HEBEL: Piękna Anna Prus

Fot. Domena publiczna. Na zdjęciu Anna Prus.

Kocham teatr, bardzo lubię w nim bywać, za to… nie jestem na bieżąco, jeżeli chodzi o współczesne polskie kino. Niedawno przez przypadek obejrzałem na kanale Kino Polska film “7 minut” w reż. Macieja Odolińskiego. Przed jego obejrzeniem zapewne nigdy nie podejrzewałbym, że ten film wciągnie mnie z narkotyczną wręcz siłą. Nie ma jednak się co dziwić, bowiem jest świetnie zrealizowany. Grają w nim aktorzy tej klasy co Agnieszka Warchulska, Anna Prus, Przemysław Sadowski czy Andrzej Nejman. Chociaż Anna Prus zagrała negatywną postać, to nie jestem w stanie ukryć, że oczarowała mnie swoją niebanalną urodą.

Film Odolińskiego miał swoją premierę w listopadzie 2010 roku (sic!). Jednak dopiero teraz go obejrzałem i nie ukrywam, że jestem pod ogromnym wrażeniem. Jest w nim odpowiednio dozowane napięcie, w tle pojawiają się obrazy centrum Warszawy, czasem akcja przenosi się na okrytą złą sławą warszawską Pragę. Muzyka współgra z niekiedy jego mrocznym klimatem. Widz ogląda ten film z uczuciem, jakby został wciągnięty w wir niesamowicie skomplikowanych zdarzeń i nie miał dosyć. Gdy go oglądałem, ani razu nie przeszła mi przez głowę myśl, żeby zmienić kanał. Powiem więcej – już dawno żadnego filmu nie oglądałem aż tak oczarowany. Jest to bardzo przyjemne uczucie do tego stopnia, że gdy na ekranie pojawiają się napisy końcowe, zaczynamy odczuwać żal.

Podejrzewam, że większość naszych czytelników zna fabułę tego filmu, który powstał już prawie czternaście lat temu. Jego bohaterem jest Piotr Winkler (Przemysław Sadowski), dochodzący pod czterdziestkę projektant. Spotkana przez niego w poznańskim hotelu w czasie wyjazdu służbowego atrakcyjna Natalia (Anna Prus), sprowadza jego szczęśliwe i ustabilizowane do tej pory rodzinne życie na zupełnie nowe tory. Chwila słabości, kiedy ulega jej seksualnie, drogo będzie go kosztowała. Do końca nie wiemy, w co wplątana jest filmowa Natalia. Możemy jednak przypuszczać, że obraca się w półświatku i jest zależna od swoich szefów. Ta swojego rodzaju mroczność i tajemniczość jej powiązań, czyni oglądany przez nas film magnetycznie interesującym.

Film “7 minut” jest mi bliski także z tego względu, iż jego akcja rozgrywa się w Warszawie, a więc w moim ukochanym mieście nad Wisłą. W tle przewijają się biurowce z okolic centrum, czy Pałac Kultury i Dworzec Centralny. Nie mówię już o Pradze, na której rozgrywają się najbardziej dramatyczne fragmenty filmu Macieja Odolińskiego. Warszawskość tej realizacji to dość istotny czynnik, który musiał zapaść mi głęboko w serce i dzięki któremu nie mogłem oderwać oczu od małego ekranu. Głównego powodu obejrzenia “7 minut” z niesłabnącym zaciekawieniem upatruję jednak w przepięknej Annie Prus, która w jednej ze scen tańczy przy rurce w nocnym klubie. Wabi urodą, ale też – podkreślmy bardzo wyraźnie – jej aktorska gra jest nienaganna. Mogłaby jednak zagrać słabo, a miliony mężczyzn z wielką chęcią i tak podziwiałoby wielkie walory jej atrakcyjnej kobiecości.

Po obejrzeniu “7 minut” zacząłem szukać w serwisie YouTube fragmentów filmów, w których występowała Anna Prus. Natknąłem się na “Pitbulla” w reż. Patryka Vegi, gdzie aktorka wyśmienicie zagrała Basię, żonę podinspektora Roberta Nimskiego “Łapki”. Dodajmy, że w filmie Odolińskiego jej filmowe losy były powiązane z postacią kreowaną przez Przemysława Sadowskiego, zaś w “Pitbullu” partnerował jej Michał Żurawski. W filmie Vegi Anna Prus znakomicie potrafiła pokazać emocje kobiety zdradzanej przez swojego partnera z podległą sobie pracownicą butiku. Widzowie mogli ją oglądać również w trzech odcinkach “Czasu honoru” jako Szumską, w “Dywizjonie 303” jako Jagodę Kochan, a w słabym filmie “Kac Wawa” jako Klaudię, czy u boku Borysa Szyca w “Wojnie polsko-ruskiej” w znakomitej roli Ali. To właśnie za udział w ekranizacji powieści Doroty Masłowskiej aktorka była nominowana do Złotej Kaczki za najlepszą rolę kobiecą.

Odkąd zobaczyłem Annę Prus w filmie “7 minut”, co koniecznie muszę powiedzieć, jestem jej wielkim fanem. Jest to bowiem wspaniała aktorka i przepiękna kobieta, która w jednym z wywiadów m.in. otwarcie wyznała: “Nie marzę o wcielaniu się w puste wymalowane lalki, lecz postacie prawdziwe, z krwi i kości, z traumatycznymi przeżyciami, życiowymi bliznami…”[1]. Mam wielką nadzieję, że może kiedyś los mi dopisze i jako miłośnik teatru będę mógł zobaczyć Annę Prus na żywo na teatralnej scenie.

JAROSŁAW HEBEL

 


PRZYPISY:
[1] Paweł Piotrowicz, “Anna Prus: uroda bywa przeszkodą – wywiad”, https://kultura.onet.pl [Dostęp z dnia: 30.06.2014].