Czas na poezję: LAURA ALSZER

Szukając wschodu słońca w twoich włosach
słowa wyciągam z wrzosów
kapią na kartkę
fiolet ściekający z palców
rozsmarowuję na policzkach
liście drżą kiedy mówisz
zrywam je
upycham między strony
dawno przeczytanej książki
kolorowo zapłoną w kominku
będziesz tęsknił nienasycony imitacjami
nie znajdziesz mnie w kieliszku
gdy wpadniemy na siebie
zabiorę wschód słońca z twoich włosów
w warkocz wplotę
zawsze będziesz go szukał
Dziś mam oczy bardziej niebieskie
przytulnie tutaj
park w kształcie twoich ramion
przyciąga otula
jak koc
krążę alejkami
momentami się gubię
ale zawsze wracam
na właściwą ścieżkę
do twoich ciepłych rąk
niebo zapachniało deszczem
drzewo to dom
dla wspólnych planów
wiatr przynosi śmiech na ramionach
muska liściem szyję
słońce depczące po piętach
śledzi każdy mój ruch
ciepło przyjemnie rozchodzi się na skórze
w trzepocie pulsu
świadomość że jesteś
Erotyk neurotyczny
śpieszno ci w moim kierunku
wkładasz do kieszeni komiks
i jak Spiderman
pokonujesz dzielącą odległość
rzucasz na mnie sieć
rozplatam pojedyncze nitki
przyklejone do rąk drażnią
swędzą
chciałbyś pobawić się w dom
drzwi i okna zarosły bluszczem
można tylko skoczyć na bungee
bez liny
a ja mam lęk wysokości
łapiesz mnie
lecimy głowami w dół
osmoleni
turlamy się wśród gwoździ
szkieł z rozbitych okien
krwi z rozdartych naskórków
Spacer po Barcelonie
Katalończycy noszą uśmiech na ustach
idę La Rambla w stronę Kolumba
i też niosę
tłum płynie w obu kierunkach
bezdomny zakłada spodnie
czterdziestolatek w garniturze
delektuje się skrętem
mijam nastolatka z Lewandowskim na koszulce
i starszą wytatuowaną parę
młody Hiszpan zaczepia mnie
do you need something
w Dzielnicy Gotyckiej
gładzę średniowieczne mury
robię zdjęcie tłumu siedzącego
przed katedrą
przy Sagradzie kłaniam się Gaudiemu
sypnął kolorem na Barcelonę
Casa Batlló i Casa Milà
potwierdzają że był czarodziejem
stoję przed fontanną w której tańczyła Shakira
wody nie ma bo susza
ale krzyczę loca loca





