oczekiwań. Musiałem się ratować. Z trudem podniosłem walizkę i szybko zatrzasnąłem za sobą lata małżeństwa. Drzwi zadrżały we framudze.

W hotelu wynająłem pokój. Zostawiłem bagaż i zszedłem do restauracji. Po wypiciu potrójnej whisky poczułem, że życie znów wypełnia ciało ciepłem. Atrakcyjna brunetka z baru, krągłymi ruchami bioder zapraszała mnie do tańca. Próbowałem poruszać się razem z nią, ale moje ciało nie chciało rozmawiać z napiętymi ścięgnami jej łydek ani miękkimi ruchami brzucha. Przeprosiłem uśmiechem, wlałem w siebie jeszcze jedną whisky i zostawiając ją rozżaloną, poszedłem spać.

Obudziłem się w środku nocy. Ktoś był w mojej łazience i brał prysznic. Wyraźnie słyszałem wodę rozpryskiwaną po ścianach i tę spadającą na prysznicową posadzkę. Drzwi do łazienki były uchylone. Podszedłem bliżej i usłyszałem delikatne nucenie. Lekko chropowaty, ciepły głos przyprawił o drżenie skóry. Z zaciekawieniem wsunąłem nos w szparę drzwi, próbując nie oddychać, żeby nie spłoszyć tego, co się za nimi dzieje.

Łazienka wypełniała się parą. Przez moment zobaczyłem w lustrze oczy tej kobiety, olbrzymie, niebieskie, z tysiącem migających gwiazd, których światło zrzucało ciężar z moich napiętych mięśni. Półprzezroczysta zasłona prysznicowa przyklejała się do jej pośladków. Widziałem ich rytmiczne ruchy. Sunęły w takt nuconej melodii, rysując półkola. Wyglądały jak soczyste gruszki, kołysane wiatrem, które chcą oderwać się od gałęzi.

Zza zasłony wysunęło się ramię, sięgające po szczotkę do mycia pleców. Rozśpiewana dłoń nie spieszyła się, rysując w powietrzu ósemki, tańcząc palcami fokstrota i pstrykając serdecznym i środkowym tak, że aż zaschło mi w gardle. Zasłona przytuliła się do mokrych pleców, karmiąc wyobraźnię obrazem kołyszących się, szczupłych łopatek. Dochodzące zza niej dźwięki przypominały łaskotanie skóry leniwą opowieścią saksofonu. Czułem, że spocony podkoszulek przykleja mi się do ciała.

Chciałem podejść bliżej, przysunąć biodra do tańczących pośladków i razem malować półkola. Znaleźć rytm, poddając się jej melodii. Leniwie radosnej, drżącej wewnętrznym wulkanem – jak salsa, delikatnie przerzucająca ciężar tajemnicy z jednego biodra na drugie. Przylgnąć do mokrych łopatek, czuć zamglony rytm bicia serca i tańczyć. Byłem blisko, drżące opuszki palców prawie dotykały półprzezroczystego materiału.

Obudziłem się zlany potem. Ktoś energicznie i stanowczo pukał do drzwi hotelowego pokoju. Na chwiejących się nogach, chcąc za wszelką cenę uciszyć łomot, który rozsadzał mi głowę, otworzyłem je. Pokojówka grzecznie poinformowała, że przyniosła świeże ręczniki. Rozeźlony chciałem wrócić do łóżka, ale coś mnie tknęło.

Znałem ten głos, lekko chropowaty, ciepły, który otrzeźwił mnie natychmiast wspomnieniem minionej nocy. Serce zabiło mocniej, musiałem się odwrócić, żeby sprawdzić.

To były te oczy, olbrzymie, niebieskie, ze światłem tysiąca migających gwiazd. Patrzyłem osłupiały, zastanawiając się, czy śnię teraz, czy śniłem wcześniej. Co robiłem wczoraj?

Olga zamaszystym ruchem wyrzuciła mnie ze swojego życia. Odmówiłem brunetce przy barze tańca, który miał nas zaprowadzić do sypialni. W nocy prawie dotykałem zasłony prysznicowej, przyklejającej się do mokrego pośladka. A może ja wciąż śnię?

– Proszę wejść – powiedziałem ochrypłym głosem.

Przeszła obok mnie i zakręciła w głowie zapachem. Moje nozdrza czuły świeże powietrze, delikatną nutę słodyczy i obietnicę przeżycia czegoś wyjątkowego. Po chwili wypełniło to całe ciało tak intensywnie, że wszystkie objawy alkoholowego upojenia zniknęły.

Zamknąłem za nią drzwi, myśląc o tym, że za chwilę wszystko się wyjaśni.

AGNIESZKA OKNIŃSKA