LISOWSKA: Korpomrówka w rzeźbie

Fot. Mariola Wawrzusiak

Mrówka, człowieczy owad w wykonaniu Marioli Wawrzusiak, jawi mi się jak Beksińskiego reminiscencje martwoty, form wyzwolonych z duszy, ale naznaczonych jej obecnością. W tej wizji widzimy ludzi jako owady, uwikłanych we współczesność jak nigdy wcześniej. Realizują oni politykę firmy, jakby tracili swoją istotę, tożsamość i zrównywali się z bytami z najniższego rzędu.

Rzeźbiarka ma sentyment do przetwarzania metalu; tworzy w nim konstrukcje perfekcyjnie   oddające anatomię śmierci. Ukazuje, jak człowiek siebie degraduje, pochłonięty żądzą lepszego życia i zysku. Tym samym wchodzi w formę bytu, która ociera się o martwotę. Łatwo dostrzec, że staliśmy się gatunkiem podrzędnym, wykonującym cudzą wolę (innych ludzi w piramidzie, w której każdy komuś ślepo podlega). W wizji Marioli Wawrzusiak mrówcze stado korporacji ma głowę zanurzoną w ziemi, więc widać, że patrzymy w nią z uporem i już zeszliśmy do najniższego poziomu.

Artystka przybliża nas do świata przyrody i naszej tożsamości biologicznej, a także umiejscawia pośród innych gatunków. W jej wizji człowiek jest spokrewniony z innymi bytami ziemskimi. Rzeźbiarka ogołociła jego instynkty i naturę – oraz dokonała koniecznej dziś redukcji bytu, aby budować go rozumnie-empatycznie, mając na uwadze prawa innych istot.

Redukcjonizm Marioli Wawrzusiak dotyka – o czym jestem przekonana – śmierci człowieka za życia, bądź też w jeszcze większym stopniu – życia w człowieku. Artystka rozbiera go do pierwotności i dotyka formy przedludzkiej, a tym samym pokazuje sprawiedliwie obrazy zwierzęce w ludziach, a także podmiotowość świata zwierzęcego. Wskazuje na hierarchię, w której powinnyśmy szanować i mrówkę, skoro nasz byt nie bez przesady może być z nią porównywany. Wyraża się on przecież w pracy, a więc w podnoszeniu standardów życia, budowanego z ziarenek czasu dobrobytu, co jednak pozbawia człowieka jego istoty – natury wolnej i autonomicznej.

Nie mam wątpliwości, że z twórczości Wawrzusiak trąci śmiercią, która jest aż nadto namacalna. W jej pracach widać struktury, które są jak kości czy kontury istnienia. Autorka rzeźb zobrazowała delikatność naszego bytu, ale jednocześnie ukazała spustoszenie człowieka i to, co po nas zostaje – wypalone od życia powłoki szkieletu. Są one bardzo wyraziste i wskazujące, jak łatwo jest przekroczyć człowiekowi granice między nim a zwierzęciem – owadem. To prosta symbolika – mrówki, ale bardzo wymowna. Mnie dotyka do granic choćby taka oto rzeźba: mężczyzna tulący, jak gdyby chroniący dziecko, któremu w spadku przekazał jedynie swoją martwą materię i nic ponadto. Taki bowiem jest człowiek w swoim świecie – bezbronny, prawie że martwy za życia.

Człowiek w wizji Wawrzusiak kurczy się i to jest trafna, niepokojąca diagnoza. Redukujemy swój byt za mocno, z wyboru stając się okruchami. To, co jest w nas zwierzęce, nie okazuje się złe i obce. Problem stanowi to, że człowiek współczesny jest zagubiony i choć przeszedł ewolucję – okazuje się, że zaczął eksperymentować z wcześniejszymi formami bytu, które zrównywały go ze światem zwierzęcym.

Rzeźbiarka wprowadza na swój sposób dojmującą równość gatunków (ale to jest wybór człowieka, że wchodzi w nie swój los). Ukazuje zaskakujące kreacje ludzi i – co istotne – rzeczywiste. Dokonuje w sztuce i przez sztukę rzeczowej diagnozy, która jej nie przeraża, gdyż widzi ona człowieka wieloaspektowo. Korpomrówka jest wizją, która jednak nie powinna dawać ludziom spokoju. Artystka pokazuje, że wyodrębniamy się z formy czysto ludzkiej przez utożsamianie się z misją mrówki. Dzieje się tak dlatego, gdyż chcieliśmy wprowadzić ponownie pierwotność do naszego życia, poczuliśmy się niespełnieni i   nieszczęśliwi w ludzkiej skórze. Można więc powiedzieć, że redukujemy swój byt i gaśniemy w pozie, która jest przeżyciem.

Mam wrażenie, że wiele prac tej rzeźbiarki przypomina wyjęte z grobu skurczone sylwetki naszych przodków, którzy byli bardzo blisko natury. Czy człowieka nie przeraża świadomość, że zapłacił za spokój swoim człowieczeństwem? Rzeźby Marioli Wawrzusiak bywają przejmujące. W pozach śmierci widać wzruszającą bezbronność człowieka – choć wykuty z żelaza, wygląda, jakby został stworzony z popiołu. To obnażenie rzeczywistego losu człowieka, który jeśli zredukuje zupełnie swój byt, zrówna się z rolą w mrówczym stadzie korporacji. Może stracić wszystko i jeszcze tylko w chwili śmierci wymownie zasłonić oczodoły szkieletami ramion. Przekaz ten można odbierać jako groźne ostrzeżenie dla przyszłych pokoleń od człowieka pierwszej połowy XXI wieku.

KATARZYNA ANNA LISOWSKA