TOMCZYK: O powieści “Empuzjon” Olgi Tokarczuk

Z okładki w skupieniu spogląda na mnie siedem par oczu. Ósma patrzy gdzieś w bok, w miejsce, do którego – jako para oczu spoza tego świata – nie mam dostępu. Oczy należą do właścicieli kapeluszy i eleganckich marynarek. Stoją rozlokowani na planie zbliżonym do okręgu i trzymają się za ręce. W jego centrum, zamknięty w uścisku ramion i dłoni, a jednocześnie odizolowany, znajduje się najniższy z nich – ten, którego wzrok nie ma śmiałości, by spojrzeć mi w oczy. Za ich plecami, w dolinie, rysują się zabudowania, a za nimi las iglasty wspina się po majestatycznej górze ku zamglonemu szczytowi.

Przywołany obrazek pozwala domniemać, że w świecie “Empuzjonu” – nowej powieści Olgi Tokarczuk – nie ma miejsca dla kobiet, co staje w opozycji z tytułem. “Empuzjon” bowiem oznacza “miejsce zamieszkałe przez czarownice”.

Główny bohater powieści, młody student Mieczysław Wojnicz, ma zniszczone buty i chore płuca. Cierpi na gruźlicę i z tego powodu przyjechał do uzdrowiska leczącego “choroby piersiowe i gardlane”. Jako jedyny pacjent nie pozwala badać się nago, a wszystkim zabiegom poddaje się w bieliźnie. Kwateruje się w “Pensjonacie dla Panów” i już pierwszego dnia obcuje z kobietą, Klarą Opitz – żoną właściciela pensjonatu. Zwłoki gospodyni znajduje na stole, na którym zwykle serwowane są posiłki, i ma chwilę, by dokładnie się jej przyjrzeć. Kobieta przypomina mu starą nianię, zajmującą się nim w dzieciństwie. Śmierć gospodyni nie wywołuje spodziewanej w tej sytuacji reakcji innych gości i samego pana Opitza. Mężczyźni są bardziej rozczarowani niesmaczną kolacją przygotowaną tego dnia przez służącego, który nie potrafi dobrze gotować, niż zaniepokojeni faktem popełnienia przez kobietę samobójstwa. Nikomu nie brakuje kobiety, która odebrała sobie życie. Panowie długo dywagują nad słabościami płci pięknej i ich funkcją służebną wobec mężczyzn oraz chwiejnością emocjonalną (“Kobiety ze swej natury są delikatniejsze i bardziej wrażliwe, dlatego tak łatwo skłaniają się do czynów nieprzemyślanych”). Wojnicz z uwagą przysłuchuje się tym rozmowom, ale sam nie zabiera głosu. Podczas rozmów mężczyźni raczą się nalewką z grzybów przygotowywaną przez Opitza.

Wojnicz zastanawia się nad pobudkami Klary, a pewne tropy podsuwa mu poznany w pensjonacie Thilo von Hahn, student malarstwa. Obydwaj korzystają z zabiegów uzdrowiskowych i wybierają się na wycieczki, między innymi na cmentarz. Thilo zdradza Wojniczowi tajemnicę: na cmentarzu leżą zwłoki wyłącznie młodych mężczyzn, których śmierć nastąpiła w listopadzie. Wojnicz zaczyna się bać. Jest młody i właśnie zbliża się listopad. I tu wróćmy na chwilę do okładki książki. Właśnie w tym momencie czytelnik odnajduje Wojnicza w centralnym jej miejscu, czyli w środku okręgu. W potrzasku. Między silnymi ramionami pozostałych kuracjuszy.

W świecie “Empuzjonu” kobiety pojawiają się tak często, jak słońce w listopadzie. A jeśli autorka wysuwa je na pierwszy plan, są stare, brzydkie, odstraszające, pełne ułomności albo – w jednym tylko przypadku – owiane tajemnicą (kobieta w kapeluszu). Za to częściej pojawiają się w mizoginistycznych wypowiedziach męskich bohaterów powieści: “Zmienna i zawsze niestała kobieta nie potrafi wykształcić u dziecka świadomości, że świat jest naszym wyzwaniem, że jego prawa są twarde, a jego porządek wymaga od nas solidnej postawy, mocnego stania na nogach i nieulegania jakimś majaczeniom”. W nocie autorskiej Tokarczuk wyjaśnia, że mizoginistyczne poglądy na temat kobiet są parafrazami tekstów m.in. Josepha Conrada, Johna Miltona czy Tomasza z Akwinu. Rozumiem przesłanie powieści i chęć wzięcia udziału autorki w dyskusji na temat kobiet i ich miejsca w świecie, ale tak duże nagromadzenie wspomnianych “parafraz” jest przytłaczające.

Moralizatorski ton wypowiedzi powieściowych bohaterów miejscami jest nie do zniesienia, a jednostronność ich poglądów sprawia, że czytelnik ślizga się po kolejnych kartach powieści w poszukiwaniu wyjaśnienia zagadki śmierci Klary Opitz i kontynuacji losów samego Mieczysława Wojnicza. Jego wątek autorka zresztą zgrabnie i przewrotnie zamyka, i to chyba, poza językiem, najbardziej podoba mi się w “Empuzjonie”.

Tokarczuk ważnym bohaterem powieści czyni naturę. To ona decyduje o życiu i śmierci ludzi, i wytycza rytm, którego nic nie jest w stanie zakłócić. Uzdrowisko rzeczywiście zamieszkują czarownice, ale nie widać ich na pierwszy rzut oka. Wojnicz dzięki pobytowi w kurorcie przechodzi wewnętrzną i zewnętrzną przemianę, odnajduje sens w skomplikowanej biologii i godzi się z samym sobą. Być może jest to tylko próba, sprawdzenie nowej drogi, ale to nie ma najmniejszego znaczenia. Ważne jest, że bohater decyduje się, by rozważyć, co jest dla niego dobre.

“Empuzjon” odczytuję jako lekturę, której nadrzędny cel stanowi ukazanie świata mężczyzn sprowadzających rolę kobiet do bycia kucharkami i matkami, rozhisteryzowanymi i niepotrafiącymi decydować o sobie, nieustannie poddającymi się silniejszym i mądrzejszym ojcom, mężom, kochankom. Jednak w związku z brakiem przeciwwagi, brakiem kontrargumentów przeczących mizoginistycznym twierdzeniom (nie żeby zaprzeczyć dla samego zaprzeczenia, bo wszak wiadomo, że Olga Tokarczuk jest orędowniczką praw kobiet, a zwyczajnie uatrakcyjnić nużące monologi bohaterów oraz wprowadzić dyskurs), powieść jest jak zaparzana po raz trzeci torebka herbaty. Brak jej należytej mocy. Na szczęście czytelnik odnajdzie tu charakterystyczny dla autorki język, odniesienia do wierzeń ludowych i rytmu natury. Szczególnie zwraca uwagę motyw grzybni czy grzybów w ogóle, nader często pojawiający się w prozie noblistki. Sama postać głównego bohatera budzi sympatię, a zakończenie jest satysfakcjonujące. Tokarczuk przygrywa na nosie wszystkim powieściowym mizoginom. Śmierć pani Klary Opitz nie idzie na marne.

KATJA TOMCZYK


Olga Tokarczuk, “Empuzjon”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2022.